Seminaria

 

       

Integracja z Unią - to nie będzie zwykłe rozszerzenie.

 

Akcesja Polski do Unii Europejskiej nie będzie kolejnym, zwykłym rozszerzeniem. Nie jesteśmy ani Szwecją, ani Finlandią czy Austrią, które to państwa relatywnie bezboleśnie dołączyły do Unii w 1995 roku. W nowych krajach kandydackich proces transformacji jeszcze jednak nie dobiegł końca - mimo pozorów spełniania wielu z warunków integracji, jak choćby kryteriów z Maastricht, droga to pełnej, realnej konwergencji z Unią jest jeszcze bardzo długa. Dalej brakuje nam nowoczesnych instytucji i regulacji prawnych, konkurencyjnej gospodarki czy choćby znajomości języków. Czy więc kiedykolwiek dościgniemy Unię?

Wydaje się, że tak. Mamy szansę na pełną i rzeczywistą integrację na wszystkich jej poziomach - instytucjonalnym, gospodarczym i społecznym. Ale będzie to długi i żmudny proces. Ze względu na istniejące ogromne różnice w rozwoju, integracja z Unią powinna przynieść nam większe korzyści niż było to w przypadku integracji bardziej podobnych do siebie partnerów (tak jak choćby wspomniana już Szwecja czy Finlandia). Trudno wątpić w ekonomiczne korzyści wstąpienia do Unii. Będą one jednak w pełni widoczne dopiero w długim okresie. W krótkiej perspektywie, koszty dostosowania do Unii mogą przewyższyć zyski.

Integracja z Unią jest więc inwestycją - trzeba ponieść jej koszty teraz, aby móc osiągnąć przyszłe zyski. Jak z każdą inwestycją, związane jest z nią również ryzyko. Liczy się jednak końcowy, długofalowy efekt, a ten powinien być dla Polski bardzo korzystny. W długim okresie nie tak ważne jest czy wstąpimy do Unii rok później czy wcześniej, w 2003 czy 2004 roku - w historycznej perspektywie nie ma to znaczenia, a kto wie, może dodatkowy rok przygotowań okaże się być dla nas niespodziewanym błogosławieństwem. Czy można wejść do Unii za wcześnie?

W ferworze negocjacji akcesyjnych często zapominamy, że ważne jest nie tylko to jak dobrze przygotowani jesteśmy do wstąpienia do Unii - równie ważne, a w długim okresie nawet ważniejsze, jest to do jakiej organizacji wstępujemy. Wybierając się w sobotnią noc na proszoną zabawę, nie myślimy tylko o tym, aby za wszelką cenę się tam dostać, ale również w jakim towarzystwie przyjdzie nam tańczyć. Czy już "nasza" Unia będzie tak konkurencyjna jak Stany Zjednoczone? Czy bezrobocie będzie wyższe niż w USA czy Japonii? Czy po wstąpieniu do Unii nasz transformacyjny garb zamieni się w europejską sklerozę?

Dodatkowy rok przygotowań może być szansą akcesji do lepszej Unii. Nie należy się spodziewać, że trwający proces reform wewnątrz Unii zostanie nagle zahamowany - rok później europejskie zaproszenie do wspólnego tańca może być jeszcze atrakcyjniejsze. A może razem z nowymi członkami o reformy byłoby o wiele trudniej?

 

Marcin Piątkowski

Asystent Dyrektora ds. Naukowych

TIGER - Centrum Badawcze Transformacji, Integracji i Globalizacji

Wyższa Szkoła Przedsiębiorczości i Zarządzania im. Leona Koźmińskiego

mpiatek@tiger.edu.pl

 

Artykuł traktuje o zagadnieniach poruszonych w czasie wykładu wygłoszonego w dniu 26 kwietnia 2001 roku w Wyższej Szkole Przedsiębiorczości i Zarządzania ((ALK)) przez prof. Mario D. Nuti z London Business School w ramach programu "inkuBATor wiedzy" oraz "WSPiZ Distinguished Lectures". Więcej wiadomości na ten temat na stronie www.tiger.edu.pl.