Publikacje
Książki
Eseje
Working Papers
Artykuły
Wywiady
CV
Kontakt

|
|
|
|
Złoty środek
Rozmawiali: Krzysztof Grzesiowski i Roman Czejarek
W naszym studiu wicepremier i minister finansów prof. Grzegorz Kołodko.
Witamy, Panie Premierze.
Grzegorz Kołodko – Dzień dobry Państwu.
Panie Premierze, ile pieniędzy miało wpłynąć do budżetu państwa z
tytułu prywatyzacji w tym roku?
G.K. – W ubiegłym roku, jak Parlament przyjął ustawę budżetową,
to w stosownych dokumentach przewidywał, że może to być w sumie brutto
ok. 6 miliardów złotych.
A czy ta wstępna umowa z RWE Plus za prywatyzację Stoenu –
te 1,5 miliarda złotych – to duży zastrzyk dla budżetu?
G.K. – Jak sam Pan widzi, 1,5 miliarda na tle 6 miliardów, które
Parlament decyzjami demokratycznymi przewidywał rok temu, to jest dużo
jeśli chodzi o same przychody z prywatyzacji. A czy to jest dużo w budżecie
naszego państwa? Tak, to jest bardzo dużo, to jest ponad 1% albo to
jest tyle mniej więcej, ile wynoszą roczne wydatki na naszą narodową
kulturę z budżetu państwa.
A czy podczas posiedzenia Rady Ministrów, wtedy, kiedy zapadała decyzja
o sprzedaży 85% akcji Stoenu niemieckiemu koncernowi, słyszał Pan Premier
może opinie negatywne na ten temat ze strony któregoś z ministrów?
G.K. – Dyskusje zawsze się toczą i przed posiedzeniami Rady Ministrów,
i wśród fachowców, ekspertów, konfrontowane są różne punkty widzenia,
ale ostatecznie przecież przy tego typu decyzjach Rady Ministrów, konkretnie
jeśli chodzi o wykonywanie decyzji parlamentarnych czy kierunkowo odnośnie
do formułowania całej strategii prywatyzacyjnej, górę biorą racje ekonomiczne.
Ja przy wielu innych okazjach podkreślałem, że prywatyzacja w każdej
gospodarce, która przechodzi transformację, a przecież dla nas najważniejsza
jest nasza Polska, musi być podporządkowana dwóm kryteriom. Po pierwsze
– chodzi o to, żeby służyło to poprawie efektywności mikroekonomicznej.
Krótko mówiąc, firmy, które stają się prywatne, mają działać lepiej,
sprawniej, efektywniej, niż będąc pod państwową kontrolą. Po drugie
– trzeba jednak troszczyć się o to, żeby maksymalizować dochody
dla budżetu państwa, dla naszej wspólnej kasy. Czyli prywatyzować trzeba
nie na czas, nie na tempo, nie na wyścigi, tylko z sensem, aby się poprawiała
efektywność i aby rosły dochody do budżetu państwa. Jeśli te kryteria
są spełnione, to przynajmniej rząd pana premiera Millera podejmuje wtedy
decyzje o przeprowadzaniu stosownych procedur prywatyzacyjnych. I jak
Państwo wiecie – jesteśmy krytykowani raz z lewa, raz z prawa,
rzadko z pozycji zdrowego rozsądku. W poniedziałki jedne słyszymy, że
za wolno prywatyzujemy, w inne wtorki, że za szybko, w środy, że za
mało, w czwartki, że za dużo, a w piątki, że jest dziura w budżecie,
a w soboty, że dlaczego rząd nic nie robi. Otóż rząd myśli i pracuje,
a inni protestują i mają jakieś problemy z policzeniem i z podratowaniem
wszystkiego, żeby nam się to dobrze w tej naszej publicznej, państwowej
i społecznej polskiej kasie zgadzało.
Czyli wszyscy ministrowie poparli ten pomysł, żeby 85% akcji Stoenu
sprzedać niemieckiemu RWE Plus? Mam na myśli ministrów z PSL-u –
pana premiera Kalinowskiego, pana min. Żelichowskiego – bo teraz
PSL twierdzi, że były wątpliwości i oni się nie zgadzali na to.
G.K. – Wiecie Państwo, ja jestem bezpartyjny fachowiec i nigdy
nie patrzę na decyzje i dyskusje w rządzie, czy ktoś jest z tej, czy
z innej formacji, tylko czy ma rację, czy nie, i dyskutujemy w trosce
o polskie interesy, w trosce o polskie społeczeństwo, i rząd podejmuje
decyzje jako ciało kolegialne. A jak są decyzje podjęte, to potem konsekwentnie
mamy od tego ministrów. Także od tego jestem ja – minister finansów,
żeby każde decyzje rządu wykonywał w interesie społecznym.
Czy to zagraża bezpieczeństwu energetycznemu kraju – sprzedaż
Stoenu, a potem innych zakładów energetycznych?
G.K. – Co do innych zakładów energetycznych, to oczywiście decyzje
będą zapadały we właściwym trybie, we właściwym czasie w trosce przede
wszystkim o sprawne funkcjonowanie naszej energetyki i w ogóle strategicznej
interesy Polski.
A co do decyzji, która już w tej kwestii została podjęta – oczywiście,
że nie zagraża, dlatego że gdyby zagrażało, to decyzja taka by nie była
podjęta. Rząd premiera Millera nie podejmuje żadnych decyzji, które
zagrażają interesom kraju. Wręcz odwrotnie – podejmujemy tylko
takie decyzje, które sprzyjają restrukturyzacji polskiej gospodarki,
tworzeniu nowych miejsc pracy i tworzeniu także warunków do przyspieszania
tempa wzrostu, co zresztą widać, bo w tym kwartale tempo wzrostu sięga
już 1,8%, jak sądzę, a pamiętajmy, że rok temu wynosiło raptem marne
0,2%. Wobec tego konsekwentnie realizujemy dobrze przygotowane projekty
prywatyzacyjne. A to, że niektóre mogą wywoływać pewne kontrowersje?
Jak powiadam, raz niektórzy mówią, że za wolno i za mało, innym razem
inni twierdzą, że za dużo i za szybko, a ja sądzę, że my idziemy właśnie
tym „złotym środkiem” bądź blisko niego, starając się jak
najlepiej rozwiązywać potencjalne konflikty interesów, które wokół tego
mogą się rodzić.
A gdyby tych pieniędzy zabrakło z prywatyzacji Stoenu, to co by się
stało? Czym to może grozić?
G.K. – To dobrze, że Państwo stawiacie to pytanie, bo czasami
się mówi tylko o a, b, c, a jednak jeśli ktoś nie jest ekonomicznym
analfabetą, a przecież przytłaczająca większość Polaków potrafi jednak
ekonomicznie myśleć, to trzeba umieć powiedzieć także cały alfabet.
Otóż jeśli my nie zrealizujemy – bo Pan Redaktor zaczął tutaj
dyskusję od tego, jakie są w ogóle przewidywane przychody do budżetu
z tytułu prywatyzacji w tym roku – wtedy ja, to znaczy Minister
Finansów Rzeczypospolitej, musi wyemitować odpowiednie papiery, obligacje
i pożyczyć pieniądze. Czyli krótko mówiąc, jeśli te pieniądze nie wpłyną
do naszej kasy z tytułu prywatyzacji, a nie stanie się jakiś inny, powiedzmy
sobie w cudzysłowie – ekonomiczny „cud”, że z jakichś
ekstra podatków coś byśmy ściągnęli, a przecież nie będziemy podnosić
podatków, chcemy obniżać podatki, racjonalizując nasze układy ekonomiczne
w granicach naszych możliwości, to wtedy trzeba zwiększyć dług publiczny,
czyli ja muszę się zadłużyć, ja muszę nas, Polaków, zadłużyć na dodatkową
kwotę. Więc jeśli my nie sprzedamy czegoś, np. za 1,5 miliarda złotych,
to w tej sytuacji, obecnie, już nie ma innego wyjścia, jak tylko wyemitować
dodatkowe obligacje i pożyczyć – bardzo drogo, bo niestety cały
czas są bardzo wysokie stopy procentowe, na co, jak wiemy, nie rząd
ma wpływ – i zwiększa się wtedy również nasze zadłużenie.
A więc jeśli Pan Redaktor już postawił tę kwestię, to zanim się zacznie
inna wrzawa, bo przypuszczam, że pewne kręgi politycznej opozycji i
służące im media, analitycy i zaplecze polityczne tak będzie czynić,
to z pewnością przekroczymy już w tym roku 50% relacje długu publicznego
do produktu krajowego brutto, co wymusza wdrożenie pewnych procedur
ostrożnościowych i restrykcyjnych, ograniczających możliwości wydatkowania
środków z budżetu państwa, także na cele społeczne i rozwojowe w przyszłości,
a my chcielibyśmy w tym roku tego pułapu 50% nie przekroczyć, choć w
przyszłym z pewnością przekroczymy, dlatego że mamy jednak bardzo wysoki
cały czas w stosunku do tego, co byłoby może dla nas lepsze od strony
finansowej, deficyt budżetu państwa. I wtedy, jeśli przekraczamy te
50% relacji długu publicznego, czyli naszego wspólnego, polskiego zadłużenia
– ono w przyszłym roku będzie wynosiło mniej więcej 10 tysięcy
złotych na jednego mieszkańca i będzie tym większe, im mniejsze będą
przychody z prywatyzacji – to powtarzam jeszcze raz: im mniejsze
będą przychody z prywatyzacji, tym więcej będziemy musieli pożyczyć
i w tym większym stopniu będziemy zadłużeni.
Jesteśmy zadłużeni w przyszłym roku na ok. 10 tysięcy złotych i trzeba
ten dług w przyszłym roku zwiększyć w wyniku deficytu o każde jeszcze
kolejne tysiąc złotych na każdego Polaka. I tę grę ekonomiczną trzeba
prowadzić tak, żebyśmy się nadmiernie nie zadłużali i sensownie kontynuowali
procesy deregulacji, decentralizacji, denecjonalizacji.
A jak z abolicji zabraknie, to też będziemy pożyczać?
G.K. – Mam nadzieję, że nie zabraknie.
Pytamy dlatego, Panie Premierze, że podczas ostatniego posiedzenia
Komisji Finansów Publicznych pan poseł Stec z Sojuszu Lewicy Demokratycznej
złożył wniosek o wykreślenie z projektu przyszłorocznego budżetu przewidywanych
600 milionów złotych przychodów planowanych z abolicji właśnie.
G.K. – No cóż, na razie jest taka sytuacja, że w Projekcie ustawy
budżetowej, który przedstawiłem osiem dni temu Parlamentowi, mieliśmy
ciekawą, choćby ciekawe, szczerze mówiąc między nami, trzynastogodzinną
debatę nad tym przedłożeniem, i tam cały czas jest zapisane po stronie
przychodów ok. 600 milionów złotych z tytułu opodatkowania dotychczas
nieujawnionych dochodów. Jeśli stałoby się to w ramach pod dobrodziejstwem
ustawy tzw. abolicyjnej, ale teraz w związku z tym, że zostało skierowane
zapytanie do Trybunału Konstytucyjnego, no to oczekujemy na rychłe –
oby! – rozstrzygnięcie wątpliwości...
Do końca listopada prawdopodobnie zapadnie decyzja.
G.K. – Dobrze by było, żeby ona zapadła tak, abyśmy mogli kontynuować
sprawnie prace nad naszym budżetem.
Czy to jest wystarczający termin, ten do końca listopada?
G.K. – Sejm przewiduje, z tego, co się orientuję, drugie czytanie
ok. 22 listopada, więc dobrze by było wiedzieć, czy ta ustawa, która
jest naszym zdaniem – zdaniem rządu, Sejmu, Parlamentu –
oczywiście zgodna z regulacjami konstytucyjnymi, żebyśmy wiedzieli,
czy ona wchodzi w życie, czy nie.
Ale skądinąd także słyszałem takie komentarze z ust jednego z przywódców
partyjnych Platformy Obywatelskiej, co jest bardzo niepokojące, Państwo
musicie na to zwrócić też uwagę, cytuję: „Trybunał Konstytucyjny
pozostaje ostatnim polem działania dla opozycji”. Otóż mam nadzieję,
że jest to tylko polityczny zgrzyt jednego z przywódców partyjnych Platformy
Obywatelskiej, dlatego że Trybunał Konstytucyjny na pewno nie jest polem
działania dla opozycji. Mam nadzieję, że to jest totalne polityczne
nieporozumienie, że jest to organ całkowicie niezależny, który stoi
na straży praworządności w Polsce.
I jeśliby się okazało, że Parlament potknął się w jakiś sposób, przyjmując
tę ustawę w takim kształcie, sprawa jest między Parlamentem a Trybunałem
Konstytucyjnym, to trzeba to wyjaśnić. Więc w tej fazie przyjmujemy,
że te dochody do budżetu będą, a jeśli chodzi o inne ustawy restrukturyzacyjne,
to o restrukturyzacji zobowiązań publicznoprawnych przedsiębiorców,
to w rzeczywistości akcja się rozpędza, coraz więcej – zwłaszcza
małych i średnich firm – korzysta z dobrodziejstw tej ustawy,
która umożliwia zmianę zobowiązań finansowych, oddłużanie, daje im szansę
na odzyskanie płynności finansowej, w wielu miejscach zatrudnia się
ludzi, w innych przestało się ich zwalniać, a już na pewno nie w takim
tempie, jak w wyniku tych zgubnych skutków poronionego pomysłu ze schładzaniem
koniunktury.
Więc pojawiają się – pomimo różnych trudności – pewne także
dobre prognozy w polskiej gospodarce, o czym mówiłem m.in. przedwczoraj
z trzema komisarzami w Unii Europejskiej, dyskutując kwestie przystępowania
Polski do Unii. I także sądzę, że po tych rozmowach jest szansa na to,
że netto dopływy środków finansowych z Unii Europejskiej do Polski będą
odczuwalnie większe, niż to wcześniej niektórym z nas mogło się jeszcze
wydawać. Tak że to były dobre, owocne rozmowy.
Czyli krótko mówiąc – robimy swoje, rząd myśli, pracuje. Inni
jeśli protestują, to słuchamy. Jak mają rację, to będziemy korygować
nasze działania, a jak nie mają racji, będziemy spokojnie argumentować,
wyjaśniając, kto ma rację i dlaczego nasze racje w naszym przekonaniu
najlepiej służą polskim rodzinom, polskiej przedsiębiorczości, polskiej
gospodarce. A tam, gdzie są trudne sprawy, trzeba spokojnie rozmawiać,
wyjaśniać sobie wątpliwości w trosce o wspólne, nasze polskie poletko
gospodarcze.
O pieniądzach z Brukseli będziemy rozmawiali już za kilka minut z
panią min. Danutą Huebner, która już jest w naszym studiu, czeka na
wejście. Panie Premierze, dziękujemy za rozmowę. Minister finansów prof.
Grzegorz Kołodko – nasz Gość.
G.K. – To ja dziękuję.
|