Publikacje
Książki
Eseje
Working Papers
Artykuły
Wywiady
CV
Kontakt

|
|
|
|
Kiedy będzie 5,0% a nie 0,5%?
Rozmawiali: Krzysztof Grzesiowski i Roman Czejarek
Wicepremier i minister finansów prof. Grzegorz Kołodko jest naszym
Gościem. Panie Profesorze, witamy.
Grzegorz Kołodko – Dzień dobry Państwu.
Przysłuchiwał się Pan przed chwilą cytowanym przez nas komentarzom
prasowym po Pana wczorajszym wystąpieniu na konferencji prasowej. Na
któryś z komentarzy zwrócił Pan szczególną uwagę? Spodziewał się Pan
takich?
G.K. – Tak, oczywiście, że się spodziewałem, to znaczy ci, którzy
niekoniecznie rozumieją, co się w polskiej gospodarce dzieje albo niekoniecznie
życzą, żeby temu rządowi powiodło się w rozwiązywaniu trudnych problemów
naszej gospodarki, komentują rzeczy tak jak chcą i czegokolwiek bym
powiedział bądź nie powiedział, to tego można się było mniej więcej
spodziewać. Ale ja bym prosił Państwa i kiedykolwiek Sygnały Dnia mnie
zaproszą, to zawsze przyjdę i to, co ja mówię, to Państwo w tej chwili
słyszycie, a to, co ktoś pisze, to pisze na własną odpowiedzialność.
Dobrze, Panie Premierze. To w takim razie co się dzieje w polskiej
gospodarce?
G.K. – W polskiej gospodarce nie dzieje się dobrze, co, niestety,
odczuwa coraz większa część polskich rodzin, polskich przedsiębiorców
i również cały system finansowy, który przychodzi mi koordynować jako
Państwa minister finansów i wicepremier do spraw gospodarczych. Natomiast
zachodzą także pewne pozytywne procesy i cała koncentracja rządu pana
premiera Millera i moja, mojego sztabu koordynującego politykę gospodarczą
i finansową, będzie skupiać się na tym, aby właśnie te pozytywne procesy
intensyfikować, właściwie ukierunkowywać, dynamizować, a to, co nas
męczy – przede wszystkim plagę numer jeden: bezrobocie i plagę
numer dwa: korupcję – przezwyciężać. Są to dwa zupełnie różne
problemy, natomiast ja nie znam żadnego innego problemu i moi krytycy
też nie, choć mógłbym udawać, że znam inne sposoby na przeciwdziałanie
bezrobociu, jak rozpędzenie tej gospodarki. Czyli główną linią uderzenia
jest to, aby wyrwać się z tych tendencji stagnacyjnych, aby nadać pewien
ruch, pewną dynamikę w sferze realnej gospodarki, przyspieszać tempo
wzrostu i na tej ścieżce wpierw zahamować narastanie, a potem rozpocząć
zasadnicze zmniejszanie bezrobocia, które jest tak dotkliwe dla tak
wielu Polaków.
A to, co wczoraj Pan przedstawił, Panie Premierze, jak to nazwać?
To jest plan działań antykryzysowych? Plan ratunkowy? Co to takiego?
G.K. – To jest plan działań antykryzysowych. Tak ten dokument
został zreferowany rządowi, a trwają nad nim prace. Wiecie Państwo,
są różne definicje kryzysu. Niektórzy twierdzą, że permanentnie tkwimy
w kryzysie, inni uważają, że dopiero nadejdzie. Natomiast są zagrożenia
kryzysem, mamy bardzo rachityczny, mizerny wzrost gospodarczy –
tylko pół procent. I jak wczoraj powiedziałem na konferencji, chciałbym,
żeby jak najszybciej nadszedł ten dzień, kiedy te cyferki 0,5 –
bo takie jest tempo wzrostu gospodarczego – się odwrócą i będziemy
mogli mówić na przykład o tym, że jest 5,0, a może i z czasem jeszcze
więcej. To jest możliwe, ale wymaga to między innymi, przede wszystkim
w tej fazie realizacji tego planu działań antykryzysowych, ochrony rynku
i miejsc pracy. I tu jest cały szereg działań mikroekonomicznych wychodzących
naprzeciw oczekiwaniom polskich przedsiębiorstw, polegających na restrukturyzacji
zadłużenia z jednej strony, ale na zasadzie coś za coś. Jeśli nic nie
będzie bezwarunkowo darowane, jeśli ktoś nie potrafi z tego skorzystać,
to oczywiście będą przeprowadzane postępowanie upadłościowe. Ale także
zmierzamy do szybkiego i dobrego znowelizowania Ustawy upadłościowej,
aby upadłość działała jako mechanizm oczyszczający i uzdrawiający strukturę
gospodarczą, a nie ciągnący nas w dół i przedłużający to brnięcie.
Są także pewne pozytywne mechanizmy, aktywne, do przodu, działające
na zewnątrz, jak na przykład kredyt podatkowych dla nowo zakładanych
przedsiębiorstw zatrudniających ludzi do pracy, tworzących nowe miejsca
pracy, czy też nagroda podatkowa dla tych, którzy pomimo że nie zawsze
w stosunku do nich wszystkie zobowiązania ich klientów, partnerów, odbiorców
są realizowane, realizują z kolei swoją daninę publiczną na rzecz naszego
wspólnego dobra i umożliwiają nam dzielenie się w ramach finansów publicznych
tymi groszami, tymi złotymi [...].
Panie Premierze, to proszę wyjaśnić konkretnie, na czym ma ta nagroda
podatkowa polegać? To są nowe pojęcia. Do tej pory nie słyszeliśmy ani
o opłacie restrukturyzacyjnej, ani o nagrodzie podatkowej.
G.K. – Sami Panowie mówicie, że są nowe elementy. Krytycy powiadają,
że tych nowych elementów nie ma. Tak, są nowe elementy, bo sytuacja
jest nowa. Otóż nagroda podatkowa ma polegać na tym, że te z przedsiębiorstw,
które regularnie płacą wszystkie swoje zobowiązania – tak wobec
budżetu państwa, jak i różnych instytucji finansowych, funduszy typu
Zakład Ubezpieczeń Społecznych czy też Fundusz Gwarantowanych Świadczeń
Społecznych i tym podobne – będą mogły zaliczyć część kosztów
podatkowych wynikających z tego, że w stosunku do nich inne podmioty
nie regulują na czas wszystkich zobowiązań stawiających w trudnej sytuacji
do kosztów, które stanowią podstawę naliczenia podatku. Wobec tego będą
miały...
Czyli będzie można sobie odliczyć od podatku w pewnym sensie, to,
co ktoś inny jest nam winien?
G.K. – Od podstawy wymiaru podatku, wobec tego będzie to pewna
ulga finansowa. I to jest nagroda dla tych, którzy w odróżnieniu od
tych nie płacą swoich zobowiązań i tam, gdzie te zobowiązania są po
prostu niespłacalne, to będzie stwierdzone. To właśnie tutaj będzie
postawiona kropka na końcu zdania, że jeśli coś jest niespłacalne, to
trzeba się z tym pogodzić. I teraz tu będzie wykonany ostatni ruch albo
do przodu, albo kontrolowana upadłość, która będzie polegała na tym,
żeby uratować jak największą część majątku, chroniąc pracowników. Ale
sądzę, że tego drugiego będzie mniej, a tego wyjścia do przodu w wyniku
działań restrukturyzacyjnych będzie więcej dlatego, że wiecie Państwo
– ja jestem makroekonomistą i zdecydowanie wolałbym mówić o tym,
że odpowiednią koordynacją polityki kursowej i podatkowej na przykład
uda nam się te problemy rozwiązać i nad tym również pracujemy, ale w
tej fazie uderzenia musi pójść odbiór ze strony mikro i temu ten pakiet
służy.
Natomiast jeśli chodzi o tak zwany kredyt podatkowy, to pomysł jest
taki i taką ustawę, takie rozwiązania przygotowujemy, szczegóły są dopracowywane,
będzie to prezentowane w Sejmie w roku przyszłym. I jeśli niektórzy
analitycy czy komentatorzy niedostatecznie rozumieją, co ja powiedziałem,
to szkoda. Powinni więcej trochę czytać i starać się wyjaśnić to tym,
do których kierują swoje słowa, a nie sugerować, że tutaj jest niedostateczna
klarowność. Natomiast szczegóły będą przedstawione w debacie sejmowej
po części w przyszłym tygodniu, po części na kolejnym posiedzeniu Sejmu
w sierpniu. Natomiast istota polega na tym, że jeśli ktoś zakłada nowe
przedsiębiorstwo (jest to kierowane do małych przedsiębiorstw zatrudniających
do 50 ludzi), żeby właśnie nie było to, przed czym niektórzy przestrzegają
słusznie, ja też, żeby nie było fikcji, żeby nie było twórczej księgowości,
żeby nie było próby wykorzystania znowu dobrego i kierunkowo słusznego
rozwiązania. Wszyscy, jak sądzę, się z tym zgadzają – i ci, którzy
są bardziej...
Żeby to nie było tworzenie okazji?
G.K. – Żeby nie było tak zwanej firmy „krzak”. Na
przykład, że my z Panem Redaktorem założymy firmę pod nazwą „Krzak”,
żeby przez pierwszy rok mieć dochody i nie płacić podatków, a potem
firmy nie będzie.
Zlikwidować, ewentualnie założyć od początku.
G.K. – Na przykład. Ale chodzi o to, żeby firma wpierw powstała,
stworzyła przede wszystkim dodatkowe miejsca pracy, jeśli zatrudni –
ja wiem? – 40 osób, to jednak dzięki temu może żyć tych osób już
nawet czasami i 100, i 200 w zależności, jaka jest sytuacja rodzinna.
Dla wielu ludzi to może być jedyna szansa, żeby godziwie zarobkować
i być włączonym do obiegu społecznego, a nie być spychanym na margines,
jak w wyniku polityki w poprzednich latach i innych dotkliwości. I tę
tendencję chcemy także tym instrumentem odwracać, dokładając kamyczek
do kamyczka po to, aby ułożyła się jakaś mozaika, gdzie będzie widać
taki ruch strzałek, ich kierunki, że to, co ma rosnąć – a więc
produkcja – będzie rosła, a to, co ma spadać, będzie spadało.
A potem – w roku drugim – będzie właśnie ten kredyt podatkowy,
to znaczy firma ma nie płacić podatku, niejako jest udzielony kredyt.
I w roku trzecim, czwartym, piątym, szóstym, siódmym – przez następne
pięć lat firma może być zlikwidowana, tylko ciekawe, po co? Ona wtedy
musi zwracać ten podatek, którego nie płaciła w roku ubiegłym.
Ale jeżeli się nie zlikwiduje, tylko będzie dalej działać, to wtedy
będzie korzystała z tego? To o to chodzi?
G.K. – Tak, wtedy jak ona się zlikwiduje, to będzie musiała spłacić
ten kredyty. Czyli jeśliby Pan Redaktor założył firmę, w pierwszym roku
płacił podatek, w drugim nie i Pan ją likwiduje, to i tak musi Pan ten
podatek zwrócić. Tu chodzi o to, żeby rozłożyć w czasie korzystnie z
punktu widzenia firmy (aby skłaniać ją do tworzenia dodatkowych nowych
miejsc pracy) należność podatkową i to właśnie nie w roku pierwszym,
tylko drugim, żeby to był autentyczny ruch.
A co to znaczy, Panie Premierze? Po co robić takie kredyty? Może
lepiej obniżyć podatki po prostu?
G.K. – Podatki przecież i tak obniżamy. Pamiętajcie Państwo, że
jakoś dziwnym trafem znowu jestem u Państwa, goszcząc w Waszych domach
(a może teraz częściej w samochodach) tutaj, w Sygnałach Dni, jako wicepremier
i minister finansów. I kiedyś dyskutowaliśmy o tym. Przecież zapoczątkowano
swojego czasu obniżanie podatku, kiedy wynosił on w stosunku do przedsiębiorstw
40%. Wtedy proponowaliśmy obniżenie w ciągu kilku lat do 32%. Ta koncepcja
została potem przedłożona i ten proces trwa. Podatki w roku przyszłym
będą niższe niż w obecnym i to jest oferta dla wszystkich przedsiębiorstw,
tylko okazuje się, że tych instrumentów inżynierii finansowej, inżynierii
ekonomicznej jest potrzeba więcej, nie tylko, także inżynierii społecznej.
Przecież w tym pakiecie są również nowatorskie posunięcia, a nie o wszystkim
wczoraj powiedziałem, nie o wszystkim można powiedzieć na jeden raz,
jak na przykład uruchamianie instytucji mediacji społecznych w sytuacjach
konfliktowych na szczeblu regionalnym, bo sytuacje trudne są, sytuacji
trudnych nie będzie brakowało, dopóki polska gospodarka znowu nie będzie
rozwijała się w tempie bardzo szybkim, powiedzmy dopóki nie nastąpi
ten radosny moment, kiedy nam się te cyferki 0,5 odwrócą [...]
Panie Premierze, a regwarancje kredytów bankowych? Co to takiego?
G.K. – Tu chodzi o koncepcję taką, która miałaby być skierowana
z kolei do dużych przedsiębiorstw bez względu na to, czy one są prywatne,
czy państwowe.
Dużych, powyżej tysiąca, tak?
G.K. – No, jakoś trzeba zdefiniować to „duże”. Dla
nas duże to są takie, które mają zasadniczo duże, wielkie – chciałbym
powiedzieć – znaczenie dla rynku pracy, aby nie było takich kaskadowych,
lawinowych efektów, że jeśli pada duża firma zatrudniająca ponad 1000
osób...
To pociąga za sobą upadek innych.
G.K. – Tak. Znamy takie przykłady i takie reakcje łańcuchowe są.
Przecież każdy z Państwa zna ze słyszenia, niektórzy, niestety, z własnego
przykrego doświadczenia, takie przypadki, że gdzieś padła, jak to się
mówi popularnie, firma o dużym zatrudnieniu, znacząca, i potem dotyczy
to dostawców, jest cały łańcuch. I tutaj chodzi o to, by stworzyć nową
instytucję. Ona wymagałaby dokapitalizowania. Wobec tego jest pytanie
(i to będzie skorelowane z pracami nad budżetem), jak wygospodarować
środki, jak je powiązać także z dochodami z reprywatyzacji, z dochodami
z prywatyzacji, które będą kontynuowane, aby regwarantować bankom, które
będą udzielały kredytów na finansowanie tej restrukturyzacji, czyli
podzielić się ryzykiem, bo to są ryzykowne przedsięwzięcia? To nie oznacza,
że teraz każdy, kto sięgnie po tę wyciągniętą przez naszą politykę dłoń,
zostanie z tego grząskiego gruntu, do którego te zjawiska – praktycznie
już prawie że kryzysowe – prowadziły, będzie wyciągnięta.
A do kogo wyciągać tę rękę, a do kogo nie?
G.K. – Jeśli ja do Pana wyciągam rękę, to myślę, że obaj decydujemy:
ja – czy ją wyciągam, i Pan – czy Pan ją chwyta. Tylko teraz
gra polega na tym, żebym ja się nie dał wciągnąć Panu do bagna.
Masa rąk się do Pana wyciągnie. Już się wyciąga.
G.K. – A widzi Pan. Dlatego trzeba silnego faceta na tym stanowisku,
który jak już poda tę dłoń, to nie da się wciągnąć, tylko będzie wyciągał.
Ale wiecie Państwo, takich, którzy chcemy wyciągać, jest wielu. Przecież
to nie jest tylko wicepremier, minister finansów. To są inni ministrowie,
to jest przede wszystkim cała polityka, instytucje, ale także inne podmioty
gospodarcze, inni partnerzy. Sądzę, że dołączy do tego niezależny bank
centralny, nasi partnerzy społeczni, za chwilę mam spotkanie ze związkowcami,
późnym popołudniem z przedsiębiorcami. I jest tutaj próba także włączania
do tego banków i to chcę powiedzieć wyraźnie – bez podziału na
polskie, obce, nasze i ich, duże, małe, prywatne, państwowe. Wszystkich.
I temu służy druga z tych ustaw restrukturyzacyjnych, których projekty
będę przedstawiał na najbliższym posiedzeniu Rady Ministrów. I wtedy,
jak będą szczegóły przyjęte przez rząd, to będziemy dyskutować, także
publicznie i w Parlamencie. I wszystkie krytyczne uwagi, które doskonalą
te rozwiązania, ja z radością na pewno przyjmę. Otóż tam jest taki zamysł,
żeby wciągać banki na zasadzie „kija i marchewki”. Tylko
zwróćcie Państwo uwagę na to, że te trudności, które mają przedsiębiorstwa,
przenoszą się nie tylko na dotkliwe trudności polskich rodzin i przedsiębiorców,
ale także banków, które pożyczyły pieniądze. I w związku z tym, że przedsiębiorstwa
podupadają, nie są w stanie tych pieniędzy odzyskać, swoich kredytów
wyciągnąć z powrotem, a także należnych odsetek. I wobec tego narasta
portfel złych kredytów, udział złych kredytów w portfelu tych banków.
I teraz chodzi o to, żeby im zaproponować (to jest moja oferta także
dla wielkich banków z kapitałem zagranicznym): panowie bankierzy, wchodzicie
w ten interes na swoją korzyść, ponosząc pewne koszty, albo możecie
mieć jeszcze większe koszty, jeśli polskie przedsiębiorstwa nie będą
wyciągane z tego grząskiego terenu. Wobec tego tam też jest propozycja
(dokładniej będzie, jeśli to się stanie rozwiązaniem ustawowym), żeby
część kosztów wynikających ze złego portfela, ze złych kredytów w portfelu
liczyć w koszty podatkowe, zmniejszając tym samym obciążenia, ale pod
warunkiem (tu jest kij i marchewka), że będą te banki wchodziły z nowymi
kredytami w przedsięwzięcia restrukturyzacyjne, finansując restrukturyzację
mikroekonomiczną tych przedsiębiorstw, które są w trudnej sytuacji,
chroniąc jest przed utratą miejsc pracy i tworząc nowe miejsca pracy,
jak się nam już uda rozpędzić polską gospodarkę, a nie że coś jest za
nic. Tu jest, proszę Państwa, koncepcja coś za coś po to, żeby tak jak
kiedyś słyszeliście często i to się przecież sprawdzało, pamiętamy dobrze.
Produkcja rośnie, inflacja spada, a teraz można byłoby mówić: produkcja
rośnie, bezrobocie spada i ono za kilka miesięcy – mam nadzieję,
jeśli uda nam się dobrze [...]
Od listopada Pan sugeruje, że zacznie spadać, tak?
G.K. – Tak, wczoraj powiedziałem, że stawiam 9 do 10. Nie ma pewności,
ale w tym kierunku idą działania rządu pana premiera Millera, żeby jak
najszybciej, jak się uda, to już od listopada, odwrócić tę tendencję
i żeby wpierw powoli, a potem coraz szybciej bezrobocie spadało. Ale
to wszystko, oczywiście, w warunkach budżetu stabilizacji i rozwoju,
nad którym pracujemy, który będzie przedstawiony Parlamentowi w końcu
września i w kontekście szerszej strategii długofalowego rozwoju, polegającej
czy opierającej się o cztery filary: o szybki wzrost, sprawiedliwy podział,
korzystna integracja, skuteczne państwo. I nad tym pracujemy i liczę
na życzliwe i krytyczne zainteresowanie Państwa. I powiadam: jeśli Państwo
chcecie wiecie, co rząd zamierza i co ja robię, to zawsze bardzo chętnie
przyjdę i na żywo odpowiem na wszystkie trudne pytania.
Ale jeszcze zanim Pan dziś wyjdzie z naszego studia, Panie Premierze
(została nam niecała minuta), to prośba o krótkie odpowiedzi na trzy
pytania. Czy jest Pan za rozszerzeniem składu Rady Polityki Pieniężnej?
G.K. – Ja już na to pytanie odpowiedziałem, jak odpowiadałem wcześniej.
Proszę powtórzyć.
G.K. – Nie, nie jestem za rozszerzeniem składu Rady Polityki Pieniężnej
i liczę na to, że bank centralny jako niezależna instytucja wesprze
wszystkie te działania, które służą rozwojowi polskiej gospodarki w
trosce o kondycję polskich przedsiębiorstw i polskich rodzin. I liczę
na profesjonalizm i odpowiedzialność kolegów z centralnego banku. Sam
kiedyś doradzałem prezesowi w innych czasach i sądzę, że dobra atmosfera
będzie panowała po obu stronach.
Druga kwestia (też Pan o tym wspominał, ale też prosimy o powtórzenie)
– podatki importowe. Czy jest Pan za wprowadzeniem tego mechanizmu?
G.K. – Podatek importowy byłby dobrym mechanizmem, gdyby go wprowadzić
nawet wcześniej niż rok temu, ale na pewno na początku kadencji tego
Parlamentu. Teraz sytuacja jest nieco inna i jeśli uda nam się poprzez
właściwe skoordynowanie polityki budżetowej i pieniężnej, zwłaszcza
kursowej, poprawić konkurencyjność polskich przedsiębiorstw, to nie
będzie takiej konieczności, jak wprowadzanie podatku importowego, gdyż
instrumenty w polityce są różne. Należy stosować te, które w danej sytuacji
są najlepsze. I z tego punktu widzenia w tej fazie nie przewiduję wprowadzania
podatku importowego.
Jeszcze trzecia kwestia, Panie Premierze, na zakończenie –
złoty a euro. Jak Pan to chce powiązać? Jak to miałoby wyglądać w praktyce?
G.K. – To się wiąże z odpowiedzią na dwa dotychczasowe pytania.
Na pewno Polska kiedyś po prostu zwiąże się z euro. Chcę to wyraźnie
podkreślić, że musi nadejść taki dzień, kiedy musimy podjąć decyzję
o tym, jaki kurs złotego do euro zaproponujemy w sytuacji, kiedy będziemy
wchodzili do europejskiego obszaru walutowego, jak również pytanie,
kiedy to będzie? I można to zrobić później albo wcześniej. Ja sądzę,
że jeśli będziemy robić to wcześniej, będziemy to robić zdecydowanie
na naszych warunkach i propozycja, którą zgłaszałem wcześniej –
sztywnego powiązania złotego z euro – będzie rozważana. Na ten
temat będziemy rozmawiali z zainteresowanymi instytucjami. Natomiast
generalnie chodzi o to, żeby kurs był na właściwym poziomie i stabilny.
On nie musi być powiązany li tylko w ramach systemu tak zwanej izby
walutowej, czyli jak to po angielsku się nazywa currency board. Chodzi
o to, żeby złoty zapewniał konkurencyjność polskich firm i ograniczał
nadmierny dopływ towarów z importu, dając zatrudnienie ludziom z zagranicy,
a nie w Polsce. Proszę pamiętać, że w latach 1998-2000 myśmy stracili
ponad milion miejsc pracy i dzięki temu blisko pół miliona miejsc pracy
zostało stworzonych w innych obszarach gospodarki światowej. Ja nie
jestem za tym, żeby ludzie za granicą byli bezrobotni; ja jestem za
tym, żeby roboty było wszędzie dużo, ale w Polsce najwięcej. My mamy
jej pełne ręce i życzę wszystkim Rodakom, aby takich, którzy nie mają
pracy, było jak najmniej. I po to tutaj między innymi z Państwem jestem.
Wicepremier i minister finansów prof. Grzegorz Kołodko – Gość
Sygnałów Dnia. Panie Premierze, dziękujemy bardzo za rozmowę.
G.K. – To ja dziękuję serdecznie. I trzymajcie się Państwo.
|