Publikacje
Książki
Eseje
Working Papers
Artykuły
Wywiady
CV
Kontakt

|
|
|
|
Bałagan w służbie zdrowia
Rozmawiali: Wiesław Molak i Henryk Szrubarz
Czy w najbliższy piątek rybacy zablokują polskie porty? Zapowiedzieli
to kilka dni temu. Bezpośrednim powodem był podatek VAT na paliwo do
kutrów, naliczany od początku roku przez szczeciński urząd skarbowy
i dodatkowo bez wytycznych resortu rolnictwa w kwestii zagwarantowanego
kontyngentu paliwowego dla rybaków. Dziś przedstawiciele sztabu kryzysowego
rybołówstwa przyjeżdżają do Warszawy na rozmowy w Ministerstwie Rolnictwa.
Z Gdańska Agnieszka Michajłow.
***
Agnieszka Michajłow – Te rozmowy były planowane już dawno. Teraz
ich termin zbiegł się z czasem, w którym rybacy zapowiedzieli swój protest.
Po nagłośnieniu przez media planowanej blokady urząd skarbowy w Szczecinie
uznał, że się pomylił w interpretacji przepisów, a Ministerstwo Finansów
przysłało suchy komunikat, że w tym roku obowiązują takie same zasady
opodatkowania paliwa okrętowego jak w ubiegłym, czyli w praktyce ceny
bez VAT-u. Dodatkowo 1 stycznia powinny być gotowe wytyczne dotyczące
kontyngentu 40 ton paliwa. Wydane zostały dopiero z datą 10 stycznia.
Maciej Dlauchy – szef Krajowej Izby Rybackiej – ocenia to
jednoznacznie:
Maciej Dlauchy – Nie chcę powiedzieć: zapomniał czy zaniedbał,
cokolwiek. Tu jest brak odpowiedzialności tych, którzy decydują. Tu
jest brak odpowiedzialności za los branży. Jak można tak zapomnieć?
Ja nie wierzę, żeby zapomniał. Być może, że to może było celowe działanie.
Rybacy zostali wyłączeni z połowów. Nikt im nie zwróci tego, co mogliby
zarobić w tym czasie.
A.M. – I tak wielu nie łowi, ponieważ takie są, a nie inne
warunki atmosferyczne. Tu akurat nie chodzi o paliwo.
M.D. – Ale były do niedawna bardzo dobre warunki. Przecież to
ostatnie dwa czy trzy dni są takie, a w poprzednie było w miarę przyzwoicie.
I tego nikt im nie zwróci – tego, co nie zarobili.
A.M. – Dyrektor Departamentu Rybołówstwa w resorcie rolnictwa
Lech Kępczyński twierdzi, że wcześniejsze opublikowanie wytycznych dotyczących
kontyngentu paliwowego było niewykonalne. Na dziś przyczyny, z powodu
których ma być piątkowa blokada portów, przestały istnieć. Czy to oznacza,
że jej nie będzie? Maciej Dlauchy mówi, że być może tak, ale zastrzega,
że to jego prywatne zdanie. Ostateczną decyzję podejmie sztab kryzysowy,
który spotyka się dziś w Warszawie przy okazji wizyty w Ministerstwie
Rolnictwa, a tam rozmowy dotyczyć będą nie tylko paliw. Rybacy od lat
domagają się zmiany wielu przepisów prawa.
M.D. – Ciągle tkwimy w komunistycznych przepisach, takich jak
Karta Bezpiecznej Żeglugi. Przecież to ogranicza swobodę i wolność działania
podmiotów gospodarczych. Karta Bezpiecznej Żeglugi, o którą co roku
trzeba występować, określa skład załogi, siłę wiatru, do której można
wypłynąć, jak daleko można wypłynąć... Czegoś takiego na świecie nie
ma. Jest tylko certyfikat bezpiecznej żeglugi, który się wydaje raz
na pięć lat, i to wisi w sterówce, który nie określa takich idiotyzmów,
bo to chodziło o taki zamordyzm (przepraszam za określenie), stalinowski
zamordyzm, żeby człowiek był na kolanach. I to ciągle funkcjonuje.
A.M. – Tyle Maciej Dlauchy, szef Krajowej Izby Rybackiej. A
wracając do paliwa do kutrów rybackich, dla porównania – w Polsce
litr kosztuje 1 złoty 50 groszy, a na przykład na Bornholmie w przeliczeniu
85 groszy. Z Gdańska Agnieszka Michajłow.
***
A w Sygnałach Dnia gościmy wicepremiera i ministra finansów prof. Grzegorza
Kołodkę. Dzień dobry, Panie Premierze.
Grzegorz Kołodko – Dzień dobry Państwu.
Czy wyciągnie Pan konsekwencje wobec urzędu skarbowego, który sam
przyznał, że się w sprawie podatku VAT na paliwo pomylił?
G.K. – Z tego, co wiem, były jakieś niedociągnięcia pomiędzy Ministerstwem
Infrastruktury i Ministerstwem Gospodarki. I jak informował wczoraj
premiera Millera pan wicepremier Kalinowski i wicepremier Pol, właściwe
konsekwencje – łącznie z personalnymi – zostały usunięte.
A najważniejsze jest to, że – jak usłyszeliśmy – przyczyny,
dla których powstało całe to zamieszanie, już nie istnieją, więc mam
nadzieję, że rybacy będą mogli czynić swoją powinność i łowić ryby.
Jeszcze taka ostatnia informacja z relacji z Gdańska – litr
paliwa w Polsce kosztuje 1,50 zł, na Bornholmie 85 groszy.
G.K. – Tak, dlatego że inne są koszty, inne są zasady opodatkowania
akcyzą. Staramy się kontrolować to, aby to paliwo nie było zbyt drogie
i zachować konkurencyjność naszego rybołówstwa, aby rybacy mieli warunki
do opłacalnej działalności.
Panie Premierze, teraz o kolejnym zamieszaniu. Czy będzie 7,75% składki
zdrowotnej, czy może 8? Na co liczy Pan, jak zachowają się senatorzy
dziś w Senacie?
G.K. – Ja myślę, że w tym roku składka będzie wynosiła 8%. Chcemy
poprawić finansowanie naszej ochrony zdrowia. Trzeba być świadomym tego,
że – jak to się popularnie mówi – to jest jedna z największych
kas w państwie. Wydajemy na ochronę zdrowia olbrzymie kwoty, olbrzymie
pieniądze, to jest już blisko 30 miliardów złotych rocznie z pieniędzy
publicznych kosztem obywateli, kosztem podatników. Do tego jeszcze wydajemy
około 10 miliardów z własnych, prywatnych pieniędzy, dlatego że rozwija
się nieuspołeczniona, prywatna służba zdrowia, no ale chodzi o to, aby
ludność była ubezpieczona i ci, którzy muszą w celach prewencyjnych
czy leczniczych korzystać z tych usług, mogli mieć odpowiedni poziom
świadczeń. Ale rzecz polega na tym, że w czasie prac parlamentarnych
– wbrew wcześniejszemu przedłożeniu rządu – pojawiły się
także pomysły, aby w kolejnych latach dalej zwiększać obciążenie ludności
o kolejne ćwiartki procenta aż do 9%.
No, wbrew rządowi, który tworzy Polskie Stronnictwo Ludowe i Sojusz
Lewicy Demokratycznej. W głosowaniu w Sejmie Sojusz Lewicy Demokratycznej
głosował za podniesieniem tej stawki. Rząd chciał powrócić do tej stawki
7,75%, zobowiązał ministra zdrowia Mariusza Łapińskiego do tego, żeby
interweniował w Senacie, ale z informacji z Senatu wynika, że ta interwencja
– w każdym razie jeśli chodzi o posłów Sojuszu Lewicy Demokratycznej
– jest nieskuteczna. Jak rozumieć to zamieszanie? Rząd chce jednak
wysokości 7,75%, posłowie Sojuszu Lewicy Demokratycznej głosują przeciwko
stanowisku rządu. Również zanosi się na opozycję Sojuszu Lewicy Demokratycznej
w Senacie.
G.K. – No więc jest tak, że ustawy oczywiście przyjmuje Parlament
– Sejm, Senat – i może nawet i rzeczą jest naturalną, że
czasami posłowie, ich część, jak się w wielu przypadkach okazuje nawet
większość, mogą mieć inne zdanie niż rząd. Rząd kieruje się tutaj troską
o dwie sprawy: po pierwsze – aby były dobre warunki finansowania
ochrony zdrowia, i po drugie – żeby to nie szkodziło naszym szerszym
interesom, jakim są finanse publiczne, dlatego że jakby na to nie spojrzeć,
to w końcu my za to wszyscy płacimy – albo wnosząc składkę do
nowej instytucji, która ma przy okazji powstać, Narodowy Fundusz Zdrowia.
Są także obawy, czy ona będzie lepiej administrowała tymi pieniędzmi,
czy gorzej. Miejmy nadzieję, że lepiej. Taki jest sens tego przedłożenia
i tych reformatorskich zamysłów rządu i pana ministra Łapińskiego. Ale
to się wszystko musi mieścić w ramach możliwości budżetowych państwa.
Budżet na ten rok – co chcę przypomnieć – został skonstruowany
przy założeniu, że składka będzie wynosiła 7,75.
No właśnie, z jednej strony rząd chce powrócić do tej składki, ale
nic nie robi, żeby tak się stało.
G.K. – To znaczy robi to, że przekazuje i powtarza swoją argumentację.
Wydaje się ona być logiczna.
Ale w Senacie otrzymaliśmy taką informację, że nikt z przedstawicieli
rządu takiego wniosku nie złożył.
G.K. – No nie, wniosek taki był składany, i do tego przez rząd
został zobowiązany – i osobiście przez pana premiera Millera –
pan minister Łapiński. Natomiast widocznie siła jego argumentacji jest
niedostateczna, aby przekonać posłów i senatorów, aby głosowali inaczej.
Ja tylko chciałbym przestrzec wszystkich, także prosić posłów i senatorów,
żeby ponownie się nad tym wszystkim bardzo dobrze zastanowili, dlatego
że w pewnym sensie przyjmują sprzeczne w stosunku do siebie rozwiązania.
Przecież to oni niedawno uchwalali budżet i proporcje finansowe, które
są tam zapisane, więc nie powinni kilka tygodni później przyjmować rozwiązań,
które mogą nie znaleźć sfinansowania i wprowadzić prawdziwe zamieszanie,
bo to, o którym mówi Pan Redaktor to jest może zamieszanie w głowach
niektórych polityków, posłów, senatorów, pracowników Ministerstwa Zdrowia,
natomiast może być zamieszanie w finansach publicznych, jeśli okaże
się, że to, co jest konieczne ustawowo, nie będzie możliwe do sfinansowania.
Ja tylko informuję, jakie są tegoż konsekwencje. A konsekwencje zwiększania
składki, nawet o te ćwierć punkt procentowego, są takie, że budżet poniesie
znaczące konsekwencje, bo my też przecież płacimy składkę za pracowników
sfery budżetowej. Ponadto nie do tego zresztą sprowadzają się li tylko
i wyłącznie zmiany, które są wprowadzone w trakcie prac sejmowych i
senackich w stosunku do przedłożenia rządowego, ale także te pieniądze
zostaną wyciągnięte z naszej kieszeni.
Więc jeśli ostatecznie to rozwiązanie zostanie wprowadzone, to pamiętajcie
Państwo, że moja zasada jako Waszego ministra finansów powinna i tutaj
obowiązywać i tutaj trzeba się będzie dokładnie przyglądać, jak funkcjonuje
służba zdrowia. To musi być na zasadzie „coś za coś”, to
znaczy jeśli mielibyśmy płacić więcej, to będziemy chcieli, będziemy
żądali, będziemy oczekiwali od ochrony zdrowia, od jej pracowników,
od jej organizatorów i od polityków, którzy to nadzorują, żeby standard
obsługi zdrowotnej był dużo większy. A problem polega – w moim
przekonaniu – nie tyle na tym, że za mało jest pieniędzy w systemie
ochrony zdrowia, tyle że za dużo jest marnotrawstwa. Przecież widzimy
to częstokroć jako pacjenci przychodni, szpitali, że są możliwości zdecydowanie
bardziej racjonalnego gospodarowania i rezygnacji z pewnych niepotrzebnych
wydatków. Więc wydaje mi się, że problem bardziej jest w jakości zarządzania
sektorem zdrowia, niż w poziomie nakładów społecznych, publicznych na
ten sektor, które – jak powiadam – są i tak bardzo duże.
Choć, oczywiście, rozumiem, przynajmniej po części, argumentację tych
pracowników sektora zdrowia, którzy twierdzą, że one są niedostateczne.
Występują pewne segmenty, gdzie tych środków ewidentnie brakuje, ale
z pewnością bałaganu w służbie zdrowia jest też sporo. I mam nadzieję,
że ta dyskusja i te rozwiązania, nad którymi teraz pracuje Senat, Sejm,
przyczynią się do usunięcia po części tych usterek.
No dobrze, to powiedział nasz minister finansów. A nasz minister
zdrowia mówił jeszcze nie tak dawno zupełnie co innego.
G.K. – No, wiecie Państwo, ministrowie są przede wszystkim od
tego, żeby pracować, natomiast niektórzy mówią tak, inni mówią inaczej,
trwają bowiem dyskusje, gdyż choć jesteśmy w jednym rządzie, to nie
jest to chór, który śpiewa na tę samą nutę, dlatego że różne są punkty
widzenia, różne są interesy. I ja rozumiem, że Pan Redaktor i Państwo
też to rozumiecie, że na przykład pracownicy sektora zdrowia woleliby,
żeby więcej pieniędzy było w systemie na finansowanie leczenia, na podniesienie
ich warunków płacowych, na wyposażenie szpitali. Natomiast z punktu
widzenia interesu ogólnospołecznego, równowagi finansowej, a także,
sądzę, dostatecznego poziomu zaspokajania potrzeb w zakresie zdrowotnym
minister finansów i rząd podkreśla, że to, co do tej pory zaproponowaliśmy,
jest właściwe. Wobec tego tutaj się różnimy czasami poglądami, a czasami
interesami. I od tego jest arbitraż polityczny – wpierw na szczeblu
rządowym, a potem parlamentarnym – żeby się umówić, jak ma być.
A jak już w tej sprawie zapadną rozstrzygnięcia, to potem konsekwentnie
je realizować. Więc nie wykluczam tego, że w niektórych sprawach poglądy
mogą się różnić. Mnie przyświeca przede wszystkim troska równocześnie
o dobre zdrowie wszystkich polskich obywateli, ale również o dobre zdrowie
finansów publicznych, bo tylko wtedy wszyscy zdrowi wszyscy będziemy.
Panie Premierze, jeszcze jedna sprawa. Rząd przyjął Narodowy plan
rozwoju na lata 2004-2006...
G.K. – Tak, to bardzo ważna sprawa.
Z którego będziemy wykorzystywać 11 miliardów 400 milionów euro pomocy
ze środków Unii Europejskiej, ale musimy znaleźć 900 milionów euro na
współfinansowanie tej pomocy. Czy Pan już ma pomysł, jak to znaleźć
bez zwiększenia obciążeń budżetowych?
G.K. – Zasadniczo tak. To jest olbrzymia kwota pieniędzy. Dotyczy
to, oczywiście, kilku lat. Złośliwcy powiadają, że wracamy do planowania
wieloletniego. No, w pewnym sensie tak. Jest to narodowy plan rozwoju,
jest to plan finansowy, który pokazuje, w jaki sposób łączyć fundusze
strukturalne i spójności, które będą płynęły do Polski z Unii Europejskiej,
a jak Pan Redaktor słusznie zauważył – są to olbrzymie kwoty,
w tej perspektywie czasowej około 46 miliardów złotych, gdyby to na
nasz pieniądz narodowy, nasz złoty, przeliczyć. I teraz są już pewne
propozycje, jak ma to być podzielone pomiędzy różne, znowu konkurencyjne
w stosunku do siebie cele. Ale generalnie, aby móc korzystać z tych
funduszy, obowiązuje zasada kofinansowania. My musimy włożyć wpierw
nasze pieniądze, aby te fundusze mogły do Polski dopłynąć, mając przy
okazji dobre programy. I nad tym pracujemy i ten właśnie projekt narodowego
planu, który teraz będzie konsultowany, uzgadniany z partnerami z Unii
Europejskiej, służy.
A skąd wziąć te środki, gdzie w tej chwili jeszcze występuje luka? No,
odpowiadam koleżankom i kolegom ministrom – i tu będę konsekwentny
– trzeba je wziąć z tych alokacji budżetowych, które istnieją,
czyli krótko mówiąc – trzeba je wygospodarować w ramach tych pieniędzy,
które są do dyspozycji poszczególnych dysponentów części budżetowych,
poszczególnych ministerstw. I w tym zakresie dokonał się już olbrzymi
postęp. Sporo jeszcze jest do zrobienia jeśli chodzi o infrastrukturę,
a zwłaszcza o rolnictwo, które wydaje się być nieco bardziej konserwatywne
jeśli chodzi o poszukiwanie tych środków w ramach budżetu Ministerstwa
Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Ale sądzę, że wykonując kolejne okrążenia,
gdyż teraz będzie ten program – jak powiedziałem – negocjowany,
uzgadniany, konkretyzowany w partnerstwie z Unią Europejską, i ten problem
rozwiążemy. I wówczas będzie więcej pieniędzy w całym systemie finansowym,
niekoniecznie w samym budżecie państwa, gdyż te pieniądze popłyną do
podmiotów gospodarczych, jednostek samorządu terytorialnego i to powinno
przyspieszyć tempo wzrostu gospodarczego, to powinno stworzyć wiele
nowych, dodatkowych miejsc pracy w Polsce. Tak że dobrze, że taki plan
powstał. I sądzę, że jest to niezły dokument. Warto się z nim zapoznać,
warto więcej o nim dyskutować, także tutaj, na antenie radia.
Wicepremier i minister finansów prof. Grzegorz Kołodko w Sygnałach
Dnia. Dziękuję bardzo.
G.K. – Miłego dnia.
|