Profesor Grzegorz W. Kołodko był gościem "Sygnałów Dnia"
PR1, 15 stycznia 2003



Publikacje
Książki
Eseje
Working Papers
Artykuły
Wywiady
CV
Kontakt

     


Bałagan w służbie zdrowia

Rozmawiali: Wiesław Molak i Henryk Szrubarz

Czy w najbliższy piątek rybacy zablokują polskie porty? Zapowiedzieli to kilka dni temu. Bezpośrednim powodem był podatek VAT na paliwo do kutrów, naliczany od początku roku przez szczeciński urząd skarbowy i dodatkowo bez wytycznych resortu rolnictwa w kwestii zagwarantowanego kontyngentu paliwowego dla rybaków. Dziś przedstawiciele sztabu kryzysowego rybołówstwa przyjeżdżają do Warszawy na rozmowy w Ministerstwie Rolnictwa.

Z Gdańska Agnieszka Michajłow.

***

Agnieszka Michajłow – Te rozmowy były planowane już dawno. Teraz ich termin zbiegł się z czasem, w którym rybacy zapowiedzieli swój protest. Po nagłośnieniu przez media planowanej blokady urząd skarbowy w Szczecinie uznał, że się pomylił w interpretacji przepisów, a Ministerstwo Finansów przysłało suchy komunikat, że w tym roku obowiązują takie same zasady opodatkowania paliwa okrętowego jak w ubiegłym, czyli w praktyce ceny bez VAT-u. Dodatkowo 1 stycznia powinny być gotowe wytyczne dotyczące kontyngentu 40 ton paliwa. Wydane zostały dopiero z datą 10 stycznia. Maciej Dlauchy – szef Krajowej Izby Rybackiej – ocenia to jednoznacznie:


Maciej Dlauchy – Nie chcę powiedzieć: zapomniał czy zaniedbał, cokolwiek. Tu jest brak odpowiedzialności tych, którzy decydują. Tu jest brak odpowiedzialności za los branży. Jak można tak zapomnieć? Ja nie wierzę, żeby zapomniał. Być może, że to może było celowe działanie. Rybacy zostali wyłączeni z połowów. Nikt im nie zwróci tego, co mogliby zarobić w tym czasie.

A.M. – I tak wielu nie łowi, ponieważ takie są, a nie inne warunki atmosferyczne. Tu akurat nie chodzi o paliwo.

M.D. – Ale były do niedawna bardzo dobre warunki. Przecież to ostatnie dwa czy trzy dni są takie, a w poprzednie było w miarę przyzwoicie. I tego nikt im nie zwróci – tego, co nie zarobili.

A.M. – Dyrektor Departamentu Rybołówstwa w resorcie rolnictwa Lech Kępczyński twierdzi, że wcześniejsze opublikowanie wytycznych dotyczących kontyngentu paliwowego było niewykonalne. Na dziś przyczyny, z powodu których ma być piątkowa blokada portów, przestały istnieć. Czy to oznacza, że jej nie będzie? Maciej Dlauchy mówi, że być może tak, ale zastrzega, że to jego prywatne zdanie. Ostateczną decyzję podejmie sztab kryzysowy, który spotyka się dziś w Warszawie przy okazji wizyty w Ministerstwie Rolnictwa, a tam rozmowy dotyczyć będą nie tylko paliw. Rybacy od lat domagają się zmiany wielu przepisów prawa.

M.D. – Ciągle tkwimy w komunistycznych przepisach, takich jak Karta Bezpiecznej Żeglugi. Przecież to ogranicza swobodę i wolność działania podmiotów gospodarczych. Karta Bezpiecznej Żeglugi, o którą co roku trzeba występować, określa skład załogi, siłę wiatru, do której można wypłynąć, jak daleko można wypłynąć... Czegoś takiego na świecie nie ma. Jest tylko certyfikat bezpiecznej żeglugi, który się wydaje raz na pięć lat, i to wisi w sterówce, który nie określa takich idiotyzmów, bo to chodziło o taki zamordyzm (przepraszam za określenie), stalinowski zamordyzm, żeby człowiek był na kolanach. I to ciągle funkcjonuje.

A.M. – Tyle Maciej Dlauchy, szef Krajowej Izby Rybackiej. A wracając do paliwa do kutrów rybackich, dla porównania – w Polsce litr kosztuje 1 złoty 50 groszy, a na przykład na Bornholmie w przeliczeniu 85 groszy. Z Gdańska Agnieszka Michajłow.

***

A w Sygnałach Dnia gościmy wicepremiera i ministra finansów prof. Grzegorza Kołodkę. Dzień dobry, Panie Premierze.


Grzegorz Kołodko – Dzień dobry Państwu.

Czy wyciągnie Pan konsekwencje wobec urzędu skarbowego, który sam przyznał, że się w sprawie podatku VAT na paliwo pomylił?

G.K. – Z tego, co wiem, były jakieś niedociągnięcia pomiędzy Ministerstwem Infrastruktury i Ministerstwem Gospodarki. I jak informował wczoraj premiera Millera pan wicepremier Kalinowski i wicepremier Pol, właściwe konsekwencje – łącznie z personalnymi – zostały usunięte. A najważniejsze jest to, że – jak usłyszeliśmy – przyczyny, dla których powstało całe to zamieszanie, już nie istnieją, więc mam nadzieję, że rybacy będą mogli czynić swoją powinność i łowić ryby.

Jeszcze taka ostatnia informacja z relacji z Gdańska – litr paliwa w Polsce kosztuje 1,50 zł, na Bornholmie 85 groszy.

G.K. – Tak, dlatego że inne są koszty, inne są zasady opodatkowania akcyzą. Staramy się kontrolować to, aby to paliwo nie było zbyt drogie i zachować konkurencyjność naszego rybołówstwa, aby rybacy mieli warunki do opłacalnej działalności.

Panie Premierze, teraz o kolejnym zamieszaniu. Czy będzie 7,75% składki zdrowotnej, czy może 8? Na co liczy Pan, jak zachowają się senatorzy dziś w Senacie?

G.K. – Ja myślę, że w tym roku składka będzie wynosiła 8%. Chcemy poprawić finansowanie naszej ochrony zdrowia. Trzeba być świadomym tego, że – jak to się popularnie mówi – to jest jedna z największych kas w państwie. Wydajemy na ochronę zdrowia olbrzymie kwoty, olbrzymie pieniądze, to jest już blisko 30 miliardów złotych rocznie z pieniędzy publicznych kosztem obywateli, kosztem podatników. Do tego jeszcze wydajemy około 10 miliardów z własnych, prywatnych pieniędzy, dlatego że rozwija się nieuspołeczniona, prywatna służba zdrowia, no ale chodzi o to, aby ludność była ubezpieczona i ci, którzy muszą w celach prewencyjnych czy leczniczych korzystać z tych usług, mogli mieć odpowiedni poziom świadczeń. Ale rzecz polega na tym, że w czasie prac parlamentarnych – wbrew wcześniejszemu przedłożeniu rządu – pojawiły się także pomysły, aby w kolejnych latach dalej zwiększać obciążenie ludności o kolejne ćwiartki procenta aż do 9%.

No, wbrew rządowi, który tworzy Polskie Stronnictwo Ludowe i Sojusz Lewicy Demokratycznej. W głosowaniu w Sejmie Sojusz Lewicy Demokratycznej głosował za podniesieniem tej stawki. Rząd chciał powrócić do tej stawki 7,75%, zobowiązał ministra zdrowia Mariusza Łapińskiego do tego, żeby interweniował w Senacie, ale z informacji z Senatu wynika, że ta interwencja – w każdym razie jeśli chodzi o posłów Sojuszu Lewicy Demokratycznej – jest nieskuteczna. Jak rozumieć to zamieszanie? Rząd chce jednak wysokości 7,75%, posłowie Sojuszu Lewicy Demokratycznej głosują przeciwko stanowisku rządu. Również zanosi się na opozycję Sojuszu Lewicy Demokratycznej w Senacie.

G.K. – No więc jest tak, że ustawy oczywiście przyjmuje Parlament – Sejm, Senat – i może nawet i rzeczą jest naturalną, że czasami posłowie, ich część, jak się w wielu przypadkach okazuje nawet większość, mogą mieć inne zdanie niż rząd. Rząd kieruje się tutaj troską o dwie sprawy: po pierwsze – aby były dobre warunki finansowania ochrony zdrowia, i po drugie – żeby to nie szkodziło naszym szerszym interesom, jakim są finanse publiczne, dlatego że jakby na to nie spojrzeć, to w końcu my za to wszyscy płacimy – albo wnosząc składkę do nowej instytucji, która ma przy okazji powstać, Narodowy Fundusz Zdrowia. Są także obawy, czy ona będzie lepiej administrowała tymi pieniędzmi, czy gorzej. Miejmy nadzieję, że lepiej. Taki jest sens tego przedłożenia i tych reformatorskich zamysłów rządu i pana ministra Łapińskiego. Ale to się wszystko musi mieścić w ramach możliwości budżetowych państwa. Budżet na ten rok – co chcę przypomnieć – został skonstruowany przy założeniu, że składka będzie wynosiła 7,75.

No właśnie, z jednej strony rząd chce powrócić do tej składki, ale nic nie robi, żeby tak się stało.

G.K. – To znaczy robi to, że przekazuje i powtarza swoją argumentację. Wydaje się ona być logiczna.

Ale w Senacie otrzymaliśmy taką informację, że nikt z przedstawicieli rządu takiego wniosku nie złożył.

G.K. – No nie, wniosek taki był składany, i do tego przez rząd został zobowiązany – i osobiście przez pana premiera Millera – pan minister Łapiński. Natomiast widocznie siła jego argumentacji jest niedostateczna, aby przekonać posłów i senatorów, aby głosowali inaczej. Ja tylko chciałbym przestrzec wszystkich, także prosić posłów i senatorów, żeby ponownie się nad tym wszystkim bardzo dobrze zastanowili, dlatego że w pewnym sensie przyjmują sprzeczne w stosunku do siebie rozwiązania. Przecież to oni niedawno uchwalali budżet i proporcje finansowe, które są tam zapisane, więc nie powinni kilka tygodni później przyjmować rozwiązań, które mogą nie znaleźć sfinansowania i wprowadzić prawdziwe zamieszanie, bo to, o którym mówi Pan Redaktor to jest może zamieszanie w głowach niektórych polityków, posłów, senatorów, pracowników Ministerstwa Zdrowia, natomiast może być zamieszanie w finansach publicznych, jeśli okaże się, że to, co jest konieczne ustawowo, nie będzie możliwe do sfinansowania. Ja tylko informuję, jakie są tegoż konsekwencje. A konsekwencje zwiększania składki, nawet o te ćwierć punkt procentowego, są takie, że budżet poniesie znaczące konsekwencje, bo my też przecież płacimy składkę za pracowników sfery budżetowej. Ponadto nie do tego zresztą sprowadzają się li tylko i wyłącznie zmiany, które są wprowadzone w trakcie prac sejmowych i senackich w stosunku do przedłożenia rządowego, ale także te pieniądze zostaną wyciągnięte z naszej kieszeni.

Więc jeśli ostatecznie to rozwiązanie zostanie wprowadzone, to pamiętajcie Państwo, że moja zasada jako Waszego ministra finansów powinna i tutaj obowiązywać i tutaj trzeba się będzie dokładnie przyglądać, jak funkcjonuje służba zdrowia. To musi być na zasadzie „coś za coś”, to znaczy jeśli mielibyśmy płacić więcej, to będziemy chcieli, będziemy żądali, będziemy oczekiwali od ochrony zdrowia, od jej pracowników, od jej organizatorów i od polityków, którzy to nadzorują, żeby standard obsługi zdrowotnej był dużo większy. A problem polega – w moim przekonaniu – nie tyle na tym, że za mało jest pieniędzy w systemie ochrony zdrowia, tyle że za dużo jest marnotrawstwa. Przecież widzimy to częstokroć jako pacjenci przychodni, szpitali, że są możliwości zdecydowanie bardziej racjonalnego gospodarowania i rezygnacji z pewnych niepotrzebnych wydatków. Więc wydaje mi się, że problem bardziej jest w jakości zarządzania sektorem zdrowia, niż w poziomie nakładów społecznych, publicznych na ten sektor, które – jak powiadam – są i tak bardzo duże. Choć, oczywiście, rozumiem, przynajmniej po części, argumentację tych pracowników sektora zdrowia, którzy twierdzą, że one są niedostateczne. Występują pewne segmenty, gdzie tych środków ewidentnie brakuje, ale z pewnością bałaganu w służbie zdrowia jest też sporo. I mam nadzieję, że ta dyskusja i te rozwiązania, nad którymi teraz pracuje Senat, Sejm, przyczynią się do usunięcia po części tych usterek.

No dobrze, to powiedział nasz minister finansów. A nasz minister zdrowia mówił jeszcze nie tak dawno zupełnie co innego.

G.K. – No, wiecie Państwo, ministrowie są przede wszystkim od tego, żeby pracować, natomiast niektórzy mówią tak, inni mówią inaczej, trwają bowiem dyskusje, gdyż choć jesteśmy w jednym rządzie, to nie jest to chór, który śpiewa na tę samą nutę, dlatego że różne są punkty widzenia, różne są interesy. I ja rozumiem, że Pan Redaktor i Państwo też to rozumiecie, że na przykład pracownicy sektora zdrowia woleliby, żeby więcej pieniędzy było w systemie na finansowanie leczenia, na podniesienie ich warunków płacowych, na wyposażenie szpitali. Natomiast z punktu widzenia interesu ogólnospołecznego, równowagi finansowej, a także, sądzę, dostatecznego poziomu zaspokajania potrzeb w zakresie zdrowotnym minister finansów i rząd podkreśla, że to, co do tej pory zaproponowaliśmy, jest właściwe. Wobec tego tutaj się różnimy czasami poglądami, a czasami interesami. I od tego jest arbitraż polityczny – wpierw na szczeblu rządowym, a potem parlamentarnym – żeby się umówić, jak ma być. A jak już w tej sprawie zapadną rozstrzygnięcia, to potem konsekwentnie je realizować. Więc nie wykluczam tego, że w niektórych sprawach poglądy mogą się różnić. Mnie przyświeca przede wszystkim troska równocześnie o dobre zdrowie wszystkich polskich obywateli, ale również o dobre zdrowie finansów publicznych, bo tylko wtedy wszyscy zdrowi wszyscy będziemy.

Panie Premierze, jeszcze jedna sprawa. Rząd przyjął Narodowy plan rozwoju na lata 2004-2006...

G.K. – Tak, to bardzo ważna sprawa.

Z którego będziemy wykorzystywać 11 miliardów 400 milionów euro pomocy ze środków Unii Europejskiej, ale musimy znaleźć 900 milionów euro na współfinansowanie tej pomocy. Czy Pan już ma pomysł, jak to znaleźć bez zwiększenia obciążeń budżetowych?

G.K. – Zasadniczo tak. To jest olbrzymia kwota pieniędzy. Dotyczy to, oczywiście, kilku lat. Złośliwcy powiadają, że wracamy do planowania wieloletniego. No, w pewnym sensie tak. Jest to narodowy plan rozwoju, jest to plan finansowy, który pokazuje, w jaki sposób łączyć fundusze strukturalne i spójności, które będą płynęły do Polski z Unii Europejskiej, a jak Pan Redaktor słusznie zauważył – są to olbrzymie kwoty, w tej perspektywie czasowej około 46 miliardów złotych, gdyby to na nasz pieniądz narodowy, nasz złoty, przeliczyć. I teraz są już pewne propozycje, jak ma to być podzielone pomiędzy różne, znowu konkurencyjne w stosunku do siebie cele. Ale generalnie, aby móc korzystać z tych funduszy, obowiązuje zasada kofinansowania. My musimy włożyć wpierw nasze pieniądze, aby te fundusze mogły do Polski dopłynąć, mając przy okazji dobre programy. I nad tym pracujemy i ten właśnie projekt narodowego planu, który teraz będzie konsultowany, uzgadniany z partnerami z Unii Europejskiej, służy.

A skąd wziąć te środki, gdzie w tej chwili jeszcze występuje luka? No, odpowiadam koleżankom i kolegom ministrom – i tu będę konsekwentny – trzeba je wziąć z tych alokacji budżetowych, które istnieją, czyli krótko mówiąc – trzeba je wygospodarować w ramach tych pieniędzy, które są do dyspozycji poszczególnych dysponentów części budżetowych, poszczególnych ministerstw. I w tym zakresie dokonał się już olbrzymi postęp. Sporo jeszcze jest do zrobienia jeśli chodzi o infrastrukturę, a zwłaszcza o rolnictwo, które wydaje się być nieco bardziej konserwatywne jeśli chodzi o poszukiwanie tych środków w ramach budżetu Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Ale sądzę, że wykonując kolejne okrążenia, gdyż teraz będzie ten program – jak powiedziałem – negocjowany, uzgadniany, konkretyzowany w partnerstwie z Unią Europejską, i ten problem rozwiążemy. I wówczas będzie więcej pieniędzy w całym systemie finansowym, niekoniecznie w samym budżecie państwa, gdyż te pieniądze popłyną do podmiotów gospodarczych, jednostek samorządu terytorialnego i to powinno przyspieszyć tempo wzrostu gospodarczego, to powinno stworzyć wiele nowych, dodatkowych miejsc pracy w Polsce. Tak że dobrze, że taki plan powstał. I sądzę, że jest to niezły dokument. Warto się z nim zapoznać, warto więcej o nim dyskutować, także tutaj, na antenie radia.

Wicepremier i minister finansów prof. Grzegorz Kołodko w Sygnałach Dnia. Dziękuję bardzo.

G.K. – Miłego dnia.