Publikacje
Książki
Eseje
Working Papers
Artykuły
Wywiady
CV
Kontakt

|
|
|
|
Róbmy swoje
Rozmawiali: Henryk Szrubarz i Roman Czejarek
W studiu wicepremier i minister finansów Grzegorz Kołodko. Dzień
dobry, Panie Profesorze.
Grzegorz Kołodko – Dzień dobry Panom, dzień dobry Państwu.
W przyszłym roku wzrost gospodarczy wyniesie 3,5%, a nie 3,1%. O
zmianie prognozy zadecydował rząd na nieformalnym posiedzeniu w podwarszawskim
Klarysewie. O tym już wielokrotnie mówiliśmy. Od razu po tej informacji,
Panie Premierze, pojawiły się głosy sceptyczne. I taki głos byłego ministra
finansów i byłego wicepremiera Marka Belki, który stwierdził, że „to
prognoza zbyt odważna”. W wywiadzie udzielonym „Rzeczpospolitej”
prof. Marek Belka powiedział, że realizm nakazuje planować konserwatywnie,
by – jak wyjaśnił – „przygotowane budżety nie były
zbyt napięte”.
G.K. – No, to jest bardzo ważny głos, gdyż Marek Belka jest znakomitym
fachowcem i zawsze wie, co mówi. Ale jak wiecie Państwo, tak samo jak
nasi Słuchacze, jedni są trochę bardziej optymistyczni, inni są może
trochę bardziej powściągliwi. Ale proszę zwrócić uwagę, że i pan premier
Belka także śmiało przewidywał przyspieszenie tempa wzrostu, bo przecież
jeszcze w IV kwartale ubiegłego roku, kiedy to obecny rząd rozpoczynał
dopiero swoje prace, tempo wzrostu wynosiło raptem (cóż to zresztą był
za wzrost, przecież to była stagnacja) 0,2%; na ten rok zauważono 1%;
dzisiaj mogę Państwu powiedzieć, że oczekujemy przynajmniej 1,2%, a
więc jest to już sześć razy szybciej niż w IV kwartale roku ubiegłego.
Natomiast sądzę, że pakiet, który nazywacie Państwo najczęściej pakietem
antykryzysowym, i pewne inne działania podejmowane w ostatnich miesiącach,
a także całe przedsięwzięcie rządu pana premiera Millera, którego przecież
współautorem jest prof. Belka – pakiet „Przede wszystkim
przedsiębiorczość” – będzie dawało dobre efekty. Nie wszystko
jest pewne, ale są i takie głosy – ja znam bardzo wiele prognoz
niezależnych analityków, banków – są nimi np. prognozy mówiące
o wzroście w przyszłym roku 3,8%, choć przyznam także, że większość
z nich jest nieco poniżej tego, co w tej chwili zakładam, a mianowicie
3,5%. Wobec tego traktuję ten głos i podobne głosy jako życzliwe ostrzeżenie,
że musimy się jeszcze bardziej wysilić, żeby było coraz lepiej, a gospodarka
przyspieszała. I to jest najważniejsze.
A dlaczego akurat 3,5?
G.K. – Dlatego, że uważamy, iż pewne pozytywne efekty przyniosą
ustawy restrukturyzacyjne, które po części już są przyjęte przez Parlament,
po części jeszcze są debatowane, dlatego że jednak instytucje, które
uruchamiamy, aby wspierać małą i średnią przedsiębiorczość, m.in. tzw.
kredyt podatkowy oraz poszerzanie funduszu poręczeniowego i pożyczkowego
dla małych i średnich przedsiębiorstw i inne reformatorskie działania
rządu koalicji SLD–Unia Pracy–PSL dadzą efekty, ale przede
wszystkim dlatego, że to nie od rządu zależy, proszę Państwa. To zależy
od polskich przedsiębiorców, od efektywności, od wiary w to, że trudne
problemy można rozwiązywać własnymi umysłami, własnym rękoma. Przecież
wiele się dzieje w polskiej gospodarce i lepiej nie psioczyć, lepiej
nie narzekać, aczkolwiek trzeba być odpowiedzialnym i przyspieszenie
o 0,4 punktu w stosunku do tego, co rząd jeszcze zapowiadał raptem jeszcze
dwa miesiące temu, jest wyrazem realistycznego optymizmu.
Jeśli chodzi o gospodarkę światową, to wszystkie prognozy na rok
przyszły są korygowane w dół, niestety. Zacytuję Panu jeszcze jeden
komentarz z „Rzeczpospolitej”: „Nie wiadomo zatem,
jakie są źródła rządowego optymizmu, to zaś musi budzić niepokój przede
wszystkim dlatego, że od poziomu założonego wzrostu PKB zależy kształt
przyszłorocznego budżetu, w tym i wielkość wydatków. Te ostatnie łatwiej
zwiększyć przy wyższych szacunkach wzrostu gospodarczego, a i deficyt
budżetowy wygląda wówczas mniej groźnie”.
G.K. – No nie, akurat te ostatnie stwierdzenia są dalekie od prawdy,
są pewną jakąś dziwaczną spekulacją intelektualną. Akurat jest tak,
że tego typu przyspieszenie tempa wzrostu ma znikomy wpływ na budżet,
choć generalnie zasadnicze przyspieszenie tempa wzrostu w sposób oczywisty
ożywiając produkcję, zwiększając rentowność, zyskowność, poszerza, jak
powiadamy – bazę podatkową, krótko mówiąc, jeśli lepiej się dzieje
w firmach, jeśli więcej jest środków w naszych kieszeniach, to przy
nawet niższych stawkach podatkowych (a przecież zamierzamy obniżyć opodatkowanie
w stosunku do przedsiębiorców w roku przyszłym) wpływy są nieco większe.
Natomiast powiadam – to jest realizm, oczywiście ambitny, bo my
jesteśmy ambitni faceci, dlatego że to jest potrzebne polskim rodzinom,
polskim przedsiębiorcom i im więcej wśród nas ludzi ambitnych, pracowitych
i uczciwych, tym lepiej nasza Polska będzie się rozwijała. A jak ktoś
lubi psioczyć, narzekać, to ja proponuję, by Pan Redaktor wyciął ten
kawałek, który przed chwilą był cytowany i jeśli będę u Państwa na dywaniku
gościł za rok, to proszę mnie jeszcze raz o to zapytać, bo mogę przypomnieć,
że np. sześć lat temu pokazywały się w pewnej gazecie, której nietrudno
zgadnąć, artykuły pt. „Tygrys dostał zadyszki”, zapowiadające
w oparciu o jakichś tam analityków, którzy powinni się wstydzić tego,
co mówili, że oto polska gospodarka zwolni do 4,4%, a wzrost w tamtym
roku szedł pod 7%. Wobec tego głosy poważnej krytyki należy brać bardzo
pod uwagę – i to rząd czyni – a te, które są dyżurnymi narzekającymi,
no, przyjmujemy do wiadomości i robimy swoje.
Dobrze, to już odkładam ten artykuł do archiwum. Panie Profesorze,
kiedy rząd przyjmie budżet i z kim są największe kłopoty przy ustalaniu
tego budżetu?
G.K. – Z kim? No, pewnie z ministrem finansów, który musi rozwiązać
problem, wydawałoby się, nierozwiązywalny, dlatego że z jednej strony
(o, właśnie, przed chwilą Pan Redaktor cytował) są jakieś sugestie,
że jakoby za dużo do tego budżetu ściągamy środków, ale z drugiej strony
są oczywiście „słuszne” (i te „słuszne”, to
Państwo widzicie przecież ten gruby cudzysłów, w który to wsadziłem)
narzekania, że wydatki są za małe. A jak już to jest odfajkowane, to
na trzeciej stronie gazet pisze się, że oto deficyt jest za duży. Otóż
my racjonalizujemy wydatki, a maksymalizujemy dochody bez ograniczania
przedsiębiorczości i nadmiernego fiskalizmu. I tak – to wyraźnie
powiadam – zmniejszamy deficyt budżetowy zarówno w stosunku do
tego, co było w roku ubiegłym, zarówno w stosunku do tego, co jest w
tym roku i również w stosunku do tego, co jeszcze rząd zakładał na początku
lipca, kiedy przyjęto założenia do budżetu.
Projekt budżetu ma trafić do Sejmu do 30 września.
G.K. – Taki jest wymóg – 20 dni...
[...] Do 10 września powinien być gotowy projekt budżetu.
G.K. – To znaczy pewien projekt budżetu już jest gotowy, ale jeszcze
trwają ustalenia, będą one jeszcze trwały przez niespełna tydzień i
w przyszłym tygodniu budżet będzie ostatecznie w rękach wszystkich ministrów
i całego rządu. I pan premier Miller – tak jak zapowiadał –
pragnie, abyśmy budżet stabilizacji i rozwoju na rządzie ostatecznie
spróbowali przyjąć w końcu przyszłego tygodnia. I w tym samym momencie,
a może nawet parę godzin wcześniej, trafi on do naszych partnerów społecznych,
co pan minister Hausner jako przedstawiciel Rady Ministrów w komisji
trójstronnej wynegocjował z przedstawicielami pracobiorców, pracodawców,
naszych związkowców, przedsiębiorców, aby zgłosili swoje krytyczne uwagi.
Z niektórymi z nich, a nawet z wszystkimi, pewne sprawy konsultujemy,
tak że nie będą zaskoczeni. I ze strony partnerów społecznych –
za co należy ich szanować – jest deklaracja, że przyjrzą się wnikliwie
i zgłoszą swoje krytyczne, ale mam nadzieję, że konstruktywne uwagi
w ciągu kilku dni, tak, aby ostatecznie można było ten dobry, mam nadzieję,
budżet przyjąć i skierować do Sejmu w końcu tego miesiąca. Więc oczywiście
wszystkie ustawowe i konstytucyjne terminy zostaną dotrzymane, ale najważniejsze
jest – i sądzę, że to Państwa, naszych czytelników...
Słuchaczy.
G.K. – Naszych słuchaczy, przepraszam, ale także i czytelników
prasy, ale krótko mówiąc: obywateli – bardzo interesuje, bo o
budżet ocieramy się wszyscy, czasami nawet o tym nie wiedząc.
Tylko ja bym chciał jeszcze, proszę Państwa, przy tej okazji podkreślić
to, że to jest budżet państwa, to jest budżet centralny, natomiast coraz
większa część środków publicznych, która przecież pochodzi z naszych
kieszeni i która ma finansować nasze potrzeby w sposób zorganizowany,
przechodzi przez budżety rządów lokalnych, czyli samorządów. I tak jak
chodzimy po swoich ścieżkach, ulicach, zakamarkach czy wyjeżdżamy z
osiedla, to ja bym prosił, żebyśmy przy okazji debaty nad budżetem państwa
(zwłaszcza teraz, kiedy musimy dokonywać pewnych wyborów nie tylko na
co wydać, ale i skąd wziąć pieniądze do wspólnej kasy, ale także kogo
wybrać, bo nadchodzą wybory samorządowe) przyjrzeli się również budżetom
samorządów – na co idą nasze pieniądze. I jeśli w tym budżecie
stabilizacji i rozwoju są priorytety dla walki z bezrobociem i z przestępczością,
a także – co rząd w poniedziałek zaakcentował na swoim nieformalnym
spotkaniu (nieformalnym w tym sensie, że nie decyzyjnym) – że
są priorytety dla inwestowania w kapitał ludzki, a zwłaszcza dla edukacji
i dla kultury, to ja bym także chciał, żebyśmy teraz przyglądali się
naszym budżetom samorządów tam, gdzie mieszkamy, tam, gdzie żyjemy,
tam, gdzie pracujemy, czy w rzeczywistości ten nasz grosz publiczny
tam jest dobrze wykorzystywany, to naprawdę bardzo wiele można zrobić
na szczeblu lokalnym.
Akurat w niedzielę miałem okazję dyskutować sprawy z naszym wybitnym
rodakiem, wielkim sportowcem, moim przyjacielem Robertem Korzeniowskim.
Tak się zastanawialiśmy, jak to naprawdę można zrobić wspólnym wysiłkiem
społeczników, szkół, lokalnej społeczności, samorządów, jeśli chodzi
o sport na szczeblu regionalnym. Ja akurat codziennie rano wybiegam
o piątej i biegnę obok boiska. To boisko jest puste o piątej rano –
to się nie dziwię, ale ono jest puste o piątej po południu, wszystko
zamknięte na cztery spusty na kłódkę. A to jest akurat sprawa samorządu,
żeby takie dobro jakie mamy, np. boiska, hale sportowe przy szkołach
czy innych instytucjach, były wykorzystywane. Czyli krótko mówiąc –
wiele rzeczy można zrobić także ze środków społecznych, ale poprzez
finansowanie z samorządów. I na to chciałbym zwrócić uwagę także przy
okazji naszej debaty, bo priorytety budżetu państwa powinny być wsparte
także priorytetami budżetów samorządów i tego musimy się dopominać i
pytać kandydatów w nadchodzących wyborach samorządowych, co mają nam
do zaproponowania.
Ba, jak spoglądać i patrzeć samorządom lokalnym na ręce, to już temat
na inną rozmowę. Dziękuję bardzo, Panie Premierze.
G.K. – To ja dziękuję i miłego dnia!
Wicepremier i minister finansów prof. Grzegorz Kołodko w Sygnałach
Dnia.
|