Publikacje
Książki
Eseje
Working Papers
Artykuły
Wywiady
CV
Kontakt

|
|
|
|
Uelastycznić co sztywne
Rozmawiali: Wiesław Molak i Henryk Szrubarz
Sygnały Dnia, 22 minuty po godzinie 7-ej – na tę porę byliśmy
umówieni z wicepremierem i ministrem finansów prof. Grzegorzem Kołodką.
Właśnie w tej chwili otwierają się drzwi. Panie Premierze, witamy serdecznie.
Grzegorz Kołodko – Dzień dobry Państwu.
Polski rząd pozna dziś odpowiedź Unii Europejskiej na nasze propozycje
przedstawione w Brukseli przez ministra spraw zagranicznych Włodzimierza
Cimoszewicza. Unijne propozycje zostaną przed południem przesłane do
Warszawy. Z nieoficjalnych informacji wynika, że Unia Europejska nie
jest gotowa do przyjęcia polskich postulatów. Polska uzyskała jedynie
pewne koncesje w sprawach drugorzędnych. Zasadnicze decyzje w sprawach
finansów zapadną dopiero na najwyższym szczeblu w Kopenhadze, gdzie
jutro rozpoczyna się szczyt Unii Europejskiej. Panie Premierze, Unia,
jeśli chodzi o polskie postulaty, zwłaszcza te finansowe czy budżetowe,
mówi „nie”. Czy to mocno pokrzyżuje Panu pracę jako ministrowi
finansów?
G.K. – Mam nadzieję, że nie, proszę Państwa, dlatego że negocjacje
to jednak jest proces i jesteśmy w jego końcowej, dosłownie końcowej
fazie, ale bardzo wiele wynegocjowaliśmy i sądzę, że koniec końców –
a to się wszystko rozstrzygnie w najbliższych dniach – to będzie
korzystny dla Polski, dla polskiego społeczeństwa pakiet. Ale jeszcze
negocjujemy.
Właśnie. O co będziemy teraz, w tych ostatnich dniach, walczyć z
urzędnikami unijnymi?
G.K. – Już nie tyle z urzędnikami, ile – powiedziałbym –
z politykami. To już się przesuwa na najwyższe szczeble polityczne.
Cały czas zresztą w te negocjacje jesteśmy zaangażowani. Mówię wszyscy
– i premier, i ministrowie, nie tylko zespół negocjacyjny, nie
tylko tzw. urzędnicy, którzy czynią swoją powinność najlepiej jak potrafią
w naszym interesie. Ale teraz to już w zasadzie negocjuje także pan
premier Miller i na szczycie w Kopenhadze będzie nadal rozmawiał z przywódcami
państw i rządów Piętnastki unijnej, a także z kolegami-premierami z
krajów, które aspirują do Unii Europejskiej. Teraz chodzi przede wszystkim
o pozyskanie jeszcze do naszego budżetu – zwłaszcza w roku 2005/2006
– dodatkowej kompensaty, tak, aby poprawić płynność, gdyż –
jak wiemy – istota przepływów finansowych polega na tym, że wiele
środków wyłożymy, określoną składkę z naszego budżetu do naszego wspólnego
budżetu, bo to będzie przecież część także nasza pieniędzy unijnych,
a pieniądze z budżetu Unii Europejskiej będą płynęły do budżetów jednostek
samorządu terytorialnego, do rolnictwa, do organizacji pozarządowych,
do sektora prywatnego, ale w sumie saldo tych przepływów będzie jednoznacznie
dla Polski korzystne.
Panie Premierze, jutro rozpoczyna się szczyt Unii Europejskiej. Zaplanowano
go na dwa dni, ale najprawdopodobniej potrwa nieco dłużej. Tymczasem
wróćmy na nasze podwórko. Media ostatnio podały, że w Ministerstwie
Finansów rozpoczęły się prace nad reformą prawa podatkowego. Czy to
ma być jakaś nowelizacja, zmiany, czy zupełnie coś innego, gruntownie
innego od tego, co jest w tej chwili?
G.K. – Nie wiem, co podają media. Ważne jest to, co mówi rzecznik
Ministerstwa Finansów i co mówię ja Państwu jako Wasz minister finansów.
Że prace się rozpoczęły?
G.K. – Prace cały czas trwają. My pracujemy bardzo intensywnie,
chroniąc interesy podatnika i starając się usprawnić cały system podatkowy,
tak, aby rozkwitała polska przedsiębiorczość, rosła skłonność do oszczędzania,
aby sprzyjać tworzeniu się rodzimego kapitału. I to, nad czym obecnie
pracujemy, to jest część szerszego przedsięwzięcia, wiążącego się także
zresztą z aspektami finansowymi integracji z Unią Europejską, a mianowicie
jest to tzw. restrukturyzacja finansów publicznych polegająca na tym,
żeby uelastycznić cały ten system, a więc żeby po części odsztywnić
wydatki z budżetu państwa, aby mogły być one przedmiotem wyboru swobodnego,
demokratycznie wybranego przez społeczeństwo parlamentu, a nie tylko
funkcją sztywnych zapisów ustawowych.
I chcemy również, aby system podatkowy w jeszcze większym stopniu niż
do tej pory sprzyjał formowaniu się rodzimego kapitału, dlatego że jednak
strategie dla Polski, dla rozwoju społeczeństwa, polskiej gospodarki,
także w kontekście korzystnej dla nas przecież integracji z Unią Europejską,
trzeba widzieć przez pryzmat prymatu dla formowania się, tworzenia rodzimego
kapitału, a ten kapitał zagraniczny dopływający do polskiej gospodarki
także z państw Unii Europejskiej, może odgrywać rolę tylko uzupełniającą.
I pod tym kątem także przyglądamy się, co należałoby zmienić, wychodząc
także naprzeciw pewnym postulatom środowiska przedsiębiorców, ludności
w naszym systemie podatkowym. I wraz z całym pakietem restrukturyzacji
finansów publicznych, uwzględniającym również wymogi wzmocnienia finansowego
jednostek samorządu terytorialnego, gmin, samorządów, które właśnie
niedawno sobie wybraliśmy, wystąpimy do publicznej dyskusji już w styczniu,
a więc niedługo.
Panie Premierze, powiedział Pan: „Gdyby nie było dopłat do
rent i emerytur, to nie byłoby deficytu budżetu w 2002 roku i emeryci
i renciści zubożeli”.
G.K. – O, wiedziałem, wiedziałem! Właśnie to od razu powiedziałem
po przecinku, iż tego cytatu nie ma może Pan go tam jeszcze. Ma Pan
go. Bo ja od razu powiedziałem: „No, na pewno ten cytat zostanie
wyrwany z kontekstu”. Pan go nie wyrywa, Pan go tylko przytacza.
Otóż chciałem zilustrować w ten sposób pewne proporcje, które mamy w
budżecie, dlatego że częstokroć jak się troszczymy przecież o naszych
emerytów i rencistów (właśnie w parlamencie zostały przyjęte, są rozpatrywane
odpowiednie rozwiązania ustawowe, gwarantujące i stabilizujące poziom
i mechanizm wzrostu świadczeń emerytalno-rentowych dla naszych emerytów
i rencistów), to częstokroć także nawet posłowie i senatorowie, do których
wczoraj mówiłem przy okazji debaty budżetowej, nie zdają sobie sprawy
z tego, jak wiele podatnicy muszą łożyć na to, żeby ten system sprawnie
funkcjonował.
Pięćdziesiąt miliardów złotych, tak?
G.K. – To będzie właśnie w tym pierwszym... Obecnie jest to ponad
47 miliardów złotych w budżecie, który przyjmujemy w tych dniach w Senacie
i w Sejmie ostatecznie. Na rok 2004 przewiduję, że to już będzie lekko
powyżej 50 miliardów złotych. I tylko chciałem to porównać, żeby było
to widać w pewnym innym kontekście, żebyśmy wszyscy byli świadomi, że
oto my mamy taki system emerytalno-rentowy, że troszcząc się –
i słusznie – o sytuację materialną, społeczną naszych emerytów
i rencistów, których – powtarzam – jest ponad 9 milionów,
musimy jednak z naszych podatków poprzez budżet państwa aż tak ogromną
kwotę do tego dopłacać. A emeryci i renciści nie mają żadnych powodów,
żeby drżeć, dlatego że rząd premiera Millera jako jedną ze swoich wysokich
preferencji stawia poprawę sytuacji materialnej na tyle, na ile nas
stać. A na ile nas stać? No, stać nas na to, żeby w marcu już dokonać
kolejnej waloryzacji, podwyżki przeciętnie o ok. 44 złotych. Przeciętnie.
Dla niektórych nieco więcej, dla niektórych nieco mniej. I emeryci z
tego punktu widzenia spokojniej mogą patrzeć w przyszłość.
Ale mówił Pan przed chwilą o uelastycznieniu wydatków sztywnych w
pracach nad zmianami podatkowymi. Ale przecież te wydatki – chociażby
na emerytury i renty – należą do wydatków sztywnych.
G.K. – O tak, to jest jedna z głównych pozycji sztywnych.
A zatem co Pan chce uelastycznić?
G.K. – To jest dobre pytanie, bo jeśli, proszę Państwa, mówimy
o wydatkach sztywnych, tzn. takich, które w zasadzie nie podlegają negocjacjom,
nie są przedmiotem dyskusji, one muszą być zrealizowane, bo wynika to
albo ze struktury, z proporcji demograficznych polskiego społeczeństwa
– że tyle oto mamy dzieci na zasiłkach, że tyle oto mamy emerytów
i rencistów, którzy funkcjonują w ramach systemu tzw. repartycyjnego
– a więc że obecne emerytury i renty są wypłacane ze źródeł finansowych
poprzez obecne składki na ubezpieczenia społeczne plus właśnie te dotacje,
o których Panowie Redaktorzy wspomnieli, z budżetu państwa.
Te wydatki sztywne to są np. także te, które są zapisane na sztywno
ustawą, np. w sumie 2 procent produktu krajowego brutto na obronę narodową.
A więc jeśli w przyszłym roku ma się zwiększyć produkt krajowy brutto
o 3,5 procent realnie, a inflacji przewidujemy na poziomie około 2 procent,
więc w sumie rośnie ten produkt w cenach bieżących o 5,5 procent, to
automatycznie o tyle mniej więcej muszą zwiększyć się wydatki na obronę
narodową bez względu na to, jak się np. ukształtują wpływy do budżetu.
To jest prawo, a w Polsce ma rządzić prawo, a nie czyjeś widzimisię.
I rząd nas przestrzega prawa.
Natomiast jeśli to wszystko pododawać i jeszcze do tego dodać inną sztywną
płatność – koszty obsługi długu publicznego, tak jak na przykład
– ja wiem? – w rodzinie trzeba obsługiwać dług rodzinny.
Oto zaciągnęło się kredyt na kupienie mieszkania spółdzielczego albo
na kupno jakiegoś segmentu i to jest sztywna płatność – miesiąc
w miesiąc trzeba zapłacić ratę w raz z odsetkami, a jak nie, no to chyba
trzeba ogłosić upadłość albo stwierdzić, że nie stać nas na ten dom
czy na to mieszkanie. Otóż jest to dług publiczny, dług społeczeństwa
polskiego, który oscyluje, niestety, wokół 50 procent, zbliża się. I
ten próg, który wymusza potem uruchomienie pewnych procedur ostrożnościowych,
być może, w tych dniach, tygodniach jest przekraczany. Ostatecznie dowiemy
się o tym za jakiś czas, ale takie ryzyko poważne, niestety, występuje
wskutek właśnie m.in. wysokiego wciąż deficytu budżetowego. On spada
bardzo wyraźnie, jak wiadomo, ale przecież nie ukrywałem nigdy tego,
że nadal jest wysoki.
Otóż suma tych wszystkich wypłat sztywnych sięga 68 procent. I teraz
do tego dojdzie jeszcze jedna płatność sztywna – nasze zobowiązania
w stosunku do naszego wspólnego, europejskiego budżetu. Będą też obowiązkiem,
obowiązkiem systemowym, wobec tego to pole manewru, gdzie można wybierać:
Czy może więcej na drogi? Czy na narodową kulturę? Czy może więcej na
oświatę? Czy może na badania naukowe? Czy może właśnie więcej na bezpieczeństwo
wewnętrzne? Czy też na wsparcie wysiłków polskiej dyplomacji? To pole
wyboru jest bardzo wąskie, dlatego że nam niewiele zostaje po tych sztywnych
płatnościach.
Wobec tego musimy przejrzeć wszystkie powiązania pomiędzy jednymi typami
wydatków a drugimi, gdzie jest to zapisane ustawowo na wszystko, że
coś musi rosnąć w zależności od tego, jak się zmienia produkcja, ile
wynosi inflacja, jak się kształtują przeciętne płace. I w przypadku
rent i emerytur ta dyskusja dotyczyła tylko i wyłącznie tego, żeby nie
było tego sztywnego, automatycznego indeksowania, zwłaszcza w sytuacji,
kiedy inflację praktycznie pokonaliśmy, bo to co miesiąc powtarzamy
– że są na historycznie najniższym poziomie. Inflacja w listopadzie
chyba nawet nie sięga 0,7 procenta, co chciałbym Państwu w ten mroźny
poranek z nieukrywaną radością, bo wszyscy na tym korzystamy, donieść.
I dlatego też te wszystkie podwyżki, m.in. rent i emerytur bądź zasiłków,
to, co jest ostatecznie zatwierdzane w budżecie stabilizacji i rozwoju
na przyszły rok, to są praktyczne realne podwyżki.
A bardzo dobrą wiadomością jest również i to, że my w tym roku w budżecie,
którego realizację pomyślnie już niedługo zakończymy, zakładaliśmy inflację
– przeciętnie licząc – w wysokości 4,5 procent. Dziś mogę
Państwu powiedzieć, że ona nie sięgnie nawet 2 procent, a więc wszystkie
te przyrosty, te pieniądze, które dostaliśmy – także nasi emeryci
i renciści, nauczyciele, cała sfera budżetowa, wszyscy – te pieniądze
mają realnie większą wartość niż wydawało się to i parlamentarzystom,
i rządowi, i mojemu poprzednikowi jakiś rok temu.
Panie Premierze, my musimy liczyć czas.
G.K. – Czas zawsze trzeba liczyć, może nawet jeszcze dokładniej
niż pieniądze, wobec tego życzę Państwu, żebyście mieli więcej pieniędzy
niż czasu, bo czas trzeba dobrze wykorzystać i pracować, bo warto pracować
dla Polski.
Wicepremier i minister finansów prof. Grzegorz Kołodko Gościem Sygnałów
Dnia.
G.K. – Miłego dnia!
|