Profesor Grzegorz W. Kołodko był gościem "Sygnałów Dnia"
PR1, 10 października 2002



Publikacje
Książki
Eseje
Working Papers
Artykuły
Wywiady
CV
Kontakt

     


Ustawowe rozgrzeszenie

Rozmawiali: Roman Czejarek i Wiesław Molak

„Na ekonomii to my się nie bardzo znamy – przyznają polscy biskupi. Mimo to, a może właśnie dlatego, dziś na Konferencji Episkopatu pierwszy raz w historii będą gościć ministra finansów – i to jakiego! – profesora Grzegorza Kołodkę”. Tak piszą dzisiejsze poranne gazety.

W naszym studiu minister finansów i wicepremier prof. Grzegorz Kołodko. Witamy.


Grzegorz Kołodko – Dzień dobry Państwu.

Co Pan powie, Panie Profesorze? Jest jeszcze znaczący tytuł: „Święty Grzegorz”, Panie Profesorze.

G.K. – Święty Grzegorz? Tak. Dzień dobry Państwu. No cóż, ja nie wiem, czy ks. Prymas, kardynałowie, biskupi nie znają się na ekonomii, na gospodarce, bo miałem takie wrażenie, że na gospodarce, na ekonomii, zwłaszcza na polityce gospodarczej znają się wszyscy rodacy. Natomiast spraw jest wiele, które nas łączy, są takie kwestie, które Polaków dzielą, a przynajmniej jeśli chodzi o poglądy. Te poglądy są różne, dlatego trzeba spokojnie dyskutować, zadając sobie trudne pytania i szukając na nie właściwej odpowiedzi. I jeśli ks. Prymas kard. Glemp zaprosił na Konferencję Episkopatu Polski, to oczywiście przyjąłem to zaproszenie. I dzisiaj chcę podzielić się swoimi przemyśleniami, obserwacjami na temat sytuacji społeczno-gospodarczej w Polsce.

A jak to będzie wyglądać? Pan będzie mówił, czy biskupi będą zadawali pytania?

G.K. – Tym razem to ja będę mówił, a eminencje będą słuchały. Ale ja będę też słuchał. Zwłaszcza jestem bardzo ciekaw, jakie pytania zostaną zadane przez ks. Prymasa, przez kardynałów, przez biskupów, gdyż choć zupełnie różne misje przecież pełni episkopat, rząd, natomiast na pewno wszyscy się interesują tym, jaka jest kondycja polskiej gospodarki, jak to się przekłada przede wszystkim na kondycję polskiego społeczeństwa. Człowiek jest najważniejszy. Ja jestem ministrem finansów, ale przede wszystkim w tym, co robię, widzę człowieka i właśnie dobro ludzi jest przedmiotem naszej troski jeśli chodzi o politykę przyspieszania wzrostu gospodarczego, przeciwdziałania patologiom społecznym, ograniczania bezrobociu, pogłębiania integracji społecznej. Więc sądzę, że choć z bardzo różnych punktów widzenia do tego podchodzi np. kardynał czy minister, prymas, czy wicepremier ds. gospodarczych, episkopat czy rząd, to gdzieś w tej dłuższej perspektywie dobro człowieka, patriotyczna troska o kondycję polskiego społeczeństwa w tej globalnej grze ekonomicznej nas łączy. Natomiast jako ekonomista tak, chciałbym także episkopatowi, eminencjom przybliżyć nieco swój punkt widzenia na globalizację. Akurat instytut, którym kieruję – Centrum Badawcze Transformacji, Integracji i Globalizacji w Szkole Biznesu Koźmińskiego – ma jako swój slogan „Globalizacja z ludzką twarzą”. Otóż tak, ja szukam tego klucza do drzwi, które mogą otwierać coraz szerzej globalizację z ludzką twarzą i w tym układzie globalnym miejsce dla Polski, dla polskich rodzin, dla polskich przedsiębiorców. I jeśli ks. Prymas, episkopat, w tej materii jest moim, naszym sojusznikiem, to z pewnością z wzajemnością.

Panie Profesorze, będą zapewne też pytania o abolicję podatkową – że to nie bardzo uczciwe.

G.K. – Ach, ja nie wiem, skąd Pan Redaktor domniema, że takie pytania będą. To by bardzo dobrze było – takie pytanie – bo sądzę, że to pytanie będzie zawierało już odpowiedź. Otóż gdzie jak gdzie...

I ocenę moralną jeszcze.

G.K. – Ale właśnie, no właśnie. Przecież w religii katolickiej istnieje instytucja nie tylko grzechu, ale i rozgrzeszenia, i pokuty. I tak jak przy innej rozmowie z ks. Prymasem powiedziałem: „Przecież z tym się zgadzamy”, i sądzę, że też przytłaczająca większość naszych Słuchaczy się z tym zgodzić musi, że niemoralne nie jest rozgrzeszanie, a grzeszenie. I skoro można – choć nie wypada – grzeszyć, ale za jakąś pokutą można uzyskać rozgrzeszenie, to dlaczego – jeśli ktoś zgrzeszył nieco i zapomniał o tym, że należało uiścić swoją daninę na rzecz naszą wspólną, państwa i budżetu, to teraz w ramach Ustawy abolicyjnej, która wkrótce będzie wchodziła w życie i do jej przeprowadzenia jesteśmy dobrze przygotowani, większość Polaków to rozumie i popiera, i oczekuje na tę ustawę – jest to jakaś forma za niewielką pokutą rozgrzeszenia. A na pewno z tym się też chyba z Episkopatem zgodzimy. Nie ma nic lepszego jak czyste sumienie. I ci wszyscy z Państwa, którzy dzisiaj wstali i zaczynają ten – przynajmniej w Warszawie – słoneczny, mroźny dzień i mają czyste sumienia, na pewno czują się lepiej od tych niewielu, którzy tego czystego sumienia nie mają. I abolicja podatkowa umożliwi tym, że jeśli komuś coś na tym sumieniu jeszcze pozostało, to może się oczyścić i dostać to rozgrzeszenie.

To będzie ten akt żalu na końcu, tak?

G.K. – Nie tyle chodzi o to, żeby żałować – choć jak ktoś coś zbroił, to oczywiście powinien troszkę pożałować – ale przede wszystkim patrzmy w przyszłość. I chodzi o to, żeby oczyścić przedpole, tworząc coraz lepsze przesłanki rozwoju polskiej gospodarki, o czym będziemy mieli okazję debatować więcej i szerzej nie tyle dzisiaj we Wrocławiu przy okazji Konferencji Episkopatu Polski, gdzie przedstawię pewne pytania, pewne odpowiedzi przede wszystkim, ale także na piątkowej debacie nad budżetem państwa. Natomiast teraz realizujemy program. Godzina po godzinie, dzień po dniu, krok po kroku, rok po roku idziemy do przodu. Już zmienia się nieco na lepsze sytuacja jeśli chodzi o zatrudnienie w porównaniu z ubiegłym rokiem. Wyraźnie zostały zahamowane negatywne tendencje, choć zatrważająco wysokie, przecież wciąż jest wysokie bezrobocie. Ale po to m.in. wdrażamy już teraz pakiet ustaw restrukturyzacyjnych...

No i właśnie. Co z tą abolicją dla przedsiębiorstw, Panie Profesorze. Zgłaszają się?

G.K. – Ale idzie dobrze. Tak, zgłaszają się. Mamy za sobą pierwszy roboczy tydzień działania tej ustawy. Weszła ona w życie 1 października. Z każdego dnia zgłasza się przynajmniej ze 100 podmiotów gospodarczych. Co ciekawe...

A ile ma szansę? No bo to, że się zgłaszają, to jedno, ale pewnie tylko część z nich spełni warunki.

G.K. – No, tysiące, tysiące, tak, to się przyspiesza, to teraz nabiera pewnego rozpędu. Tutaj sytuacja jest o tyle ważna, że akurat dobiegają końca kadencje naszych samorządów, władz lokalnych i dziś, jutro odbywają się ostatnie posiedzenia ich rad, które mają także związek z tym, iż są podejmowane stosowne decyzje techniczne związane z podwyżkami dla nauczycieli. Tak się szczęśliwie składa, że nadchodzi Dzień Nauczyciela i mamy istotną podwyżkę poprawiającą sytuację materialną naszych nauczycieli. Otóż samorządy, jak mają teraz okazję jeśli chodzi o spotkania ich rad, muszą także podjąć decyzję o przystąpieniu do restrukturyzacji tej części zobowiązań publicznoprawnych, które wynikają z zobowiązań podatkowych w stosunku do rządów, do władz lokalnych. Np. jeśli ktoś ma zaległości z tytułu podatku od nieruchomości, to jest przychód, dochód władzy lokalnej, samorządu, i taki samorząd, jego rada musi podjąć (ma na to czas jeszcze dzisiaj, jutro, ustawa jest znana przecież od 30 sierpnia, kiedy była uchwalona) stosowne decyzje, aby to umożliwić. Wiemy, że zdecydowana większość samorządów tak postępuje.

Więc sądzę, że teraz tych wniosków będzie jeszcze więcej. Co najciekawsze, są to przede wszystkim firmy małe, wnioski już sięgają blisko miliarda złotych jeśli chodzi o zaległości, które będą podlegały restrukturyzacji. Więc z tego dobrodziejstwa restrukturyzacji finansowej, co powinno poprawić płynność, dać przestrzeń do oddechu, a w dalszej ciągłości, w dalszym okresie także do rozmachu i rozwoju produkcji, zwiększania zatrudnienia, a tym samym poprawy konkurencyjności polskich firm i warunków życia polskich rodzin, to jest już widoczne, to już jest odczuwalne. Czyli ta koncepcja się sprawdza. Bardzo się z tego cieszę, choć oczywiście musimy teraz dużo i ciężko pracować, żeby to wszystko przeprowadzić, dlatego że postępowanie restrukturyzacyjne będzie trwało przez wiele miesięcy, także w przyszłym roku. Nasze służby, służby skarbowe, są do tego dobrze przygotowane, nie mam żadnych sygnałów, żeby były jakiekolwiek problemy. Gdybyście Państwo gdzieś widzieli, że są, to proszę, szybko dawajcie nam znać. Jesteśmy od tego, żeby w interesie podatnika udrożniać wszystkie tutaj kanały, tak, aby ta akcja dała jak największe skutki. A da. Da dobre skutki.

Na razie to chcielibyśmy zapytać jeszcze m.in. o euro. Otóż dobiegały różne głosy z dwóch stron jednej ulicy w Warszawie, tzn. Narodowego Banku Polskiego i Ministerstwa Finansów – tak to komentowano do pewnego czasu, aż tu proszę: wspólny komunikat, informacja o tym, że być może za cztery, no, może za pięć lat, ale euro zastąpi złotówkę. Rzeczywiście jest taka szansa? To dobry znak?

G.K. – To jest bardzo dobry znak, ale jeśli Pan Redaktor mówi o różnych sygnałach dobiegających z dwóch stron ulicy Świętokrzyskiej, to chciałbym Państwu powiedzieć, że wczoraj przez okna patrzę i widzę, że po drugiej stronie ulicy Świętokrzyskiej w kierunku Nowego Światu ciągnie sznur samochodów, lawety z samochodami osobowymi oblepionym transparentami. Pytam się: – Przeciwko czemu teraz ktoś demonstruje? A słyszę: – Panie premierze, to nie przeciwko, tylko na rzecz poparcia pana premiera. Otóż z tej drugiej strony ulicy Świętokrzyskiej właśnie wczoraj obserwowałem demonstrację popierającą reformatorskie działania ministra finansów i naszego rządu w trosce właśnie o poprawę przedsiębiorczości o walkę z szarą strefą.

Więc w rzeczywistości może nadchodzą nowe czasy. Choć atmosfera zimniejsza, to od pewnej strony trochę cieplejsza. I będziemy także mieli wyrazy tego poparcia, ale ja bym wolał, żeby to poparcie dało o sobie znać przede wszystkim podczas debaty parlamentarnej nad budżetem w piątek, i tak z pewnością będzie.

Odpowiadając więc na Pańskie pytanie – tak, wprowadzenie w Polsce euro jako i naszego pieniądza bezsprzecznie będzie zwieńczeniem określonego etapu transformacji polskiej gospodarki. W swoim czasie, w ’96 roku, przygotowałem jeszcze w ramach „Strategii dla Polski” taki program, który nazywał się „Euro 2006”. Wówczas krytycy i szydercy prześmiewali, że jest to iluzja, natomiast dzisiaj już jest jasne, że była to bardziej wizja niż iluzja, która jest już w zasięgu naszych możliwości w roku 2006, jak sądzę, i potwierdza to także teraz w dobrej naszej współpracy bank centralny, NBP. Jest szansa na wprowadzenie euro, ale wymaga to spełnienia całego szeregu kryteriów. Po pierwsze – musimy być w Unii Europejskiej, co w zasadzie wszyscy, a od wczoraj staje się to już wręcz deklaracją polityczną oficjalną, przyjmujemy, że stanie się faktem w roku 2004.

Ale jeszcze inflacja, deficyt.

G.K. – A tak. Więc jeśli chodzi o inflację, to my spełniamy już kryterium, które by nas tutaj zobowiązywało. Jeśli chodzi o dług publiczny, jesteśmy całkowicie po właściwej stronie, gdyż wg kryteriów z Maastricht wynosi on wciąż sporo ponad 55% – 40 kilka, i w żadnym przypadku nie przekroczy tej granicy. Jeśli chodzi o deficyt budżetowy, to wg kryteriów, jakie obowiązują w Unii Europejskiej wynosi on tylko – albo aż, w zależności od tego, kto jak do tego podchodzi – 3,9% w roku przyszłym w tym projekcie, który będę przedstawiał Parlamentowi jutro. Natomiast najwięcej problemów mamy cały czas ze stopami procentowymi. Stopy procentowe są zdecydowanie za wysokie w stosunku do tego, co wynikałoby z kryterium Maastricht, od spełnienia których zależy zdolność do przystąpienia do Unii Europejskiej. Ale mamy jeszcze sporo czasu i inflacja jest bardzo niska, stabilizujemy w ramach budżetu stabilizacji i rozwoju nasze finanse publiczne, więc bezsprzecznie rynek będzie wymuszał dalsze redukcje stóp procentowych. I sądzę, że w Polska w roku 2006 powinna być gotowa do wejścia do obszaru, do tej krainy, którą nazywamy „Eurolandem”.

A co wówczas? No, koszty będą transakcyjne dużo mniejsze, konkurencyjność polskiej gospodarki jako części układu szerszego Eurolandu, także wobec potęgi amerykańskiej, będzie dużo większa. A ci z Państwa, którzy podróżują – przecież miliony Polaków podróżują i służbowo, i turystycznie w różnych celach – już widzą, że jednak życie staje się trochę prostsze, gdyż za ten sam pieniądz można np. wynająć łódkę na jeziorach fińskich albo pójść do muzeum w Hiszpanii. Nie trzeba wymieniać i nie trzeba ponosić w związku z tym kosztów transakcyjnych. I tak kiedyś będzie w naszej Polsce, Polska będzie nasza, euro będzie nasze wspólne, europejskie, tak jak Polska jest częścią Europy i Europa za Polską tęskni. Dała temu wyraz wczoraj.

Dziękujemy za rozmowę. Ciekawe, czy biskupi będą o Europie... Ale to Pan będzie wiedział za chwilę. Profesor Grzegorz Kołodko, wicepremier i minister finansów, w Sygnałach Dnia.

G.K. – Dziękuję i ja.