Publikacje
Książki
Eseje
Working Papers
Artykuły
Wywiady
CV
Kontakt

|
|
|
|
Komisja Europejska się myli
Rozmawiał: Krzysztof Grzesiowski
Witamy, Panie Premierze.
Grzegorz Kołodko – Dzień dobry Panom, dzień dobry Państwu.
Panie Premierze, w poniedziałek Krakowski Sąd Okręgowy uznał, że
rodzinie Edwarda Ż. należy się odszkodowanie od skarbu państwa w wysokości
prawie 700 tysięcy złotych z tytułu utraconego mienia na Wschodzie.
Chodzi o tak zwanych zabużan. W grę wchodzi mniej więcej 80 tysięcy
osób. Jak ktoś policzył, jeśli dojdzie do kolejnych takich decyzji sądów,
może to kosztować budżet państwa mniej więcej 8 miliardów złotych. Przybędzie
Panu jeszcze jeden kłopot?
G.K. – No, gdyby tak było, to nie mnie przybędzie kłopot, tylko
przybędzie kłopotów, choć mamy ich sporo (oby było ich teraz coraz mniej),
prawie 39 milionom rodaków, tym wszystkim z nas, którzy płacimy podatki,
utrzymując nasze państwo, dlatego że jeśli taka w tym konkretnym przypadku
jest decyzja sądu, a my szanujemy prawo i wykonujemy wszystko to, co
prawo nakazuje, żyjemy bowiem w państwie demokratycznym, w państwie
prawa, i ma nas to kosztować, to „nas” to nie oznacza mnie,
budżet państwa jako taki. Nie jest to nic abstrakcyjnego, taki samo
on mój, jak i Pana.
Ale jeśli te werdykty będą się powtarzały, no to skądś te pieniądze
trzeba wziąć. Tę sprawę trzeba jakoś załatwić.
G.K. – No więc myślę, że nie jakoś, tylko spokojnie i rozsądnie.
Jak Państwo widzicie, patrzymy w przyszłość, jesteśmy praktycznie tydzień
przed podpisaniem historycznego aktu „Traktatu akcesyjnego”,
rozwija się gospodarka coraz lepiej, ale także tkwimy w przeszłości.
To, o czym Pan Redaktor mówi, to nikogo z nas na świecie wtedy nie było,
kiedy trwały te procesy, w których skutki jesteśmy teraz uwikłani. Na
tym, niestety, polega także ciągłość procesów, jak się okazuje również
gospodarczych i finansowych. I skoro szanujemy prawo, to musimy również
ponosić tego finansowe konsekwencje. Wobec tego jeśli są to wymagalne
zobowiązania skarbu państwa – jak to się mówi w języku fachowym,
innymi słowy budżet musi zapłacić, to wtedy jest jasne, że z naszej
wspólnej kasy zapłacimy. I jeśli w tym przypadku, powiedzmy, 700 tysięcy
poszłoby na ten cel, na wyrównanie pewnych, zdaniem sądu czy prawa,
historycznych krzywd, to w sposób naturalny te same 700 tysięcy na przykład
nie może pójść na budowę dróg, które...
No właśnie, bo z jednej strony szuka Pan źródeł pieniędzy, a z drugiej
strony trzeba pieniądze ludziom wypłacić, no bo im się należy, tak uznał
sąd.
G.K. – No tak, powiedziane było: „Szukajcie, a znajdziecie”,
ale to był jakiś inny temat, jak Państwo wiecie, i czasami można szukać
i nie znaleźć. Są pewne granice poszukiwania rozsądnego pieniędzy, dlatego
że my nie chcemy przecież poszukiwać środków na finansowanie naszych
wspólnych, podkreślę jeszcze raz, wydatków, obciążając siebie nawzajem
w zbyt dużym stopniu. I byłoby bardzo niedobrze, gdyby na przykład trzeba
było znajdować środki na finansowanie kolejnych niezbędnych, nakazanych
prawem wydatków, przejmując je z wydatkowania na inne cele, na których
nam, jak sądzę, w sumie bardziej zależy. Bo gdyby demokracja działała
w ten sposób, ale to nie jest demokracja ateńska, żyjemy bowiem w XXI
wieku, że moglibyśmy w każdym konkretnym przypadku głosować i ludziom
by było... Po prostu mamy jasne pytanie: czy chcecie zapłacić ze swoich
podatków 700 tysięcy odszkodowania w takim konkretnym przypadku? Jestem
przekonany, że zdecydowana większość odpowiedziałaby „nie”,
zwłaszcza gdy wiedziałaby, że alternatywą na przykład jest wydatkowanie
tych pieniędzy na poprawę jakości funkcjonowania naszej oświaty na poziomie
średnim lub podstawowym czy jakości dróg. Ale jak powiadam jeszcze raz
– prawo szanujemy i jeśli są tego typu zobowiązania, to będziemy
je finansować, tak układając budżet – a już powoli do tego się
przymierzamy na rok następny – i tak realizując budżet w tym roku
(a na razie biegnie zupełnie dobrze), aby ten przysłowiowy polski koniec
z końcem nie tylko wiązać, ale w sposób prorozwojowy, przyspieszający
rozwój gospodarki spinać. I ta gospodarka rozwija się...
Czyli po stronie wydatków przybędzie Panu jeszcze jedna pozycja,
tak?
G.K. – My mamy pewne pozycje przewidziane z tego tytułu, choć,
oczywiście, jakie ostatecznie będą tego konsekwencje, to się będzie
okazywało, gdyby tego typu orzeczenia miały się powtarzać. Tych pozycji
po stronie wydatków nie brakuje, ale – jak Państwo wiecie –
pracujemy teraz nad programem naprawy finansów Rzeczypospolitej. Chodzi
o to, żeby ich nie mnożyć, tylko konsolidować, integrować, racjonalizować
wydatki, zwiększać dochody poprzez rozkręcanie przede wszystkim koniunktury
i zmniejszanie w miarę możliwości obciążeń podatkowych. O tym dyskutowałem
m.in. w tenże wspomniany poniedziałek, przedwczoraj, z czołówką polskich
przedsiębiorców, z Radą Przedsiębiorczości. A dzisiaj o godzinie 10
spotykamy się z całą komisją trójstronną, zarówno ze stroną pracodawców,
jak i pracobiorców, gdzie będziemy układać się, dyskutować, doskonalić
nasz wspólny, jak myślę, już program naprawy finansów Rzeczypospolitej.
I musi być pewna harmonia, musi być pewna dynamika w finansach publicznych.
Chodzi o to, żebyśmy – mając teraz coraz więcej coraz lepszej,
lepiej płatnej pracy – mieli coraz większą część tego dochodu...
No, na razie mamy tej pracy coraz mniej, Panie Premierze.
G.K. – Nie, nie, właśnie już nie. Tu się też coś zmieniło w wyniku
restrukturyzacji finansowej, procedury oddłużania, przyjęcia budżetu
stabilizacji i rozwoju, jak sądzę także tych wszystkich procesów, które
są związane z restrukturyzacją w kontekście integracji europejskiej,
a już tych prac zainicjowanych nad naprawą finansów Rzeczypospolitej,
produkcja rośnie coraz szybciej, w I kwartale produkcja przemysłowa
zwiększyła się o ponad 4%, a produkt krajowy brutto blisko 2,5. I sadzę,
że to powoduje to, iż szybciej już przybywa nowych konkurencyjnych miejsc
pracy niż ubywa tych starych. W sumie bezrobocie w Polsce znowu zaczyna
spadać. Wracamy wobec tego na linię tej polityki, którą realizowaliśmy
kiedyś z pewnym wysiłkiem w ramach „Strategii dla Polski”.
Jeśli będzie więcej tej pracy i będziemy mieli większe dochody, a dochody
realne rosną szybciej niż nawet największym optymistom – chyba
łącznie ze mną – się wydawało, a to dlatego, że tak śladowa jest
inflacja, to chciałbym, żeby więcej pieniędzy pozostawało z jednej strony,
powiedzmy sobie, w kieszeniach przede wszystkim nas, obywateli, ale
z drugiej strony także na kontach i w sejfach przedsiębiorców, aby oni
mieli z czego sensownie inwestować w konkurencyjność naszej gospodarki.
Wczoraj miałem okazję być przez jeden tylko krótki roboczy dzień w Istambule
i spotkałem się tam z grupą bardzo znaczących inwestorów...
Panie Premierze, przepraszam bardzo, zanim o Turcji, w sprawie bezrobocia,
bo to jest bardzo ważne dla Słuchaczy – czy daje Pan wiarę opinii
Komisji Europejskiej?
G.K. – Wie Pan, ja się opieram w tym przypadku...
Bo Komisja Europejska mówi wyraźnie: „W tym roku bezrobocie
w Polsce przekroczy 20%”. Pan mówi o tym, że spada.
G.K. – A nie, no to Komisja Europejska się myli. Wstydziliby się
tak nieprofesjonalne prognozy formułować. Jak chcą wiedzieć, jaka będzie
wysokość bezrobocia w Polsce, to przecież mogą do mnie zatelefonować
i zapytać, to im powiem. Bezrobocie w końcu roku będzie mniejsze niż
jest obecnie, dlatego że w kwietniu z pewnością jest mniejsze niż w
marcu, a w maju będzie mniejsze niż w kwietniu, i tak będzie w kolejnych
miesiącach.
I to, oczywiście, dobrze, że Pan Redaktor wyciągnął ten kontekst europejski,
no bo prognozy prognozami, polityka polityką. Łatwo się formułuje prognozy,
choć i skądinąd to nie jest łatwe, natomiast trudno rozwiązuje się ludzkie
problemy, czym zajmujemy się nieustannie i to nie tylko tutaj, ale –
jak Państwo słyszycie – także spotykając się z potencjalnymi inwestorami
w innych miejscach. Wspomniałem właśnie o tym wczorajszym epizodzie
tureckim dlatego, że i tam jest duże zainteresowanie tym, żeby lokować
kapitał w Polsce, m.in. w sektorze budownictwa, w sektorze infrastruktury.
I ten kapitał trzeba przyciągnąć, bo on pomaga nam, naszym przedsiębiorcom,
choć zawsze będę podkreślał, że podstawą sukcesu gospodarczego kraju
w dłuższym okresie jest te tzw. formowanie rodzimego kapitału. Rodzimy
sukces gospodarczy mają tworzyć polskie rodziny i polscy przedsiębiorcy
w oparciu o rodzimy kapitał, o czym warto w przeddzień podpisania Traktatu
akcesyjnego raz jeszcze przypomnieć.
I Unia Europejska, choć czasami trafia, to niekiedy – co warto
powiedzieć, skoro tak śniegiem przysypani jesteśmy – śnieżną kulą
w płot i z pewnością co do prognoz bezrobocia się myli. Najprawdopodobnie
przyjęli...
Co do wzrostu gospodarczego też, Panie Premierze? 2,5% w roku 2003,
czyli obecnym?
G.K. – Tak, też się mylą. Też się mylą dlatego, że ten wzrost
gospodarczy już przekroczył ten wskaźnik i zobaczy Pan Redaktor, choć
będziemy musieli trochę poczekać, żeby rzeczywistość to potwierdziła.
A przypomnę, że nie jest to kwestią wiary, tylko wiedzy. Ja wiem –
w tym kwartale, w kwartale II tego roku ten wskaźnik jest już na pewno
wyższy niż 2,5%, on się zbliża do 3% i sądzę, że w końcu tego roku,
w IV kwartale, dynamika produktu krajowego brutto będzie zbliżała się
– albo nawet uda się przekroczyć – 4%, jeśli będzie realizowany
program naprawy finansów Rzeczypospolitej. Polityka gospodarcza nie
tylko musi się troszczyć o dobro i interesy ludzi pracy i bez pracy
(i tych drugich oby było coraz mniej, a to się już dzieje), ale także
kształtować warunki do długofalowego rozwoju.
I co do Unii Europejskiej – no cóż, życzmy im, żeby się mniej
mylili...
Czyli nam już niedługo, Panie Premierze.
G.K. – No, nam, bo my tam też będziemy, ale to jeszcze trzeba
poczekać ten rok i trzy tygodnie z kawałkiem. Natomiast na razie cieszmy
się z tego (jeśli eksperci Unii Europejskiej chcieliby wiedzieć, jak,
to niech zadzwonią, to im powiem), że polska gospodarka rozwija się
ponad dwukrotnie szybciej niż Unia Europejska, ale to są kwestie pewne
koniunkturalne. U nas zmiany co do tempa wzrostu gospodarczego wynikają
z przekształceń strukturalnych i nad tym pracujemy spokojnie, dzień
po dniu w rządzie pana premiera Millera i powoli pojawiają się tego
owoce.
Jeszcze rok, Panie Premierze, i troszkę, i być może dojdzie do przedterminowych
wyborów – taka jest propozycja prezydenta i premiera – czerwiec
2004 roku. Jakie to ma znaczenie z punktu widzenia reformy finansów
publicznych państwa, z Pana punktu widzenia?
G.K. – Może mieć i pozytywne, i negatywne. Mnie, oczywiście, interesuje
ten wątek, aspekt pozytywny. Negatywny w tym sensie, że jeśli skraca
się perspektywę cyklu politycznego i niektórzy mogą zaczynać myśleć
w kategoriach „ustawiania się” – jak to się popularnie
mówi – już pod wybory, to to może zniechęcać do podejmowania skądinąd
ważnych i potrzebnych dla polskiej gospodarki, dla polskiego społeczeństwa
decyzji. A konkretnie – musimy już w czerwcu tego roku przedstawić
partnerom społecznym do oceny publicznej, wszystkim zainteresowanym
środowiskom założenia do budżetu na rok 2004. I ten rok będzie na pewno
ciekawy, na pewno lepszy niż ten, ale trudny – tego nigdy nie
ukrywałem. W związku z tym nie chciałbym, aby dyskusja – wpierw
o założeniach na rok 2004 do budżetu, a potem samo przygotowanie tego
budżetu, jego debatowanie w Parlamencie, to praktycznie będzie nas zajmowało
przez II półrocze – było pod jakimkolwiek wpływem wizji nadchodzących
już wyborów. Zawsze lepiej prowadzić politykę finansową, gospodarczą,
społeczną, jeśli nie oczekują nas wybory. [...] Tak się u nas składa,
że w zasadzie trudno, żeby był rok bez wyborów w tym sensie, że musimy
coś wybrać albo na coś się zdecydować, ale zaręczam Państwu, że prowadząc
w interesie społecznym, polskich rodzin, polskich przedsiębiorców politykę
gospodarczą, finansową, trzeba dokonywać bardzo trudnych wyborów codziennie.
I skoncentrujmy się na razie na tym, bo mamy przed sobą bardzo wiele
pracy, a rok i dwa miesiące, a być może więcej, miejmy nadzieję, to
jest bardzo dużo czasu, aby wiele naszych problemów wspólnych rozwiązać.
|