Publikacje
Książki
Eseje
Working Papers
Artykuły
Wywiady
CV
Kontakt

|
|
|
|
Na ratunek - komu, czemu
Rozmawiali: Krzysztof Grzesiowski i Wiesław Molak
Wicepremier i minister finansów prof. Grzegorz Kołodko w naszym studiu.
Witamy, Panie Premierze.
Grzegorz Kołodko – Witam Państwa, dzień dobry.
Słuchacze z pewnością będą ciekawi Pana komentarza do wczorajszego
wydarzenia w Zakładach Odzieżowych w Szczecinie, do linczu na prezesie
Walusiu.
G.K. – Cóż, słyszałem właśnie, że stała się rzecz straszna, naganna.
Rozumiem z tego, co Pan Redaktor powiedział wcześniej, że będziemy gościć
w studio ministra spraw wewnętrznych, pana ministra Sobotkę, więc odpowie
na Państwa pytanie. Natomiast trzeba zawsze w takich sytuacjach oddziaływać
dwutorowo, z jednej strony traktując to jako karygodny i opłakania wart
incydent i kto ponosi odpowiedzialność, i ta odpowiedzialność musi być
wyegzekwowana.
Natomiast ja na to patrzę od strony przyczyn. Dla mnie najważniejsze
jest to, żeby zrozumieć, dlaczego tak naganne postępki mogą w ogóle
mieć w naszej ojczyźnie, w naszym państwie, w naszym kraju miejsce i
co robić, aby usuwać przyczyny, aby usuwać przesłanki, które do takich
zachowań mogą doprowadzić. Na tym przecież cały czas pracujemy. Temu
także ma służyć ten pakiet ratunkowy, żeby po prostu nie było nawet
pretekstu, bo to jest nie tylko kwestia taka, że ktoś postąpił niegodziwie,
że ktoś ma zły charakter, że ktoś nie wytrzymał nerwowo, a wręcz złamał
prawo, za co, oczywiście, trzeba ponieść konsekwencje, ale ludzie wychodzą
czasami z siebie, jeśli są zdesperowani, jeśli w trudnej sytuacji. I
dlatego, patrząc na to jako na karygodny, powtarzam, incydent, trzeba
czynić co można, aby było więcej spokoju, było więcej skłonności do
dyskusji, ale przede wszystkim żeby gospodarka lepiej funkcjonowała,
żeby ludzie mieli pracę, żeby ta praca była godziwie opłacana. I nad
tym pracujemy. Także dzisiaj na Komitecie Ekonomicznym Rady Ministrów
będą kolejne segmenty z naszego pakietu ratunkowego tych specjalnych
ustaw, które mają poprawić konkurencyjność polskich firm i chronić miejsca
pracy, a także przywracać zakładom, firmom płynność finansową, między
innymi po to, żeby wynagrodzenia były wypłacane na czas.
Panie Premierze, ale to dopiero będzie, tymczasem kobiety zatrudnione
w Zakładach Odzieżowych w Szczecinie chciałyby się dowiedzieć, kiedy
dostaną pieniądze za tę pracę, którą wykonują od wielu, wielu miesięcy.
G.K. – Myślę, że to nie jest pytanie do rządu...
I to nie jest jedyny tego typu zakład, którego pracownicy są w takiej
sytuacji.
G.K. – A więc na to pytanie odpowiedziałem. Rząd nie zajmuje się
poszczególnymi zakładami pracy i rząd nie będzie pracował jako biuro
polityczne, które w czasie żniw dyskutowało o tym, skąd wziąć słynny
sznurek do snopowiązałek albo teraz na przykład do którego elewatora
wsypać zboże. Natomiast tam, gdzie trzeba rząd podejmuje pewne działania
interwencyjne – i to chcę wyraźnie podkreślić, proszę Państwa
– że rząd, jeśli podejmuje działania interwencyjne, angażując
w to środki publiczne, to są to nasze, czyli Wasze, czyli Państwa, do
których teraz mówimy, pieniądze...
Rząd chce ratować przed upadłością zakłady zatrudniające ponad 1000
pracowników.
G.K. – Między innymi. To znaczy czy my chcemy ratować? To ja chcę
powiedzieć wyraźnie, że chcemy stworzyć szansę dużym przedsiębiorstwom,
o istotnym znaczeniu dla rynku pracy – taka tu jest definicja
– i umówiliśmy się, i w projekcie ustawy, który dzisiaj ma zaopiniować
Komitet Rady Ministrów, a który przedstawi na posiedzeniu rządu we wtorek,
umówiliśmy się, że takim zakładem o istotny znaczeniu dla rynku pracy
jest firma zatrudniająca ponad 1000 osób. Takich przedsiębiorstw w Polsce
jest cały czas blisko 400 i pracuje w nich około milion i ćwierć, 1
milion 250 tysięcy, a mówiąc inaczej 25% tych spośród Państwa, którzy
pracują w przedsiębiorstwach, są zatrudnieni w zakładach zatrudniających
ponad 1000 osób. I chodzi o to, żeby tam, gdzie częstokroć nie z winy
ani załogi, ani dyrekcji, a jeśli z winy dyrekcji czy załogi, to takie
przedsiębiorstwo po prostu bankrutuje i będzie likwidowane. Przedsiębiorstwo
popadło w trudności, a chcemy dokonać restrukturyzacji nie tylko finansowej,
ale także majątkowej i zatrudnienia po to, żeby albo przedsiębiorstwo
odzyskało płynność i zdolność kredytową i miało możliwości rozwoju i
zatrudnienia ludzi w takiej ilości, jaka technologicznie jest niezbędna
przy godziwym wynagrodzeniu, albo też przedsiębiorstwa te będą podlegały
likwidacji.
Tylko nam, proszę Państwa, chodzi – może także w odróżnieniu od
naszych poprzedników – żeby przedsiębiorstwa upadały nie po to,
żeby upaść, żeby nie upadały w sposób dziki, w sposób taki, że ludzie
wychodzą z siebie, że ludzie wychodzą na ulice, że szydło wychodzi z
worka, tylko żeby wyjść z trudnej sytuacji. I dlatego również dzisiaj
– co chcę podkreślić – to jest bardzo fundamentalna ustawa.
Będziemy dyskutować i przekazujemy na posiedzenie rządu i także na najbliższe
posiedzenie Sejmu fundamentalną, ustrojową ustawę, bardzo dużą, powiedziałbym
wręcz grubą, papier, który tutaj mam – 150 stron i wiele setek
paragrafów, artykułów – to jest „Prawo upadłościowe i naprawcze”.
Można by powiedzieć, że to jest ustawa typu „kij i marchewka”.
Otóż chodzi o to, że tam, gdzie można naprawić sytuację, to my będziemy
pomagać tym przedsiębiorstwom, żeby ją naprawić, a tam, gdzie należy
doprowadzić do upadłości, to nie należy tego się bać z punktu widzenia
ogólnospołecznego, tylko przeprowadzić ją w taki sposób, aby to się
działo szybko i aby jak największa część majątku i załogi znalazła zatrudnienie
i zastosowanie w nowych warunkach po restrukturyzacji.
Zakłady są zwykle zadłużone. Jak przekonać wierzycieli, żeby poczekali
na to, żeby oddać pieniądze czy część pieniędzy?
G.K. – No tak, z tym zadłużeniem mamy cały czas problem. Ten poroniony
pomysł ostatnich lat schładzania koniunktury w sytuacji, kiedy należało
ją podtrzymywać, doprowadził wiele firm do sytuacji zapaści, upadku
bądź takie przedagonalnej. Jeśli nie jest to jeszcze nawet śmierć kliniczna,
to trzeba leczyć. Jeśli to już jest coś, co już w zasadzie nie ma perspektyw,
to trzeba to w sposób cywilizowany, tak, żeby ludzie nie skakali sobie
do gardła – przecież nie o to chodzi – tylko trzeba sobie
nawzajem pomagać, ale przede wszystkim jak sobie ktoś chce sam pomóc
w sytuacjach trudnych. I dla nas częstokroć jest tak, że firmy są zadłużone
i są niespłacalne czy niewypłacalne.
Ale proszę Państwa, to jest z definicji – jeśli ktoś jest niewypłacalny,
to jest niewypłacalny, to znaczy, że nie można z tego kogoś czy od tego
czegoś wyciągnąć tych pieniędzy. Teraz chodzi o to, żeby odzyskać dla
naszego obrotu gospodarczego, dla polskiej gospodarki ile się da i żeby
jeśli przedsiębiorstwo w starej formule organizacyjnej schodzi z rynku,
to nie było to powodem do nieszczęść wszystkich, a nie tylko tego przedsiębiorstwa,
które sobie nie poradziło, tylko żeby maszyny, urządzenia, surowce,
hale fabryczne, grunta, a przede wszystkim ludzi, którzy tam są, w jakiś
sposób ochronić.
I jeśli rząd będzie teraz krytykowany przez niektórych opozycjonistów,
którym wcześniej się nie udało i teraz nam życzą, żeby nam się też nie
udało, choć oczywiście co innego mówią, no to my będziemy spokojnie
na to odpowiadać argumentami, że polityka, którą prowadzi rząd, jest
ukierunkowywana na poprawę sytuacji polskich rodzin, krok po kroku,
rok po roku. I nad tym pracujemy. I rząd ma takie możliwości jakie ma.
Z jednej strony może proponować pewne rozwiązania regulacyjne, dlatego
będziemy zmieniać ustawę, jeśli Sejm przyzwoli, tam, gdzie jest konieczne,
choć osobiście jako szef ekipy gospodarczej nie rwę się do tego typu
przedsięwzięć, to znaczy preferuję działania polityczne, interwencyjne,
wykorzystujące sztukę inżynierii finansowej w ramach istniejących regulacji.
I z tego też punktu widzenia również wychodzimy z bardzo poważną ofertą
do małych firm, które nie są bynajmniej zadłużone ani w sytuacji niewypłacalnej,
ale chcemy również wzmocnić i rozwinąć system funduszy poręczeniowych
i pożyczkowych dla małych i średnich przedsiębiorstw oraz dla tzw. mikrofirm,
zatrudniających do 10 pracowników. I taki system jest też przygotowywany.
Zresztą wczoraj rozmawiałem z innymi przedstawicielami Banku Światowego
i będą nas w tych działaniach wspierać. Wobec tego to będzie jakaś oferta
dla małych i średnich firm, które zatrudniają już około 2/3 pracowników
w Polsce.
I wobec tego może również warto tutaj, na antenie czasami bardziej przyjrzeć
się, czy oprócz tych trudności, które ma wiele z molochów, tych starych
przemysłów, te małe firmy w rzeczywistości mają dobre warunki działania,
aby angażować, wchłaniać, zatrudniać ludzi, robotników, fachowców, inżynierów,
kadrę zwalnianą z tych dużych firm, bo ludzie z dużych firm będą odchodzić.
Po to między innymi wprowadzamy „Prawo upadłościowe”...
Ale to są tysiące osób. Jak taka mała firma zatrudni tyle osób?
G.K. – Proszę Państwa, trwa ruch w interesie. Oczywiście inaczej
jest w tych wielkich aglomeracjach miejskich, inaczej jest w różnych
innych miejscach, ale proszę pamiętać, że już stworzyliśmy bardzo wiele
małych różnych firm i to wymaga zmiany, która będzie trwała przez wiele,
wiele, wiele lat. Ale przestańmy się, proszę Państwa, tego bać, że firmy
upadają.
Sądzę, że socjalizm upadł dlatego, że żadna firma w nim nie upadła.
Gdyby firmy w tamtym systemie upadały, to być może – ku zadowoleniu
jednych i przerażeniu drugich – tamten system by przetrwał. Natomiast
wszystko miało być wieczne, dlatego system nie był wieczny. W Stanach
Zjednoczonych, które tylko po to przywołuję, aby powiedzieć czasami,
jak jest gdzie indziej, wyobraźcie sobie Państwo, że co 5 lat schodzi
z rynku, czyli upada, czyli bankrutuje, czyli jest likwidowanych albo
zwija swoje interesy 35%, ponad 1/3 firm małych, które tam są zdefiniowane
jako przedsiębiorstwa zatrudniające do 250 ludzi. Czy kraj bankrutuje?
Nie, jest to najpotężniejsza gospodarka świata. Dlaczego? Dlatego, że
w tym czasie więcej jeszcze tworzy się nowych firm, czyli jest coś w
rodzaju obrotu, nie tylko towarowego na rynku, ale obrotu firm. Pewne
firmy schodzą, pewne wchodzą.
I nasza ustawa „Prawo upadłościowe i naprawcze” ma sprzyjać
schodzeniu z rynku firm, które są nieefektywne. Natomiast te, które
są w tej chwili nieefektywne, ale mogą być efektywne, jeśli skorzystają
z tej oferty „kija i marchewki” – coś za coś, i za
pewną pomoc także ze strony państwa zechcą się zrestrukturyzować tak,
aby udowodnić, że będą konkurencyjne, to ich upadłość nie oczekuje.
Ja bym chciał, żeby to wszystko zrozumieli bardzo dobrze ci robotnicy,
ci pracownicy, którzy są pracownikami, a nie bezrobotnymi, bo tylko
w ten sposób odwrócimy tę lawinę wciąż narastającego bezrobocia, a w
ślad za tym coraz mniej będzie aktów, gestów, występków dramatycznych,
a coraz więcej spokoju. Czyli trzeba coraz więcej rozmawiać, a nie krzyczeć,
trzeba pracować, a nie szukać [...] kosztem kogoś innego, z tego wszystkiego
się wyślizgać.
I rząd w takim stopniu, w jakim będzie mógł pomóc tym, którzy chcą sobie
pomagać, będzie pomagał, pracując spokojnie. Więc wiecie, proszę Państwa,
trzeba przede wszystkim zachować spokój, bo czasy łatwe nie są, ale
im będziemy bardziej spokojni, bardziej pracowici, bardziej rozsądni,
tym bardziej będzie tego spokoju. I tego sobie życzmy. O to do siebie
teraz apelujemy w środku lata, natomiast rząd nie będzie opierał się
o apele, tylko będzie robił konsekwentnie swoje, tak zmieniając regulacje,
gdzie służy to tworzeniu miejsc pracy i poprawie warunków pracy.
A właśnie, w sprawie zmian regulacji, Panie Premierze – w zeszłym
tygodniu (już na zakończenie) w tym studiu powiedział Pan, że „na
ostatnim posiedzeniu wespół z całym rządem z inicjatywy pana wicepremiera
Kalinowskiego podjęliśmy decyzję w sprawie usprawnienia skupu zbóż”.
To miało w konsekwencji rozładować kolejki. „Miejmy nadzieję –
powiedział Pan – że nie będzie to zmorą”. „To”
to znaczy sprzedaż zboża. W tym tygodniu, od czasu kiedy Pan to powiedział,
mieliśmy do czynienia z kilkunastoma blokadami, z wściekłymi rolnikami,
którym przyszło po kilkadziesiąt godzin stać pod elewatorami, które
bynajmniej nie miały zamiaru kupić ani kilograma zboża.
G.K. – Rolnikom, którzy się irytują (jak się ktoś wścieka to niedobrze)
czy złoszczą, bo na przykład muszą stać w kolejkach, w których stać
przecież nie powinni, to ja się nie dziwię. Natomiast tym, którzy organizują
blokady dróg czy inne – w końcu przecież sprzeczne z prawem –
manifestacje czy protesty, to ja się bardzo dziwię wraz z wszystkimi
rozsądnie myślącymi Polakami, dlatego że takich rzeczy też nie należy
robić, dlatego że to wszystkim utrudnia tylko życie.
I wpierw może tylko jedno słowo jeszcze o tych blokadach. Otóż nie dajcie
się Państwo zwieść, że to są jacykolwiek Wasi zwolennicy i rzecznicy.
Ci, którzy blokują drogi, są autentycznymi wrogami tych rolników, którym
my chcemy pomóc, dlatego że w ten sposób pogarszają tylko sytuację,
sami nie mając wiele do zaproponowania.
Natomiast czy rząd może tutaj coś zmienić? Proszę Państwa, myśmy dokonali
13 lat temu pewnego historycznego wyboru, mianowicie że idziemy w kierunku
gospodarki rynkowej. I powiadam – rząd ani nie tworzy miejsc pracy,
ani nie skupuje zboża. Natomiast rząd, mając inne możliwości, stara
się interweniować i pomagać tam, gdzie trzeba. I to, o czym mówiłem
tydzień temu, że podjęliśmy trzecią i czwartą z kolei decyzję wspomagającą
trud naszych rolników pomimo tego, że niektórzy chcą ich podjudzić,
organizując takie czy inne blokady czy protesty, jakieś rezultaty dało.
Ja bym powiedział tak, że gdyby nie te działania interwencyjne, to niesprawnie
funkcjonujący czy niedostatecznie sprawnie funkcjonujący skup, bo te
problemy przecież były nie w całej Polsce, tylko w niektórych miejscach,
te trudności byłyby jeszcze większe.
Czy można było wcześniej o tym zdecydować, jeszcze przed żniwami,
Panie Premierze?
G.K. – Wiecie Państwo, z tego, co mówi pan minister Kalinowski
– wicepremier, który jest świetnym fachowcem i bardzo się troszczy
autentycznie o rolników, a nie wychodzi na środek szosy, nie siada okrakiem
i nie krzyczy, tylko próbuje coś zrobić, – to w zeszłym roku o
tej mniej więcej porze skupiliśmy raptem kilkanaście tysięcy ton zboża,
natomiast te wielkości są znacznie, znacznie większe.
Czy można było coś zrobić więcej? Na szczeblu rządu nie – to mówię
wyraźnie. Na szczeblu rządu nie było żadnego błędu. Przecież ja nie
jestem od tego, żeby usprawiedliwiać rząd. Rząd jest nie od usprawiedliwiania,
tylko od harówki po to, żeby naszym przedsiębiorcom się lepiej działało
i Polakom lepiej żyło. Natomiast tak, popełniamy pewne błędy i niedociągnięcia
jeśli chodzi o samą organizację skupu, dlatego że wciąż, niestety, nienajwyższej
jakości jest ta nasza zapyziała gospodarka rynkowa. I dlatego właśnie
między innymi tam, gdzie trzeba doskonalić prawo będziemy je doskonalić,
tam, gdzie trzeba ulepszać organizację to trzeba.
Ale ja bym chciał, żeby ta dolna presja była na tych, którzy powodują
te trudności. Więc jeśli ktoś naprawdę jest rzecznikiem interesów naszych
rolników, także producentów zboża, a uważa, że coś źle funkcjonuje,
to niech oprotestowuje zachowania tych, którzy źle działają, a nie robi
sobie igrzysk politycznych z tego, że są trudności. Natomiast cieszmy
się tym, że polska ziemia rodzi, szanujmy pracę naszych rolników i pamiętajmy
o tym, że myśmy zaangażowali już blisko pół miliarda pieniędzy naszych
podatników w to, żeby wspomóc poprzez funkcjonowania Agencji Rynku Rolnego
trud naszego rolnika. I mam nadzieję, że te pieniądze będą dobrze wykorzystane
i że będziemy także wszyscy odczuwać to na naszych stołach i w naszej
kieszeni. Bo dobra wiadomość jest taka, proszę Państwa, że jednak żywność
przestała drożeć, żywność jest zdrowa i coraz lepszej jakości, w zasadniczym
stopniu jest to ta żywność, którą produkują ręce naszych rolników i
ich trzeba popierać, a nie krzyczeć czy na ulicach, czy w zakładach
pracy, czy to na Mazowszu, czy na Pomorzu Zachodnim. Trzeba zachować
spokój i pracować.
I zacisnąć zęby. A jak się w człowieku rodzi bunt?
G.K. – Wie Pan, czasami trzeba się uśmiechnąć, choć jak ktoś jest
bardzo zły i zdesperowany, i nie może związać koniec z końcem, to z
czego tu się śmiać? Wobec tego jeżeli nie ma się z czego śmiać, to jednak
niech ludzie od czasu do czasu uśmiechną się jeden do drugiego, wtedy
może łatwiej będzie nam znaleźć wyjście z trudnej sytuacji, do której
to bezsensowne schładzanie gospodarki, koniunktury polskiej gospodarki
doprowadziło. I już je znajdujemy. I oby tak dalej. A więc czasami,
proszę Państwa, uśmiechnijmy się do siebie. Radio to nie telewizja,
ale ja się do Państwa – pomimo tego trudnego okresu – serdecznie
uśmiecham.
Uśmiechał się do Państwa wicepremier, minister finansów prof. Grzegorz
Kołodko. Panie Premierze, dziękujemy za rozmowę.
G.K. – To ja dziękuję Państwu.
|