Profesor Grzegorz W. Kołodko był gościem "Sygnałów Dnia"
PR1, 18 czerwca 2003



Publikacje
Książki
Eseje
Working Papers
Artykuły
Wywiady
CV
Kontakt

     


Czas na podsumowanie

Rozmawiali: Krzysztof Grzesiowski i Henryk Szrubarz

Henryk Szrubarz Gość Sygnałów Dnia: prof. Andrzej Kołodko, były wicepremier i minister finansów.

Krzysztof Grzesiowski Pamięta Pan, czy policzył Pan może, jak długo był Pan ministrem finansów?

Grzegorz Kołodko
Ja wszystko pamiętam, nawet to, że na imię rodzice dali mi na chrzcie Grzegorz.

K.G. Ale Andrzej też ładnie.

G.K.
No tak, Andrzej też ładnie. Ile ja byłem dni ministrem finansów? W latach 1994-1997 1015, a teraz 356, za kilkanaście dni będzie albo byłby pełen rok.

K.G. 11 miesięcy, 5 dni i 3 godziny, tak to wygląda. Prof. Witold Orłowski to Panu wyliczył.

G.K.
I 3 godziny... No, widzi pan, żeby tak wszyscy wszystko dobrze liczyli, jak pan profesor Orłowski wyliczył tę moją pracę dla ojczyzny, to pewnie byłoby jeszcze lepiej, sytuacja by się poprawiała jeszcze bardziej niż się poprawia, co dzisiaj już nawet moi krytycy gołym okiem zechcieli zauważyć.

K.G. Kiedy Pan podejmuje decyzje? Raczej rano, czy raczej w ciągu dnia?

G.K.
No, przez 20 godzin na dobę jak nie śpię, a mój przyjaciel kiedyś stwierdził, że ja dziennie podejmuję więcej decyzji niż mój dziadek przez całe życie. I pewnie ma rację.

K.G. Bo zazwyczaj było tak, kiedy rozmawialiśmy tutaj w studiu „Sygnałów Dnia”, czyli te 20 minut po godzinie 7-ej, to rozmawialiśmy o rzeczach różnych, zawsze istotnych, ale jednak obywało się bez sensacji. A tymczasem mijało kilka godzin i tego samego dnia podawał Pan informację, która albo bulwersowała, albo interesowała opinię publiczną. Dlaczego tak się działo, że nie chciał Pan niczego mówić wcześniej? Tak, żeby jak najwięcej osób usłyszało i dopiero potem, następnego dnia trzeba było to omawiać, zapisywać, interpretować.

G.K.
Tyle, co ja powiedziałem tutaj naszym słuchaczom przez ten miniony rok na żywo, odpowiadając na trudne pytanie, zwłaszcza pana redaktora i kolegów naszych znakomitych z „Sygnałów Dnia”, to sądzę, że mało kto powiedział, zwłaszcza że przez cały ten rok, jak państwo zauważyliście, mówiłem prawdę i tylko prawdę i tak będę czynił nadal. Problemy są czasami trudne, kontrowersyjne i niczego tutaj przed państwem nie miałem do ukrycia, nawet odkrywając te czy owe zakamarki polityki gospodarczej, społecznej, finansowej. Pan mówi, że to było czasami bulwersujące. Być może, że prawda czasami pewne środowiska bulwersuje, ale ja sądzę, że poważne traktowanie [...] uprawiania polityki, tak jak ja ją rozumiem, nie w kategoriach kto z kim, kto kogo, kto za ile, tylko zdolności do rozwiązywania trudnych problemów gospodarczych, finansowych i społecznych, jest przede wszystkim mówieniem prawdy. Ludzie oczekują prawdy. Czasami jest ona bardziej radosna, jak teraz, kiedy już wszyscy, jak powiedziałem, gołym okiem widzą, jak się znakomicie zaczyna zmieniać sytuacja na lepsze, czasami ona jest taka, że w oko kole, ale na długą metę to wszystko nam się opłaca. Trzeba sobie mówić prawdę o sytuacji w gospodarce, wtedy będzie więcej wzajemnego zrozumienia i sądzę, zdolności do rozwiązywania trudnych problemów, przed którymi polska gospodarka wciąż przecież stoi.

K.G. Czy kiedy rok temu premier zaproponował Panu objęcie resortu finansów, składał jakieś obietnice, których nie wypełnił w trakcie tych ponad 11 miesięcy?

G.K.
Umówiliśmy się z panem premierem i z panem prezydentem odnośnie do tego, w jakich warunkach będę prowadził tę że politykę i nie tylko rok temu były uzgodnienia pewne czynione, ale wielokrotnie także później. Pamiętacie przecież wszyscy państwo, że po pewnych wymianach zdań na tzw. szczycie zarówno prezydent, jak i zwłaszcza pan premier stwierdzili dwa miesiące mniej więcej temu, że nie będzie już w ogóle żadnych dodatkowych zmian w rządzie. To po pierwsze. Po drugie, że będą wybory do Parlamentu polskiego wraz z Parlamentem Europejskim 13 czerwca za rok. I po trzecie, co pragnę z całą mocą podkreślić, że ten rząd, rząd premiera Millera, rząd SLD i Unii Pracy, będzie realizował politykę gospodarczą opartą o program naprawy finansów Rzeczypospolitej, a zaraz potem zostało powiedziane, że ten program zostanie przyjęty za 3 tygodnie. Minęło nieco więcej czasu i dzisiaj jest pytanie: jak dalej będzie realizowany program naprawy finansów Rzeczypospolitej, dlatego że rząd żadnego innego programu rozwoju społeczno-gospodarczego nie ma. Wobec tego trzeba sobie pomóc, aby ten program, który pozostawiłem wraz z rozpędzającą się jak lokomotywa gospodarką i dobrze wynegocjowanym pakietem finansowo-budżetowym naszego wejścia do Unii Europejskiej był jak najlepiej realizowany. Sądzę wobec tego, że pod zmienioną nazwą przy nieco innym rozumieniu roli i odpowiedzialności, przy jakichś kosmetycznych zmianach, których przejawy widzieliśmy już wczoraj, kiedy to Rada Ministrów przyjęła przedłożone przeze mnie przecież jeszcze w piątek ponownie ustawy podatkowe, będzie realizowany i że to przyspieszenie, które już jest dziełem minionego roku, będzie kontynuowane.

Przy czym problem polega na tym, proszę państwa, że to nie są jeszcze trwałe tendencje. To, o czym dzisiaj jest tak głośno, że bardzo szybko, wręcz w rekordowym tempie rośnie produkcja przemysłowa, rośnie eksport, odbija się od dna budownictwo mieszkaniowe, to, że mamy o 175 tysięcy mniej bezrobotnych na koniec tego półrocza, w chwili, kiedy kończę swoją misję w rządzie, niż wtedy, kiedy ono szczytowało, to są bardzo dobre wieści. Ale chcę przestrzec, a zarazem doradzić, co robić dalej, że to nie jest trwała, nieodwracalna tendencja, a co raczej jest zapisane w programie naprawy Rzeczypospolitej. Jeśli dożyłem tego, że przeczytałem w gazecie: „Trochę dzięki Unii, trochę dzięki ministrowi Kołodce oczekiwanie przyspieszania wzrostu upowszechniło się”, to ja się z tego cieszę...

I zostanie to zapisane na plus. Ale wróćmy do tego, o czym Pan wspomniał. Czy zatem te deklaracje, które zostały złożone, a więc wcześniejsze wybory na wiosnę przyszłego roku, realizacja programu reformy finansów publicznych, to nie zostało zrealizowane? Czy to zdecydowało o tym, że Pan zdecydował się odejść? Czy jeszcze jakieś inne pomysły premiera, np. przesunięcie decyzyjne centrum gospodarczego do Ministerstwa Gospodarki z Ministerstwa Finansów?

G.K.
To nie jest szczęśliwy pomysł, o czym się wszyscy będą przekonywać coraz częściej, dlatego że...

H.S. No, Pan to określił jako „skok na kasę”.

G.K.
W pewnym sensie tak, dlatego że tutaj chodzi m.in. o to, aby stanowczość ministra finansów w racjonalnym gospodarowaniu naszymi pieniędzmi, pieniędzmi podatników, była łatwiej pokonywalna, dlatego że ministrowie finansów częstokroć są tak przedstawiani, jakoby mieli, a nie chcieli dać. Czasami problem polega na tym, że właśnie nie ma tych pieniędzy, a wydawanie pieniędzy, które nie istnieją poprzez zadłużanie się, przerzucanie ciężarów z tegoż długu na barki następnego pokolenia jest błędną polityką. Natomiast złe wydawanie pieniędzy jest też błędną polityką. Dlatego strażnik grosza publicznego, którym jest minister finansów (i tutaj trzeba wspomagać pana ministra Raczko) to jest instytucja, która powinna być bardzo silna.

Natomiast powiedziałem już wielokrotnie, że polityką ludzie odpowiedzialni (a jestem człowiekiem odpowiedzialnym) powinni zajmować się wtedy, kiedy są spełnione dwa warunki na raz. Po pierwsze, kiedy ma się program, ma się strategię, ma się koncepcję, jak rozwiązywać trudne kwestie gospodarcze, społeczne i finansowe. I po drugie, kiedy są politycznie warunki do realizacji tego programu. Dlatego państwo może pamiętacie, a jeśli ktoś nie wie, to teraz powiem mnie się zdarzyło już dwukrotnie w życiu odmówić ofercie przyjęcia teki ministra finansów i wicepremiera, dlatego że program miałem, tak jak i w tych przypadkach, kiedy się tego podjąłem, natomiast nie było dostatecznych warunków politycznych ich realizacji. Natomiast tkwienie u władzy po to, żeby w niej być i występować w telewizji i pocić się przed kamerami telewizyjnymi to nie jest ta liga, w której ja gram. Z władzy trzeba umieć korzystać...

K.G. Czy wtedy, kiedy Pan się zdecydował, to miał Pan wrażenie, że ta wola polityczna jest? Zdecydował się Pan być ministrem finansów i w ciągu tego roku optyka się zmieniła?

G.K.
Dokładnie tak. W innym przypadku dokładnie bym się nie zdecydował i nigdy nie przyjął tej oferty, tak jak jej nie przyjąłem w sierpniu ’89 roku czy we wrześniu, październiku ’93 roku. Otóż ja mogę realizować ten program w interesie społecznym, w interesie polskiego narodu, państwa i rozwoju, co do którego słuszności jako fachowiec, technokrata... Uwierzcie mi Państwo, jednak trochę się na tym znam nie tylko od strony naukowej i książek, ale od strony życia, bo ja przez to życie przechodziłem. I jak były warunki polityczne, żeby realizować słuszny program, to ja jestem do dyspozycji państwa i społeczeństwa. Natomiast kiedy te warunki nie są spełnione, to ludzie odpowiedzialni odchodzą, dlatego że jak powiadam, polityka w moim przypadku nie polega na tym, żeby utrzymywać się u władzy. Władza jest po to, żeby rozwiązywać trudne problemy, a nie po to, żeby nie wiedzieć, co z nią zrobić i tkwić w niej, upierając się, mając siedem czy dziesięć, czy ileś procent poparcia społeczeństwa.

Dlatego dziękuję państwu wszystkim za to poparcie dla tego, co robiłem. Dziękuję także za krytyczne uwagi, których nie brakowało. Wdzięczny jestem za te listy, e-maile, sms-y, różne inne formy wsparcia, które państwo dla tej linii programowej, bo tak to odbieram, przesyłacie. I mam nadzieję, że teraz ten program, który pozostawiłem, będzie realizowany, bo jak powiadam, innego nie ma. Może być tak czy inaczej zmodyfikowany...

A ma Pan żal do premiera Millera, Panie Profesorze, że nie wspierał Pana cały czas tak, jak się Pan tego spodziewał?

G.K.
Nie, proszę państwa, ja już się uodporniłem na to i wiem, czego się po kim i po czym można spodziewać. I przede wszystkim dla mnie najważniejsza jest ocena ze strony społeczeństwa, do którego adresowałem swoją działalność, czyniąc to najlepiej jak potrafiłem w oparciu o swoją wiedzę i oddając swój czas. Natomiast nie ulega wątpliwości, że pewne polityki mogłyby być prowadzone dużo bardziej skutecznie, gdyby koordynacja polityczna na szczeblu rządu także była lepsza.

Tak że ja odchodzę, kończąc swoją misję i dziękując wszystkim bez żadnego żalu, z pewną dozą satysfakcji, że gospodarka wyraźnie się rozpędza, że wskaźniki i realne, i finansowe, a w ślad za tym standard życia i konkurencyjność polskich rodzin i przedsiębiorców się poprawia. Chciałoby się powiedzieć, że co złego to nie ja, ale jeśli coś złego, to za to państwa przepraszam, a wszystkim dziękuję i życzę państwu wszystkiego najlepszego, bo polska gospodarka ma dobre i duże szanse. I bardzo źle byłoby, gdyby te szanse zostały zmarnowane. Ale żeby tak się nie stało, trzeba realizować tę strategię rozwoju społeczno-gospodarczego, którą wraz ze swoimi współpracownikami nakreśliłem. Wobec tego zostawiamy rozpędzoną gospodarkę i dobre programy. I miejmy nadzieję, że ci politycy, którzy sprawują władzę, będą przy niej nie tylko się utrzymywać, ale udowodnią nam wszystkim, że potrafią tę władzę wykorzystywać w interesie społecznym.

Prof. Grzegorz Kołodko, były wicepremier i minister finansów, Gościem „Sygnałów Dnia”. Dziękujemy bardzo.

G.K.
To ja dziękuję i wszystkiego dobrego państwu życzę.