Aktualności | O nas | Konferencje | Seminaria | Publikacje | "Tygryski" | Kontakt | Linki | Mapa serwisu

 

Eseje

 

Eseje

Nowe Życie Gospodarcze

Magazyn Olimpijski

Prawo i Gospodarka

Przegląd

Panorama

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Ciernista droga

 

        Tak jak przywykliśmy, że od czasu do czasu wracają pytania o "trzecią drogę", tak pora pogodzić się, iż coraz częściej ponawiane będę pytania o drogi prowadzące od socjalizmu do kapitalizmu. Na ich wielość wskazuje się tym częściej, im dalej znajdujemy się od zapoczątkowania transformacji, im więcej czasu upłynęło od porzucenia gospodarki planowej i im bliżej do rynkowej. O ile jeszcze dziesięć lat temu najczęściej padały z gruntu fałszywe argumenty o braku alternatywy wobec forsowanej wówczas "jedynie słusznej drogi", to obecnie traktuje się jako transformację nawet te procesy, które w żadnym przypadku nie były tak postrzegane jeszcze kilka lat temu.

Międzynarodowy Fundusz Walutowy w swoim najnowszym raporcie o stanie gospodarki światowej (World Economic Outlook 2000) poświęca aż dwa rozdziały gospodarkom przechodzącym systemową transformację, przy czym po raz pierwszy jednoznacznie zalicza do nich także kraje azjatyckie - Chiny, Wietnam i Laos. Co więcej, przyjmuje, że w Chinach transformację zapoczątkowano w roku 1978, a w dwu pozostałych w 1986, a więc nawet wcześniej niż w Europie. Jest to ujęcie o tyle interesujące, że zaiste ex post można tak ten proces interpretować. Coraz więcej bowiem argumentów przemawia za tym, że te kraje nie tyle reformują jeszcze stary system - socjalistyczny, ale wręcz tworzą już nowy - rynkowy. Dynamiczna interakcja elementów ciągłości i zmiany powoduje, że z biegiem czasu to, co zainicjowane zostało jako reformy gospodarki centralnie planowanej, przeistacza się w proces nieodwracalnego od niej odchodzenia. W którym momencie jednak została przekroczona ta swoista smuga cienia - trudno orzec.

Podejście takie wszakże implikuje, że transformacja również wcześniej zaczęła się w niektórych krajach Europy Środkowo-Wschodniej, a także w byłym Związku Radzieckim. Jeśli dziś przyjąć, że Chiny weszły w początkową fazę transformacji jeszcze pod koniec lat 70-ych, a Wietnam w połowie lat 80-ych, to tym bardziej w tamtym czasie, a nawet jeszcze wcześniej, uczyniły to Polska i Węgry. Problem jednakże nie tak stoi, bo to nie był początek transformacji, gdyż w niej chodzi o fundamentalną przebudowę systemu funkcjonowania gospodarki, a nie tylko o zmianę niektórych jego mechanizmów. Stąd też jedynie słuszna teza to stwierdzenie, że azjatyckie kraje socjalistyczne na przełomie stuleci dołączają - krocząc swoimi drogami i swoim tempem - do głównego nurtu transformacji, który został zainicjowany w Europie.

Jeszcze bardziej interesujące i wymowne jest porównanie skuteczności azjatyckiej i europejskiej drogi od gospodarki planowej do rynkowej. Otóż o ile oczywista jest pozytywna korelacja pomiędzy zaawansowaniem reform strukturalnych i zmian instytucjonalnych a poprawą efektywności ekonomicznej i wzrostem gospodarczym w europejskich krajach posocjalistycznych, o tyle wręcz uderzająca jest występująca pod tym względem różnica pomiędzy nimi a azjatyckimi gospodarkami socjalistycznymi wchodzącymi na drogę posocjalistycznej transformacji.

EBOiR od kilku lat szacuje tzw. wskaźnik zaawansowania reform strukturalnych. Maksimum, które można w tym rankingu zdobyć, to 4 i 1/3 punktu. Tradycyjnie najwyższy wskaźnik osiąga dziesięć państw naszego regionu, które negocjują nadchodzące za kilka lat członkostwo w Unii Europejskiej. W 1999 roku wyliczono go na poziomie 3,2 dla trzech państw nadbałtyckich (Estonia, Litwa i Łotwa) oraz 3,3 dla siedmiu pozostałych (Bułgaria, Czechy, Polska, Rumunia, Słowacja, Słowenia i Węgry). Przeciętnie licząc, dopiero w bieżącym roku ta grupa osiąga poziom PKB zbliżony do wielkości z roku 1989. W krajach nadbałtyckich natomiast jest to wciąż jedynie około 72 procent. W pozostających zaś w tyle pod względem reform strukturalnych krajach azjatyckich odpowiednie wskaźniki wynoszą z jednej strony niespełna 2,0 punktu, a z drugiej aż około 190 procent. Jeśli zatem zgodzić się, że wszystkie te kraje są w fazie transformacji do gospodarki rynkowej, to zaiste wiele prowadzi tam dróg, choć nie wszystkie jawią się równie trudne. Którędy zatem wiedzie najdogodniejsza z nich?

Wybór sposobu transformowania gospodarki powinien być podporządkowany pragmatycznemu, by nie rzec prakseologicznemu kryterium skuteczności. Musi nim być długookresowa zdolność do szybkiego i zrównoważonego wzrostu gospodarczego. I tu Azja wyraźnie wygrywa, drogi bowiem, którymi kroczą europejskie kraje posocjalistyczne, bynajmniej nie są optymalne z punktu widzenia kombinacji reform systemowych i strategii rozwoju. Stąd też tytuł mojej najnowszej książki: Post-Communist Transition. The Thorny Road (University of Rochester Press 2000; zob. http://www.boydell.co.uk/CATURP.HTM), w której wiele aspektów ekonomii i polityki transformacji z tego właśnie punktu widzenia jest rozważanych. Z pewnością proces transformacji jest przedsięwzięciem obiektywnie trudnym, a czasami nawet bolesnym. Nie może to być zatem droga różami usłana, ale wcale też nie musi być aż tak ciernista.

     

Rochester, 28 października 2000 r.