Profesor Grzegorz W. Kołodko był gościem "Sygnałów Dnia"
PR1, 11 grudnia 2002



Publikacje
Książki
Eseje
Working Papers
Artykuły
Wywiady
CV
Kontakt

     


Uelastycznić co sztywne

Rozmawiali: Wiesław Molak i Henryk Szrubarz

Sygnały Dnia, 22 minuty po godzinie 7-ej – na tę porę byliśmy umówieni z wicepremierem i ministrem finansów prof. Grzegorzem Kołodką. Właśnie w tej chwili otwierają się drzwi. Panie Premierze, witamy serdecznie.

Grzegorz Kołodko – Dzień dobry Państwu.

Polski rząd pozna dziś odpowiedź Unii Europejskiej na nasze propozycje przedstawione w Brukseli przez ministra spraw zagranicznych Włodzimierza Cimoszewicza. Unijne propozycje zostaną przed południem przesłane do Warszawy. Z nieoficjalnych informacji wynika, że Unia Europejska nie jest gotowa do przyjęcia polskich postulatów. Polska uzyskała jedynie pewne koncesje w sprawach drugorzędnych. Zasadnicze decyzje w sprawach finansów zapadną dopiero na najwyższym szczeblu w Kopenhadze, gdzie jutro rozpoczyna się szczyt Unii Europejskiej. Panie Premierze, Unia, jeśli chodzi o polskie postulaty, zwłaszcza te finansowe czy budżetowe, mówi „nie”. Czy to mocno pokrzyżuje Panu pracę jako ministrowi finansów?

G.K. – Mam nadzieję, że nie, proszę Państwa, dlatego że negocjacje to jednak jest proces i jesteśmy w jego końcowej, dosłownie końcowej fazie, ale bardzo wiele wynegocjowaliśmy i sądzę, że koniec końców – a to się wszystko rozstrzygnie w najbliższych dniach – to będzie korzystny dla Polski, dla polskiego społeczeństwa pakiet. Ale jeszcze negocjujemy.

Właśnie. O co będziemy teraz, w tych ostatnich dniach, walczyć z urzędnikami unijnymi?

G.K. – Już nie tyle z urzędnikami, ile – powiedziałbym – z politykami. To już się przesuwa na najwyższe szczeble polityczne. Cały czas zresztą w te negocjacje jesteśmy zaangażowani. Mówię wszyscy – i premier, i ministrowie, nie tylko zespół negocjacyjny, nie tylko tzw. urzędnicy, którzy czynią swoją powinność najlepiej jak potrafią w naszym interesie. Ale teraz to już w zasadzie negocjuje także pan premier Miller i na szczycie w Kopenhadze będzie nadal rozmawiał z przywódcami państw i rządów Piętnastki unijnej, a także z kolegami-premierami z krajów, które aspirują do Unii Europejskiej. Teraz chodzi przede wszystkim o pozyskanie jeszcze do naszego budżetu – zwłaszcza w roku 2005/2006 – dodatkowej kompensaty, tak, aby poprawić płynność, gdyż – jak wiemy – istota przepływów finansowych polega na tym, że wiele środków wyłożymy, określoną składkę z naszego budżetu do naszego wspólnego budżetu, bo to będzie przecież część także nasza pieniędzy unijnych, a pieniądze z budżetu Unii Europejskiej będą płynęły do budżetów jednostek samorządu terytorialnego, do rolnictwa, do organizacji pozarządowych, do sektora prywatnego, ale w sumie saldo tych przepływów będzie jednoznacznie dla Polski korzystne.

Panie Premierze, jutro rozpoczyna się szczyt Unii Europejskiej. Zaplanowano go na dwa dni, ale najprawdopodobniej potrwa nieco dłużej. Tymczasem wróćmy na nasze podwórko. Media ostatnio podały, że w Ministerstwie Finansów rozpoczęły się prace nad reformą prawa podatkowego. Czy to ma być jakaś nowelizacja, zmiany, czy zupełnie coś innego, gruntownie innego od tego, co jest w tej chwili?

G.K. – Nie wiem, co podają media. Ważne jest to, co mówi rzecznik Ministerstwa Finansów i co mówię ja Państwu jako Wasz minister finansów.

Że prace się rozpoczęły?

G.K. – Prace cały czas trwają. My pracujemy bardzo intensywnie, chroniąc interesy podatnika i starając się usprawnić cały system podatkowy, tak, aby rozkwitała polska przedsiębiorczość, rosła skłonność do oszczędzania, aby sprzyjać tworzeniu się rodzimego kapitału. I to, nad czym obecnie pracujemy, to jest część szerszego przedsięwzięcia, wiążącego się także zresztą z aspektami finansowymi integracji z Unią Europejską, a mianowicie jest to tzw. restrukturyzacja finansów publicznych polegająca na tym, żeby uelastycznić cały ten system, a więc żeby po części odsztywnić wydatki z budżetu państwa, aby mogły być one przedmiotem wyboru swobodnego, demokratycznie wybranego przez społeczeństwo parlamentu, a nie tylko funkcją sztywnych zapisów ustawowych.

I chcemy również, aby system podatkowy w jeszcze większym stopniu niż do tej pory sprzyjał formowaniu się rodzimego kapitału, dlatego że jednak strategie dla Polski, dla rozwoju społeczeństwa, polskiej gospodarki, także w kontekście korzystnej dla nas przecież integracji z Unią Europejską, trzeba widzieć przez pryzmat prymatu dla formowania się, tworzenia rodzimego kapitału, a ten kapitał zagraniczny dopływający do polskiej gospodarki także z państw Unii Europejskiej, może odgrywać rolę tylko uzupełniającą.

I pod tym kątem także przyglądamy się, co należałoby zmienić, wychodząc także naprzeciw pewnym postulatom środowiska przedsiębiorców, ludności w naszym systemie podatkowym. I wraz z całym pakietem restrukturyzacji finansów publicznych, uwzględniającym również wymogi wzmocnienia finansowego jednostek samorządu terytorialnego, gmin, samorządów, które właśnie niedawno sobie wybraliśmy, wystąpimy do publicznej dyskusji już w styczniu, a więc niedługo.

Panie Premierze, powiedział Pan: „Gdyby nie było dopłat do rent i emerytur, to nie byłoby deficytu budżetu w 2002 roku i emeryci i renciści zubożeli”.

G.K. – O, wiedziałem, wiedziałem! Właśnie to od razu powiedziałem po przecinku, iż tego cytatu nie ma może Pan go tam jeszcze. Ma Pan go. Bo ja od razu powiedziałem: „No, na pewno ten cytat zostanie wyrwany z kontekstu”. Pan go nie wyrywa, Pan go tylko przytacza. Otóż chciałem zilustrować w ten sposób pewne proporcje, które mamy w budżecie, dlatego że częstokroć jak się troszczymy przecież o naszych emerytów i rencistów (właśnie w parlamencie zostały przyjęte, są rozpatrywane odpowiednie rozwiązania ustawowe, gwarantujące i stabilizujące poziom i mechanizm wzrostu świadczeń emerytalno-rentowych dla naszych emerytów i rencistów), to częstokroć także nawet posłowie i senatorowie, do których wczoraj mówiłem przy okazji debaty budżetowej, nie zdają sobie sprawy z tego, jak wiele podatnicy muszą łożyć na to, żeby ten system sprawnie funkcjonował.

Pięćdziesiąt miliardów złotych, tak?

G.K. – To będzie właśnie w tym pierwszym... Obecnie jest to ponad 47 miliardów złotych w budżecie, który przyjmujemy w tych dniach w Senacie i w Sejmie ostatecznie. Na rok 2004 przewiduję, że to już będzie lekko powyżej 50 miliardów złotych. I tylko chciałem to porównać, żeby było to widać w pewnym innym kontekście, żebyśmy wszyscy byli świadomi, że oto my mamy taki system emerytalno-rentowy, że troszcząc się – i słusznie – o sytuację materialną, społeczną naszych emerytów i rencistów, których – powtarzam – jest ponad 9 milionów, musimy jednak z naszych podatków poprzez budżet państwa aż tak ogromną kwotę do tego dopłacać. A emeryci i renciści nie mają żadnych powodów, żeby drżeć, dlatego że rząd premiera Millera jako jedną ze swoich wysokich preferencji stawia poprawę sytuacji materialnej na tyle, na ile nas stać. A na ile nas stać? No, stać nas na to, żeby w marcu już dokonać kolejnej waloryzacji, podwyżki przeciętnie o ok. 44 złotych. Przeciętnie. Dla niektórych nieco więcej, dla niektórych nieco mniej. I emeryci z tego punktu widzenia spokojniej mogą patrzeć w przyszłość.

Ale mówił Pan przed chwilą o uelastycznieniu wydatków sztywnych w pracach nad zmianami podatkowymi. Ale przecież te wydatki – chociażby na emerytury i renty – należą do wydatków sztywnych.

G.K. – O tak, to jest jedna z głównych pozycji sztywnych.

A zatem co Pan chce uelastycznić?

G.K. – To jest dobre pytanie, bo jeśli, proszę Państwa, mówimy o wydatkach sztywnych, tzn. takich, które w zasadzie nie podlegają negocjacjom, nie są przedmiotem dyskusji, one muszą być zrealizowane, bo wynika to albo ze struktury, z proporcji demograficznych polskiego społeczeństwa – że tyle oto mamy dzieci na zasiłkach, że tyle oto mamy emerytów i rencistów, którzy funkcjonują w ramach systemu tzw. repartycyjnego – a więc że obecne emerytury i renty są wypłacane ze źródeł finansowych poprzez obecne składki na ubezpieczenia społeczne plus właśnie te dotacje, o których Panowie Redaktorzy wspomnieli, z budżetu państwa.

Te wydatki sztywne to są np. także te, które są zapisane na sztywno ustawą, np. w sumie 2 procent produktu krajowego brutto na obronę narodową. A więc jeśli w przyszłym roku ma się zwiększyć produkt krajowy brutto o 3,5 procent realnie, a inflacji przewidujemy na poziomie około 2 procent, więc w sumie rośnie ten produkt w cenach bieżących o 5,5 procent, to automatycznie o tyle mniej więcej muszą zwiększyć się wydatki na obronę narodową bez względu na to, jak się np. ukształtują wpływy do budżetu. To jest prawo, a w Polsce ma rządzić prawo, a nie czyjeś widzimisię. I rząd nas przestrzega prawa.

Natomiast jeśli to wszystko pododawać i jeszcze do tego dodać inną sztywną płatność – koszty obsługi długu publicznego, tak jak na przykład – ja wiem? – w rodzinie trzeba obsługiwać dług rodzinny. Oto zaciągnęło się kredyt na kupienie mieszkania spółdzielczego albo na kupno jakiegoś segmentu i to jest sztywna płatność – miesiąc w miesiąc trzeba zapłacić ratę w raz z odsetkami, a jak nie, no to chyba trzeba ogłosić upadłość albo stwierdzić, że nie stać nas na ten dom czy na to mieszkanie. Otóż jest to dług publiczny, dług społeczeństwa polskiego, który oscyluje, niestety, wokół 50 procent, zbliża się. I ten próg, który wymusza potem uruchomienie pewnych procedur ostrożnościowych, być może, w tych dniach, tygodniach jest przekraczany. Ostatecznie dowiemy się o tym za jakiś czas, ale takie ryzyko poważne, niestety, występuje wskutek właśnie m.in. wysokiego wciąż deficytu budżetowego. On spada bardzo wyraźnie, jak wiadomo, ale przecież nie ukrywałem nigdy tego, że nadal jest wysoki.

Otóż suma tych wszystkich wypłat sztywnych sięga 68 procent. I teraz do tego dojdzie jeszcze jedna płatność sztywna – nasze zobowiązania w stosunku do naszego wspólnego, europejskiego budżetu. Będą też obowiązkiem, obowiązkiem systemowym, wobec tego to pole manewru, gdzie można wybierać: Czy może więcej na drogi? Czy na narodową kulturę? Czy może więcej na oświatę? Czy może na badania naukowe? Czy może właśnie więcej na bezpieczeństwo wewnętrzne? Czy też na wsparcie wysiłków polskiej dyplomacji? To pole wyboru jest bardzo wąskie, dlatego że nam niewiele zostaje po tych sztywnych płatnościach.

Wobec tego musimy przejrzeć wszystkie powiązania pomiędzy jednymi typami wydatków a drugimi, gdzie jest to zapisane ustawowo na wszystko, że coś musi rosnąć w zależności od tego, jak się zmienia produkcja, ile wynosi inflacja, jak się kształtują przeciętne płace. I w przypadku rent i emerytur ta dyskusja dotyczyła tylko i wyłącznie tego, żeby nie było tego sztywnego, automatycznego indeksowania, zwłaszcza w sytuacji, kiedy inflację praktycznie pokonaliśmy, bo to co miesiąc powtarzamy – że są na historycznie najniższym poziomie. Inflacja w listopadzie chyba nawet nie sięga 0,7 procenta, co chciałbym Państwu w ten mroźny poranek z nieukrywaną radością, bo wszyscy na tym korzystamy, donieść. I dlatego też te wszystkie podwyżki, m.in. rent i emerytur bądź zasiłków, to, co jest ostatecznie zatwierdzane w budżecie stabilizacji i rozwoju na przyszły rok, to są praktyczne realne podwyżki.

A bardzo dobrą wiadomością jest również i to, że my w tym roku w budżecie, którego realizację pomyślnie już niedługo zakończymy, zakładaliśmy inflację – przeciętnie licząc – w wysokości 4,5 procent. Dziś mogę Państwu powiedzieć, że ona nie sięgnie nawet 2 procent, a więc wszystkie te przyrosty, te pieniądze, które dostaliśmy – także nasi emeryci i renciści, nauczyciele, cała sfera budżetowa, wszyscy – te pieniądze mają realnie większą wartość niż wydawało się to i parlamentarzystom, i rządowi, i mojemu poprzednikowi jakiś rok temu.

Panie Premierze, my musimy liczyć czas.

G.K. – Czas zawsze trzeba liczyć, może nawet jeszcze dokładniej niż pieniądze, wobec tego życzę Państwu, żebyście mieli więcej pieniędzy niż czasu, bo czas trzeba dobrze wykorzystać i pracować, bo warto pracować dla Polski.

Wicepremier i minister finansów prof. Grzegorz Kołodko Gościem Sygnałów Dnia.

G.K. – Miłego dnia!