Fragment artykułu — What convergence? — (The Economist, December 7th, 2002)
       
Polski rząd wciąż upiera się, że Polska będzie gotowa do wejścia do strefy euro w 2006 r. albo 2007 r. Lecz w ostatnim miesiącu Grzegorz Kołodko, polski minister finansów, przedstawił UE swoje uwagi z propozycjami rozluźnienia reguł finansowych. Argumentował, że ramy budżetowe powinny raczej odnosić się do łącznej wielkości deficytu w strefie euro, niż do każdego kraju z osobna. Jest to rozszerzenie propozycji brytyjskiej. Jeden z przedstawicieli holenderskiego rządu wyraził swoje niezadowolenie, gdyż takie rozwiązanie umożliwiłoby wykorzystanie wysiłku bardziej oszczędnych krajów. Ale Kołodko jest niezrażony: „UE powinna pomyśleć o długu publicznym Włoch lub Belgii, nie mówić o poziomach tego długu w przededniu akcesji z UE i wejściem do strefy euro.” Są to śmiałe słowa, chociaż miałyby większą wagę, gdyby polski, wzbudzający grozę deficyt budżetowy był zaplanowany dla pobudzania rozwoju gospodarczego, a nie by odkładać reformy.
Większość analityków wątpi, aby największe państwa Europy Centralnej – Polska, Węgry i Czechy – miały szansę na ograniczenie wysokości deficytu do 3 proc. przed rokiem 2007. Rządy tych państwa, zabezpieczając swe interesy w UE, mogą być nawet bardziej skłonne do zapożyczania się, zwlekając z wejściem do strefy euro do roku 2010.