Aktualności | O nas | Konferencje | Seminaria | Publikacje | "Tygryski" | Kontakt | Linki | Mapa serwisu

 

Eseje

 

Publikacje

Eseje

Nowe Życie Gospodarcze

Magazyn Olimpijski

Prawo i Gospodarka

Przegląd

Panorama

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Kartki noworoczne

 

        Czas biegnie. A my wciąż nie potrafimy go dobrze wykorzystać. Międzynarodowa konkurencyjność gospodarki i poziom produkcji, a nade wszystko standard życia dziesiątków milionów Polaków mogły już być dużo wyższe. Co ważniejsze, powinny i mogą się one poprawiać w następnych latach – począwszy od tego, co za progiem – w tempie znaczenie większym niż to jest zapowiadane. Czas biegnie, a Polska gospodarka – bynajmniej. Raczej grzęźnie. Onegdajszy lider transformacji dzisiaj pociesza się tym, że nie spadł z listy kandydatów do Unii Europejskiej. Możliwości oraz szans rozwojowych straciliśmy już wiele. Ale przed nami przyszłość, mamy więc do stracenie jeszcze więcej...

        

Trzy razy cztery

 

Kończy się nie tylko kolejny rok, ale także pewien rozdział w najnowszej historii polskiej gospodarki. Przyjdzie chwila, gdy zostanie ona rzetelnie i uczciwie oceniona. I to nie przez współczesnych polityków, ale przez historię właśnie. Nie wiem, jak zechce ona nazwać poszczególne okresy na dłuższej historycznej skali dotychczasowego przebiegu transformacji systemowej i społeczno-gospodarczego rozwoju (albo czasami jego braku), ale z pewnością w odniesieniu do pierwszego posocjalistycznego dwunastolecia wyraźnie wyodrębni trzy podokresy: 1990-93, 1994-97 oraz 1998-2001. Określam je adekwatnie do rezultatów polityki gospodarczej. I tak oto przeszliśmy od okresu „szoku bez terapii” poprzez „Strategię dla Polski” do „schładzania bez sensu”. Jeśli tylko ktoś bardziej wnikliwie pochyli nad faktami, to od razu spostrzeże, jak trafnie te nazwy oddają istotę procesów zachodzących w minionych czteroleciach.

        Nie jest przy tym kwestią przypadku, że trzy kolejne epizody trwały po cztery lata każdy. Były one bowiem skutkiem realizacji określonych koncepcji teoretycznych oraz wyznawania pewnych opcji i preferencji ideologicznych. Stąd wywodziły się kierunki polityki gospodarczej, niekiedy ujęte w formalne programy, innym razem jedynie podporządkowane jakiejś doktrynie albo też grupie interesów. Faktem pozostaje, że cele i instrumenty polityki, a nade wszystkie rezultaty podejmowanych (i zaniechanych) działań były odmienne w latach 1990-93, 1994-97 i 1998-2001, nadając każdemu okresowi odmienną charakterystykę.

Nie sposób przy tym nie zauważyć daleko posuniętej zbieżności i podobieństw pomiędzy pierwszym i trzecim z tych okresów. Odnosi się to do wielu zjawisk i procesów gospodarczych. Dobitnie pokazują to jakże różne w porównaniu do lat 1994-97 tendencje w sferze dynamiki produkcji i newralgicznych czynników ją kształtujących, w tym przejście od początkowego załamania gospodarczego do okresu szybkiego wzrostu stymulowanego ekspansją eksportu (ang. export led) w trakcie realizacji „Strategii dla Polski”, a następnie jego zupełnego wyhamowania – do stagnacji obecnie – w latach rachitycznego wzrostu żywionego importem (ang. import fed).

  

 

Zważywszy, że nawą państwa i gospodarki na początku i końcu poprzedniej dekady kierowały te same siły polityczne, a po części te same osoby, łatwo to zrozumieć. Smutne – a dla nich samych kompromitujące – jest tylko to, że nie potrafiły wyciągnąć właściwych wniosków ze swoich ewidentnych błędów popełnionych wcześniej, skoro dziwnym demokratycznym trafem miały ku temu możliwość później.

 

Pismo obrazkowe

 

        Skoro o historii poniekąd mowa, to pamiętajmy, że w bardzo już odległych czasach ludzie posługiwali się pismem obrazkowym. Nie tylko dlatego, że liternictwo nie zostało jeszcze rozwinięte, ale również i z tej przyczyny, iż uważali rozmaite obrazki za lepszą formę wyrażania swoich myśli i emocji, ale także formułowania analiz i ocen. A często również życzeń. My współcześnie też tak niekiedy czynimy, chociażby wysyłając sobie życzenia. A to imieninowe, a to urodzinowe; a to świąteczne, a to noworoczne. Teraz właśnie jest pora na te noworoczne.

Ślę więc wszystkim Czytelników kartki noworoczne. Takie specyficzne wszakże, aby w przeddzień nowego roku i, być może, nowego okresu dobrze zapamiętali sobie te lata, które niedawno minęły. Wszystkie dwanaście po roku 1989. Bo jest co pamiętać. A skoro czasami pewne fakty zamazują się w pamięci – zwłaszcza, że nad taką amnezją usilnie pracuje machina propagandowa związana z siłami politycznymi i grupami interesów odpowiedzialnymi za marną obecnie formę polskiej gospodarki – to trzeba co nieco przypomnieć.

Także posługując się „pismem obrazkowym”, czyli w tym wypadku wykresami ilustrującymi z krzyczącą wyrazistością, jak naprawdę zmienia się rzeczywistość. Jak radykalnie w porównaniu z latami 1990-93 – kiedy to zaaplikowano społeczeństwu i gospodarce zbyt wiele zbytecznych szoków, zarazem osiągając jakże mało w sferze terapii – sytuacja poprawiała się w latach 1994-97. Wtedy bardzo szybko rosła nie tylko produkcja, ale w ślad za nią także zatrudnienie i płace realne oraz świadczenia emerytalne. Bo wtedy była i strategia, i była ona realizowana dla Polski.

  

Z kolei na tle poprzedniego czterolecia dramatycznie pogorszyła się sytuacja w latach 1998-2001. A to dlatego, że intencjonalnie, ale zarazem bez sensu schłodzono koniunkturę gospodarczą. Kto nie wierzy, niech popatrzy na nasze kartki noworoczne. Czyż może być coś bardziej wymownego? Przecież cztery lata temu wpierw zapowiadano wręcz przyspieszenie tempa wzrostu, potem zaś – w obliczu oczywistej niezdolności nawet do jego utrzymania – zaczęto „schładzać”. No więc nie ma się co dziwić, że jest „zimno”.

 

Od kryzysu do kryzysu

 

        Celowe wyhamowanie tempa wzrostu miało jakoby służyć zasadniczej poprawie sytuacji w zakresie równowagi zewnętrznej i szybszemu stłamszeniu inflacji. Ale tak naprawdę i to się nie udało, pamiętajmy bowiem, że inflacja zanim ostatnio wyraźnie spadła, to wpierw bardzo wzrosła! Ponadto skala postępu w tym zakresie jest w obu minionych czteroleciach w zasadzie taka sama.

 

 

 

 

Innymi słowy, gdyby tylko w latach 1998-2001 kontynuować politykę z okresu „Strategii dla Polski”, to inflacja byłaby nie większa niż obecnie (a może i mniejsza), ale za to poziom aktywności gospodarczej i życia ludności byłby zasadniczo, bo aż o kilkanaście procent wyższy. A to jest różnica!

            Schładzanie koniunktury miało też poprawić saldo rachunku obrotów bieżących. Fakt, że kształtuje się ono lepiej niż dwa lata temu, ale oczywistą prawdą jest i to, iż jest dużo mniej korzystne niż przed czterema laty. Co więcej, wówczas aż w 93 procentach było pokrywane dopływem długoterminowych inwestycji bezpośrednich, co dowodziło zdrowia naszej gospodarki. Teraz natomiast gros finansowania to krótkoterminowy kapitał spekulacyjny przyciągany do Polski (i na jej koszt) irracjonalnie zawyżonymi stopami procentowymi.

 

        Pozostaje więc tylko życzyć wszystkim Do Siego Roku! Życzę więc od serca. Ale jako racjonalista wiem, że losy ludzi i gospodarki nie zależą od życzeń, tylko od skuteczności polityki finansowej i społecznej, a zwłaszcza umiejętnego ich koordynowania. Trudno wszak liczyć na jakąś bardziej odczuwalną poprawę sytuacji, skoro ich toczenie się błędnym torem nadal osłabia nasze zdolności rozwojowe. Wynika to nie tylko z wyhamowania tempa wzrostu, ale wręcz kryzysowego załamania inwestycji. A na długą metę to one decyduję o wzroście.

 

              Tak więc życzę, aby w Nowym Roku ponownie nastąpił radykalny zwrot w kierunkach realizowanej polityki gospodarczej. Tylko tym razem – podobnie jak z początkiem 1994 roku – we właściwą stronę. Bez tego nie mamy szans na dobrą przyszłość. A do życzeń załączam te siedem kartek noworocznych. Ode mnie wszakże pochodzi tylko środkowa ich część – lata 1994-97. Oby podobnie wyglądały lata 2002-2005. Na razie zaś – SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!