Aktualności | O nas | Konferencje | Seminaria | Publikacje | "Tygryski" | Kontakt | Linki | Mapa serwisu

 

Eseje

 

Eseje

Nowe Życie Gospodarcze

Magazyn Olimpijski

Prawo i Gospodarka

Przegląd

Panorama

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Dwa pomniki

 

        Ukraina skurczyła się. Gospodarka wytwarza dużo mniej niż kiedyś, mniej też niż dekadę temu ludzi żyje w tym skądinąd rozległym kraju. Według bieżącego kursu walutowego PKB na mieszkańca wyniósł w 2001 roku jedynie około 800 dolarów (ponad pięć razy mniej niż w Polsce!), a licząc według parytetu siły nabywczej – poprawniej z punktu widzenia porównań międzynarodowych – około 2.800 dolarów (2,9 razy mniej). Mieszkańców podczas minionych 10 lat ubyło około 2 milionów i aktualnie ich liczba oscyluje wokół 48,9 miliona. Tak więc szacując według aktualnego kursu walutowego Ukraina, o 10 milionów liczniejsza niż Polska, wytwarza globalnie, w skali makroekonomicznej, aż cztery i pół razy mniej, a według parytetu siły nabywczej iloraz ten wynosi około dwa i pół. Wskutek dotychczasowego przebiegu transformacji, a dokładniej towarzyszących jej procesów realnych, relatywna pozycja tych dwu gospodarek zmieniła się przeto radykalnie.

Ukraina wskutek niezwykle dotkliwej i długotrwałej transformacyjnej depresji lat 90. ucierpiała wyjątkowo, jak żadne inne spośród blisko 30 państw uwikłanych w posocjalistyczną transformację. Z jednej strony przeciągająca się recesja spowodowana była spuścizną gospodarki radzieckiej, która pozostawiła swoje piętno w postaci niekorzystnej rzeczowej struktury aparatu wytwórczego – z dużą przewagą niekonkurencyjnych gałęzi przemysłu ciężkiego i obronnego. Z drugiej strony swoje zrobiły błędy polityki transformacji systemowej. Przede wszystkim grzęźnięcie przez lata całe – a liczne przejawy tego schorzenia nadal dają o sobie znać – w krępującym i erodującym młodą tkankę wyłaniających się mechanizmów rynkowych skorumpowanym układzie oligarchiczno-finansowym. To wszystko spowodowało aż około 60-procentowy spadek dochodu narodowego.  

PKB obniżał się przez kolejne 10 lat – od 1990 do 1999 roku – także wskutek zbyt silnych powiązań z gospodarką rosyjską, która bynajmniej nie przeżywała w tych latach rozkwitu. Rynek rosyjski przestał już być tak chłonny, absorbując w 2001 roku 25,1 procent ukraińskiego eksportu o całkowitej wartości 16,9 miliarda dolarów (nieco ponad połowa wartości polskiego eksportu), a ukraińskie produkty miały ograniczoną zdolność przebicia się na rynki światowe. Jednakże w ostatnich kilku latach rosnący odsetek eksportu – już 68 procent – kierowany jest poza Wspólnotę Niepodległych Państw. Trwa więc geograficzna, głównie prozachodnia reorientacja handlu, co jest możliwe między innymi w rezultacie stopniowej poprawy jakości oferty eksportowej.  

Do przedłużenia transformacyjnej depresji przyczyniły się również długofalowe reperkusje katastrofy w Czernobylu w roku 1986.  Usuwanie jej następstw bynajmniej nie nakręcało koniunktury, a pociągnęło niebagatelne koszty obciążające budżet państwa.     

        Dno jednak zostało już osiągnięte. Teraz – trzeci kolejny rok – nasz wschodni sąsiad odnotowuje znaczące tempo wzrostu gospodarczego. Poprawiają się także inne wskaźniki makroekonomiczne. Wypadałoby sobie życzyć takich osiągnięć, Ukraina bowiem dużo lepiej niż Polska potrafiła dostosować się do niekorzystnych szoków zewnętrznych, w tym najdotkliwszego dlań rosyjskiego kryzysu finansowego z roku 1998. W ślad za nim – zgodnie ze zdrowym rozsądkiem – wewnętrzna polityka finansowa sprzyjała nakręcaniu koniunktury przy równoczesnej kontynuacji działań stabilizacyjnych. W efekcie w roku 2000 PKB zwiększył się o 5,8 procent, a w 2001 aż o 8,5 procent. Na ten rok z kolei zakłada się dalszy przyrost o 5,5 procent, prognozując średniookresowe tempo wzrostu produkcji na następne trzy lata na poziomie 5 procent. Tak więc w latach 2000-02 na Ukrainie PKB zwiększa się aż o 21,1 procent, podczas gdy w Polsce – która przecież mogła utrzymać swoją wysoką dynamikę rozwojową odnotowywaną we wcześniejszym okresie, gdyby tylko uniknąć błędów w polityce gospodarczej – zaledwie o 6,1 procent. Ukraina zaczęła więc odrabiać swoje zapóźnienia.

        Co więcej, w tym samym czasie udaje się – znowu odwrotnie niż u nas – utrzymać równowagę ekonomiczną. O ile w Polsce utrzymuje się względnie wysoki deficyt na rachunku obrotów bieżących, a budżet jest wręcz w stanie kryzysowym, to na Ukrainie obroty bieżące wykazują nadwyżkę aż 3,9 procent PKB w roku 2001 i przewiduje się ich dodatni bilans (2 procent) w roku 2002, a budżet jest w pełni zrównoważony. Na tym też tle udało się obniżyć inflację do około 7 procent i względnie ustabilizować kurs hrywny na poziomie około 5,4 za dolara.  

        Co dalej? Czy uda się utrzymać wysokie tempo wzrostu gospodarczego? W jakim kierunku biec powinny reformy ustrojowe? Jakie losy czekają Ukrainę na tle postępów globalizacji i zaawansowania integracji europejskiej? To są fundamentalne pytania, na które przyjdzie odpowiadać jeszcze przez lata, jednakże po części rozstrzygnięcia przynoszą już wybory parlamentarne z końca marca. Największe poparcie ma Blok „Nasza Ukraina” Wiktora Juszczenko. Nic dziwnego, skoro dał się on już się poznać od dobrej strony wpierw jako rozsądny prezes banku centralnego, a później jak pragmatyczny premier.

To właśnie na jego zaproszenie ponownie przebywałem w Kijowie, dzieląc się swoimi doświadczeniami i przemyśleniami oraz radząc, jak w następnych latach powinna wyglądać „Strategia dla Ukrainy”. Tak właśnie nazywa się program rozwoju społeczno-gospodarczego bloku Juszczenki. I nie bez powodu, bo w dużym stopniu jest on oparty o naszą „Strategię dla Polski”. Ponadto swego czasu – w listopadzie 1998 roku – na łamach kijowskiej gazety „Dień” opublikowałem artykuł tak właśnie nazwany – „Strategija dla Ukraini”. Jego treść w całej rozciągłości zachowuje aktualność i cieszy, że tamte tezy inspirują teraz najsilniejsze na Ukrainie reformatorskie ugrupowanie polityczne.

Wielu sądzi, że najwyższa już pora odpowiedzieć na pytanie, które nęka wielu Ukraińców, czy szukać swego miejsca „na Wschodzie”, czy „na Zachodzie”? Uważam, że w tym przypadku akurat pośrodku. Ukraina musi znaleźć sposób – a jest tego coraz bliżej – na zrównoważony i szybki rozwój społeczno-gospodarczy pomiędzy Wschodem a Zachodem, żyjąc dobrze zarówno z Rosją i Białorusią oraz całą Wspólnotą Niepodległych Państw, jak i z Polską oraz Niemcami i resztą Unii Europejskiej. I z innymi krajami, choćby przez Morze Czarne z Turcją, która znajduje się poniekąd na podobnym rozdrożu.

Oczywiście, można nie tylko marzyć, ale nawet dążyć do członkostwa w UE w 2011 roku, co zakłada wielu polityków nad Dnieprem, ale nie będzie klęską, jeśli Ukraina nigdy nie stanie się jej członkiem. Klęską natomiast byłoby utracenie wysokiej dynamiki rozwojowej i przegranie swego położenia geopolitycznego i nie zdyskontowanie go na rzecz szybkiego wzrostu produkcji w dobie narastającej w związku z globalizacją konkurencji.  

W Warszawie właśnie odsłoniliśmy pomnik ukraińskiego wieszcza – Tarasa Szewczenko – który pisał „Do braci Polaków”. W centrum Kijowa zaś, przy prospekcie jego imienia, jak stał, tak i stoi inny pomnik – W. I. Lenina. Wyryte na cokole inskrypcje zawierają cytaty z jego wypowiedzi. Z jednej strony czytamy, że fundamentem socjalizmu musi być sojusz robotniczo-chłopski. Nie ma już sojuszu, nie ma też i socjalizmu. Z drugiej strony zaś mowa o tym, że Związek Radziecki trwać może tylko w sojuszu Rosji z Ukrainą. No, ale i ten sojusz także nie przetrwał próby czasu i Związku Radzieckiego też już nie ma. Jedni tego jeszcze żałują, ale większość szuka dróg, którymi dalej powinna kroczyć Ukraina, aby rozwijać się sama, umiejętnie dyskontując swoje położenie i obecny zakręt historii. Wystarczy tylko samemu skręcić we właściwą stronę.

 

Kijów, 12 marca 2002 r.