Aktualności | O nas | Konferencje | Seminaria | Publikacje | "Tygryski" | Kontakt | Linki | Mapa serwisu

 

Eseje

 

Eseje

Nowe Życie Gospodarcze

Magazyn Olimpijski

Prawo i Gospodarka

Przegląd

Panorama

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Za horyzontem

 

        Historyczne zadanie zastąpienia państwowej gospodarki socjalistycznej nowymi rozwiązaniami właściwymi dla gospodarki rynkowej to przedsięwzięcie bezprecedensowe. Trzeba przy tym zdawać sobie w pełni sprawę, że ustrojowa transformacja to bynajmniej nie powrót do gospodarki kapitalistycznej, od której pół wieku wcześniej odchodzono na zasadzie tworzenie antytezy kapitalizmu. Ten bowiem też w międzyczasie głęboko zmienił swoje oblicze, również pod wpływem ciśnienia pewnych wartości, które do cywilizacyjnego rozwoju wniósł system socjalistyczny.

Teraz wszakże uwikłani jesteśmy w swoistą ucieczkę do przodu, w negację negacji, z której zrodzi się nowa, nie do końca znana jakość. Trwające przeobrażenia powinny  doprowadzić nas do "lepszej przyszłości", za którą nie ma się co oglądać wstecz, bo nie tam można ją dojrzeć.  Nasza przyszłość leży za linią horyzontu i dlatego tak trudno ją zobaczyć, a zarazem tak łatwo fałszywie można ją sobie wyobrazić. Ryzyko błędu naiwnych wizji wzrasta jeszcze bardziej ze względu na równocześnie toczącą się globalizację, która sprowadzając się do procesu tworzenia jednego światowego rynku typu kapitalistycznego, jest także grą interesów na wielką skalę. Niektóre narody i kraje wychodzą na niej korzystnie, inne mniej, a jeszcze inne mogą poczuć się wręcz przegrane w tej rywalizacji przełomu mileniów. Skoro nie sposób uplasować się dogodnie w centrum świata w tej zarazem rywalizacji i współpracy, rzecz w tym, by nie dać się zepchnąć na peryferie i nie zająć niedogodnej pozycji na skraju naszej globalnej wioski.

        Odkładając na bok (choć z pewnością ich nie bagatelizując) kwestie polityczne i ideologiczne, głównym argumentem na rzecz transformacji było przekonanie, że wprowadzenie gospodarki rynkowej wpłynie na wzrost konkurencyjności i efektywności. Oczekiwano, że po krótkotrwałej recesji nowy system przyniesie ożywienie, a w dalszej kolejności szybki wzrost. Rzeczywistość okazała się jednak inna i dopiero teraz - po z górą 10 latach zmagań o nowy kształt gospodarki, jej struktur i instytucji - na ścieżkę wzrostu udało się wkroczyć wszystkim krajom posocjalistycznym. Czy na trwałe?  

        Załamanie produkcji okazało się głębsze, a odbudowa poziomu dochodu narodowego nie przebiegała tak bezproblemowo, jak to sobie wyobrażały rządy i organizacje międzynarodowe. Zamiast rychłego nadejścia ożywienia i szybkiego wzrostu, długotrwała recesja okazała się wielką transformacyjną depresją, która w części państw ciągnęła się przez całą dekadę lat 90. Co więcej, depresja najpełniej ujawniła się w dwóch największych gospodarkach posocjalistycznych, a mianowicie rosyjskiej i ukraińskiej, liczących łącznie prawie 200 milionów ludzi, czyli mniej więcej połowę populacji wszystkich (poza Chinami i Wietnamem) krajów dokonujących rynkowej przebudowy. Obecnie to właśnie u naszych wschodnich sąsiadów wzrost produkcji jest szczególnie dynamiczny, PKB bowiem zwiększa się tam w latach 2000-02 w tempie ponad 5 procent średnio rocznie. To jednak jeszcze niczego nie przesądza.   

        Przypomnijmy, że po pierwszym dziesięcioleciu transformacji średnia PKB dla 25 krajów Europy Środkowowschodniej i Wspólnoty Niepodległych Państw wynosiła około 68 procent analogicznego wskaźnika sprzed rozpoczęcia transformacji, przy czym w WNP było to zaledwie 54 procent, a w Europie Środkowowschodniej około 95 procent (do poziomu produkcji z roku 1989 w tej ostatniej grupie krajów udało się powrócić dopiero w roku 2000). Z całą pewnością nie tego spodziewano się u progu transformacji.

        Dziś, na początku 2002 roku, najważniejsze jednak jest poszukiwanie sposobów odrabiania zapóźnień odziedziczonych z przeszłości. Nie tylko z odchodzącego stopniowo w zapomnienie okresu centralnego planowania, ale również z burzliwych lat 90, które zapisały się w ludzkiej pamięci jako wyjątkowo dotkliwe. Teraz właśnie - w najbliższych latach - rozstrzygnie się batalia o to, jak ostatecznie zostaną one ocenione. Aby czas ten nie okazał się zmarnowany, konieczne jest przyspieszenie na trwałe tempa wzrostu produkcji i sukcesywna poprawa warunków życia. Aby społeczeństwa posocjalistyczne z głębi wewnętrznego przekonania, a nie "z braku alternatywy" mogły poprzeć realizowane kierunki przemian, ten upragniony etap transformacji - czas szybkiego wzrostu - nie może zbyt długo tkwić za horyzontem.

 

Warszawa, 14 stycznia 2001 r.