Aktualności | O nas | Konferencje | Seminaria | Publikacje | "Tygryski" | Kontakt | Linki | Mapa serwisu

 

Eseje

 

Eseje

Nowe Życie Gospodarcze

Magazyn Olimpijski

Prawo i Gospodarka

Przegląd

Panorama

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Stare prawa w nowej przestrzeni

 

Współczesny postęp technologiczny stymulowany przez rozwój światowej sieci Internetu zdobył sobie kilka lat temu miano "nowej gospodarki". Miała ona nas wprowadzić - jak wielu ekonomistów dość naiwnie sobie to wyobrażało - bez mała w stan ekonomicznej nirwany, nieprzerwanego wzrostu gospodarczego, zaniku cyklu koniunkturalnego, trwałego spadku inflacji i niskiego bezrobocia. Według niektórych koncepcji teoretycznych "nowa gospodarka" miała zwiastować także zrodzenie się nowego paradygmatu ekonomicznego uznającego oczywistość szybkiego wzrostu gospodarczego, który z kolei miał uwolnić nas od wielu tradycyjnych problemów rozwoju społecznego i gospodarczego.

Wiara w potęgę "nowej gospodarki" przełożyła się na giełdowy boom, który na całym świecie (choć w największej mierze w USA) wywindował wartości internetowych przedsiębiorstw. Nadejść jednak musiał czas "twardego lądowania". Przy okazji giełdowe załamanie na najważniejszych rozwiniętych rynkach zmiotło wielu dość krótko czczonych liderów "nowej gospodarki", wywierając swoje negatywne piętno na tzw. rynkach wschodzących, które również zostały dotknięte dekoniunkturą. Teraz przyszło powszechne otrzeźwienie i widać jeszcze wyraźniej, że nie było i nie ma żadnej "nowej gospodarki".

Stare prawa i prawidłowości oraz mechanizmy ekonomiczne nadal pozostają w mocy. Tak samo jak lot w kosmos nie przekreślił działania sił grawitacji, a tylko dowiódł geniuszu ludzkiego oraz wielkich możliwości technicznych i organizacyjnych (a także finansowych, bo to kosztuje), tak też odkrycia i innowacje "nowej gospodarki" nie przekreślają działania odwiecznych praw popytu i podaży. Powodują one jednak, że zupełnie inaczej niż kiedyś rysują się krzywe popytu i podaży, a to ma już daleko idące implikacje. Pojawiły się bowiem nowe techniki i technologie, nowe sposoby organizowania produkcji oraz świadczenia usług, nowe metody zarządzania i marketingu wiążące się z rewolucją komputerową, informatyczną i telekomunikacyjną.

Wraz z eksplozją Internetu odkryty został nowy wymiar dla gospodarczej ekspansji. Powstają e-finanse i e-bankowość, e-edukacja i e-rozrywka, e-handel i e-administracja. W krajach najwyżej rozwiniętych wszystkie te sfery aktywności zmieniły oblicze prowadzonej dotychczas działalności i pociągnęły za sobą fundamentalne zmiany w przedsiębiorczości, nadając jej nowe formy, rozmach i charakterystykę.

W skali mikro e-biznes pozwala na zmniejszenie kosztów gospodarowania -  między innymi poprzez obniżenie stanów magazynowych, większą przejrzystość cen, szybszą dystrybucję produktów oraz tańsze zaopatrzenie. Internet może też stanowić dodatkowy kanał sprzedaży, dzięki któremu firmy mogą szybciej i łatwiej dotrzeć do nowych klientów, a w rezultacie zwiększyć swoje obroty, przychody i zyski. W konsekwencji przekłada się to na ich potencjał inwestycyjny i dynamizuje dalszy rozwój.

Jak dotychczas Internet jest używany w sposób kompleksowy, powszechny i zaawansowany tylko przez kraje wysoko rozwinięte. Tym bardziej trzeba szukać sposobów jego wykorzystania do przyśpieszenia tempa wzrostu gospodarczego również w krajach na niższym poziomie rozwoju, w tym w gospodarkach transformowanych. Jednakże kraje posocjalistyczne nadal borykają się z problemami nie w pełni ukształtowanych instytucji gospodarki rynkowej, niedostatku kapitału czy też niskiej jakości "twardej" infrastruktury, w tym newralgiczne ważnej sieci informatycznej i telekomunikacyjnej. Ostateczny cel - zasadnicza poprawa poziomu życia i międzynarodowa konkurencyjność gospodarki - pozostaje wciąż jeszcze bardzo odległą perspektywą. Umiejętnie wykorzystując szanse, jakie dla zdynamizowania rozwoju stwarza obecna faza rewolucji technologicznej, można wszak skracać drogę doń wiodącą.

W efekcie tej swoistej rewolucji również niektóre, relatywnie bardziej technologicznie i instytucjonalnie zaawansowane kraje posocjalistyczne mogą dokonać technologicznego i infrastrukturalnego skoku: od dotkliwego niedostatku aparatów stacjonarnych do coraz powszechniej używanych telefonów komórkowych, od gotówki do kart kredytowych, od niewydolnej dystrybucji do handlu elektronicznego, od małej podaży drogich książek do powszechnie dostępnych i bezpłatnych elektronicznych bibliotek. Może to sprzyjać zarówno edukacji, jak i przyśpieszeniu obrotu towarowego i - poprzez mechanizmy popytowe oraz ogólną poprawę jakości zarządzania - stymulować dodatkowo wzrost gospodarczy.  

"Nowa gospodarka" może więc stać się dodatkowym instrumentem odrabiania zapóźnień cywilizacyjnych i różnic rozwojowych. Jednakże warunkiem stałego zmniejszania dystansu dzielącego nas od krajów najbogatszych jest prowadzenie właściwej polityki gospodarczej nakierowanej na budowę instytucji gospodarki rynkowej, podnoszenie jakości kapitału ludzkiego, reformę regulacji prawnych, ochronę własności intelektualnej czy wreszcie inwestycje (także państwowe) w podstawową infrastrukturę. Handel elektroniczny wymaga nie tylko Internetu i sprawnych e-banków, ale dobrze funkcjonującego transportu i łatwo przejezdnych dróg. A także powszechnej znajomości języka angielskiego.

Trwająca rewolucja technologiczna nie jest jednak wolna od zagrożeń. Szybki postęp w krajach przodujących w sferze nowych technik wytwarzania i handlu może spowodować, że - ze względu na braki w infrastrukturze i luki występujące w kapitale ludzkim - dystans pomiędzy krajami posocjalistycznymi a gospodarkami najbardziej zaawansowanymi technologicznie może się jeszcze bardziej powiększyć. Istnieje duże ryzyko, że bez absorpcji światowych osiągnięć technologicznych kraje rozwijające się - w tym z obszaru posocjalistycznego - zostaną jeszcze bardziej zmarginalizowane.

Żyjąc zatem w epoce dwu rewolucji - społeczno-ekonomicznej związanej z transformacją posocjalistyczną i technologicznej związanej z gospodarką Internetu i komputerów - należy zdawać sobie sprawę, że "nowa gospodarka", (a dokładniej to, co kryje się za tą zbitką pojęciową), to odjeżdżający pociąg postępu, na który warto zdążyć, aby nie pozostać za elektroniczną barierą. Tam bowiem rozwój jest wolniejszy.

 

Rochester, 10 grudnia 2001 r.