Aktualności | O nas | Konferencje | Seminaria | Publikacje | "Tygryski" | Kontakt | Linki | Mapa serwisu

 

Eseje

 

Eseje

Nowe Życie Gospodarcze

Magazyn Olimpijski

Prawo i Gospodarka

Przegląd

Panorama

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Kondycja gospodarki - i sportowców

 

 

Ekonomiści próbują zbadać prawie wszystko, także siłę dodatniej korelacji między bogactwem i liczebnością ludności danego państwa a ilością medali olimpijskich. W kilka dni po wspaniałym sukcesie Adama Małysza w "Turnieju Czterech Skoczni" można by dowodzić, że dla popularności Polski zrobił on więcej niż polityka gospodarcza ostatnich lat. Podobnie kilka miesięcy temu nasz dwukrotny złoty medalista z Sydney, a teraz także i "Sportowiec Roku 2000" - Robert Korzeniowski - przyczynił się do lepszego samopoczucia wielu rodaków, choć nie koniecznie skłania ich do tego sytuacja ekonomiczna. Tak więc występują wyraźne związki między nią a kondycją naszych mistrzów sportu i - w jakiejś nieokreślonej wciąż mierze - odwrotnie.       

Najwięcej medali olimpijskich zdobywają sportowcy z krajów zamożnych i ludnych. Pewnym odstępstwem od tej zasady była szczególna pozycja krajów socjalistycznych, o scentralizowanych systemach ekonomicznych i politycznych. Wykorzystywały one sport w celach promocji nie tyle towarów - bo przecież nie za bardzo miały czym zalewać światowe rynki - ale dla zadbania o własny prestiż. Stąd między innymi tak znacząca pozycja w olimpijskim sporcie kiedyś byłej NRD i wciąż nadal Kuby, która w Sydney złotych medali wywalczyła aż 11, tyle samo co bogata Wielka Brytania.  

Z tej głównie przyczyny, a nie ze względu na poziom rozwoju gospodarczego, sportowymi mocarstwem pozostaje Rosja, która przywiozła z olimpiady 32 złote medale i Chiny, które zdobyły ich 28. Oczywiście, w wypadku tego ostatniego kraju rekordowa liczba ludności ma swoje istotne znaczenie. Są wszakże inne ludne kraje, zarazem i biedne, i pozbawione reżimu politycznego wymuszającego sportowy wyczyn, tak więc w rankingach nie liczą się,  jak Indie, którym udało się zdobyć jeden brązowy medal czy Pakistan, któremu nie udało się wywalczyć ani jednego. Ciekawe, że pomimo złej i przez lata pogarszającej się sytuacji gospodarczej republiki poradzieckie razem wzięte zdobyły aż 48 złotych medali, a więc więcej niż USA, które wywalczyły ich tylko 39. To "tylko" oznacza więcej niż jakikolwiek inny kraj, ale też mniej niż zdobyli w sumie sportowcy Unii Europejskiej, którzy wrócili z Australii z 80 złotymi medalami.

Unia Europejska to 6,3 procent światowej populacji oraz 20,3 procent globalnego PKB, USA zaś to odpowiednio 4,6 i 21,9 procent. Z tego punktu widzenia obliczyć można, że 50 razy bardziej efektywne niż USA okazały się maleńkie Wyspy Bahama z około 300 tysiącami mieszkańców, które zdobyły jeden jedyny złoty medal przy PKB w wysokości około 5 miliardów dolarów. Mała Słowenia okazała się 25 razy lepsza, gdyż jeden złoty medal (a zdobyła dwa) przypada na produkt krajowy brutto rzędu 10 miliardów dolarów. Polska, z naszymi sześcioma zwycięstwami olimpijskimi, ma jeden złoty medal na około 25 miliardów dolarów PKB, a to jest dokładnie 10 razy więcej niż podobnie wyliczony współczynnik dla USA. Tak więc jesteśmy bardziej efektywni niż Amerykanie!         

Łatwiej jednak zostać medalistą, gdy pochodzi się z kraju bardziej rozwiniętego. A to dlatego, że ogólnie wyższy jest tam standard życia, zdrowsze środowisko naturalne, lepszy stan odżywiania, sprawniejsza opieka zdrowotna. Wyższy jest też poziom ogólnej kultury fizycznej i doprawdy mnóstwo ludzi uprawia aktywny sport dla własnej przyjemności, dla lepszego samopoczucia, dla zdrowia i kondycji, dla uodpornienia się na stresy i poprawę aparycji. Nade wszystko jednak daleko lepszy jest stan wyposażenia w obiekty i urządzenia sportowe. W USA niekiedy nawet małe, prowincjonalne ośrodki sportu i rekreacji przypominają elitarne centra przygotowań olimpijskich z państw uboższych.

Fakt, że sportowcy z Etiopii (cztery złote, w sumie osiem medali) czy Kenii (dwa złote, w sumie siedem) mogą zwyciężać z rywalami z krajów OECD, bo na długich dystansach biegać można bez rozbudowanej infrastruktury sportowej. Podobnie jest ze sprinterami z rejonu Karaibów. Ale to są wyjątki. Reguła jest natomiast taka, że im kraj bogatszy, tym więcej wydaje się tam na sport tak masowy, jak i wyczynowy. A pamiętać trzeba, że prawdziwy sens ma tylko oparcie olimpijskiego wyczynu o masowy sport rekreacyjny. W innym wypadku wszystko to staje się tylko areną i widowiskiem, a we współczesnym świecie coraz bardziej także targowiskiem. Dlatego na sport warto łożyć, także z kasy publicznej, o czym warto pamiętać i przy okazji uchwalania budżetu państwa na ten rok.

Ostatecznie jednak o sukcesach - w sporcie szczególnie, ale przecież także w nauce i polityce, w interesach i w kulturze - decyduje talent i pracowitość. Bogactwo ich pielęgnacji i wykorzystaniu bynajmniej nie przeszkadza, ale zastąpić też nie jest w stanie. Najlepiej, oczywiście, być i bogatym, i wysportowanym. Ale jeśli bogactwa nie starcza, to może właśnie łatwiej do niego zmierzać także uprawiając jak najwięcej sportu? Bo i taka jest korelacja, chociaż ekonomiści jeszcze nie obliczyli występujących tu współczynników.  

 

                                                                                  Warszawa, 8 stycznia  2001 r.